"Szpital św. Anny". 40 odc. Sandra poróżniła Zosię i Filipa, a Wroński wyparł się wszystkiego na policji

"Szpital św. Anny". 40 odc. Zosia i Filip poszli na noże, Wroński złożył zeznania i wszystkiego się wyparł, Kaja ma problemy z bratem
"Szpital św. Anny". Zosia pokłóciła się z Filipem. "Pomaganie to moje wyższościowe hobby?"
Co wydarzyło się w 40. odcinku "Szpitala św. Anny"? Wroński wyparł się wszystkiego na policji i wyznał, że do nagrania zmusił go ojciec. Sandra poprosiła Zosię, by ta przestała jej pomagać, a Filip zarzucił przyszłej żonie, że jest "rozpieszczonym bachorem". Nowe odcinki serialu oglądaj od poniedziałku do piątku o 16:50 w TVN.

"Szpital św. Anny". Odc. 40. Co wydarzyło się u Kai?

Kaja rano spotkała w swoim mieszkaniu dziewczynę brata. Okazało się, że Ada spędziła w ich domu noc. Dr Piotrowska popędziła na dyżur. W trakcie pracy odwiedziła ją prawniczka, która poinformowała ją, że Wroński złożył zeznania na policji, ale... wszystkiego się wyparł.

"Powiedział, że został zmuszony do nagrania" - wyznała.

"Żałosny tchórz" - odpowiedziała Kaja.

Podczas rozmowy z Zosią na temat Wrońskiego, nieoczekiwania zwierzyła się, że nie wie, jak porozmawiać z bratem o seksie. Dr Konecka powiedziała, żeby zrobiła to otwarcie i niczym się nie martwiła. Poprosiła ją też, by przejęła pacjentkę z SOR-u, u której podejrzewa problemy kardiologiczne.

Kardiolożka wykonała podstawowe badania i podejrzenia Zosi potwierdziły się. Kobieta ma zaburzenia rytmu serca. Kaja zleciła pełną diagnostykę, by ustalić przyczynę. W tym czasie do sali wszedł mąż pacjentki, który podejrzewa, że złe samopoczucie żony może być wynikiem stresu. Zaproponował kobiecie szklankę wody, a kiedy ta upuściła szklankę, skomentował wymownie.

"Moja mała niezdara. Dziurawe ręce" - powiedział.

Pacjentka nagle wpadła w panikę. Przepraszała za bałagan, próbowała go posprzątać. Po chwili parametry pogorszyły się.

Kaja poprosiła Zychowicza o konsultację ws. pacjentki z zaburzeniami rytmu serca. Wyniki były niejednoznaczne. Nagle do gabinetu wszedł dr Wroński. Rzucił okiem na wyniki badań i pokusił się o diagnozę. Kaja się z nią nie zgodziła. Uzasadniła, dlaczego Łukasz się myli, a ordynator przychylił się do jej odpowiedzi.

Kiedy Zychowicz wyszedł z sali, Piotrowska nie wytrzymała i zwróciła się do Wrońskiego.

"Gratuluję utraty resztek godności" - powiedziała, komentując jego nieprzyznanie się do winy i zeznania na komisariacie.

Wroński odpowiedział.

"Myślałaś, że ze mną wygrasz? Ja się tak łatwo nie poddaję" - odpowiedział.

Kaja wyszła z sali, rzucając na odchodne, że również nie zamierza się poddać.

Kaja podsłuchała fragment rozmowy pacjentki z mężem, który wypominał jej, że jest na jego utrzymaniu, a jej choroba to dla niego dodatkowe utrudnienie. Przerwała ją i poinformowała pacjentkę na osobności o diagnozie. Stwierdziła u niej zespół Brugadów. Dodała również, że konieczne jest operacyjne wszczepienie kardiowertera.

Pacjentka Kai w końcu się przyznała, że w jej małżeństwie nie układa się tak dobrze, jak mówiła początkowo. Postanowiła zwierzyć się teściowej. Podczas rozmowy mężczyzna wtargnął do sali i zrobił jej awanturę, że przecież ją utrzymuje, wozi samochodem i wszystko za nią załatwia. Nie mógł uwierzyć, że "znowu coś nagadała jej matce". Pacjentka nagle się zatrzymała. Konieczna była defibrylacja. Kiedy pacjentkę udało się ustabilizować, od razu zabrano ją na blok. 

Na sali operacyjnej nieoczekiwanie pojawił się Wroński. Kaja wyrzuciła go z sali operacyjnej i przeprowadziła zabieg samodzielnie. 

"Szpital św. Anny". Odc. 40. Co wydarzyło się u Zosi?

Zosia rano odwiedziła Sandrę i Kalinkę. Kobieta nagle źle się poczuła. Lekarka podjęła decyzję, że podrzuci córkę Sandry Filipowi, a ją zabierze niezwłocznie do szpitala. Rogowski, widząc dr Konecką, poprosił ją, by mimo wolnego została dziś w szpitalu na dyżurze. 

Lekarz zbadał Sandrę. Po wstępnych ustaleniach stwierdził, że to może być kolejny rzut stwardnienia rozsianego. Kobieta została przyjęta na neurologię. Zosia poinformowała Sandrę o wyjeździe na stypendium i zaproponowała jej pełne wsparcie w organizacji opieki dla Kalinki. Kobieta nie chciała przyjąć pomocy.

W międzyczasie do szpitala przywieziono mężczyznę, którego sąsiedzi określili mianem "lokalnego menela". Stan mężczyzny się pogarszał, ale mimo oceniających komentarzy mieszkańców osiedla, z którego go zabrano, nic nie wskazywało na spożywanie jakichkolwiek substancji zmieniających świadomość. Zosia próbowała ustalić tożsamość mężczyzny, ale bezskutecznie. W końcu pacjent podał jej karteczkę z numerem telefonu. Michał, do którego dodzwoniła się Zosia, był byłym uczniem pacjenta. Okazało się, że meżczyzna jest profesorem, który po śmierci żony się załamał. 

W toku rozmów wyszło na jaw, że w mieszkaniu mężczyzny nie działa lodówka. Mężczyzna żywi się konserwami, które po otwarciu przetrzymywał w temperaturze pokojowej. Zosia wpadła na trop: to zatrucie jadem kiełbasianym, czyli toksyną botulinową, która doprowadza do porażenia mięśni i nerwów.

Po podaniu antidotum stan pacjenta zaczął się polepszać.

Zosia przed zakończeniem dyżuru wpadła do Sandry, sprawdzić jak się czuje. Było jej przykro, że nie będzie mogła stawić się na ich ślubie.

"Zosia, przemyślałam sprawę odnośnie do twojego wyjazdu. Znalazłam fundację kilka miesięcy temu. Zadzwoniłam do nich i zgodzili się mnie przyjąć jako podopieczną. Pomogą z opieką medyczną i podeślą opiekę do Kalinki, gdyby coś mi się stało" - wyznała.

Zosia poprosiła, by Sandra nie podejmowała pochopnych decyzji. I poprosiła, by podała nazwę tej fundacji, aby mogła popytać wśród znajomych o opinię. To zdenerwowało mamę Kalinki. Stanowczo postawiła się Zosi.

"Nie jestem twoim projektem dobroczynnym. Chcę decydować sama o sobie" - powiedziała.

To wprawiło Zosię w osłupienie.

Zosia po powrocie do domu zwierzyła się Filipowi z trudnej rozmowy z Sandrą. On nieoczekiwanie stanął po jej stronie. Między wierszami dał jej do zrozumienia, że jest rozpieszczona i całe życie wszystko dostawała pod nos. Od słowa do słowa kłótnia zaostrzała się.

"Żyłaś i żyjesz w bańce" - odpowiedział Filip.

"Czy ty uważasz, że ja jestem rozpieszczonym bachorem, który zawsze wszystko miał podane na tacy?" - zapytała Zosia.

Kiedy Filip nie zaprzeczył, powiedziała, żeby nie brali ślubu. A Filip zgodził się z nią.

"Nie hajtajmy się" - powiedział.

"Szpital św. Anny". Co wydarzyło się u Wrońskiego?

Wroński po wyrzuceniu z bloku operacyjnego, poszedł do pokoju lekarzy. Spotkał tam Wojtka, który poprosił go, by przekazał mu akt urodzenia córki, który Asia zostawiła w ich domu. To doprowadziło go do szewskiej pasji. Zabronił mu wtrącać się do jego małżeństwa.

Po chwili dołączył do nich ojciec Łukasza, który wściekł się z powodu zeznań na policji.

"Tylko dzięki mnie jeszcze pracujesz w tym szpitalu" - powiedział ostro.

Przeczytaj więcej