- "Szpital św. Anny". Co wydarzyło się w 60. odcinku?
- "Szpital św. Anny". Kiedy i gdzie oglądać?
"Szpital św. Anny". Co wydarzyło się w 60. odcinku u Kai?
Kaja po rozmowie z Darią o swoim wynalazku ze studenckich czasów postanowiła odnaleźć zeszyt, w którym zanotowała projekt biustonosza monitorującego pracę serca kobiet. Pomagali jej brat i Wojtek. Atmosfera była rodzinna - żarty, słowne przepychanki, zabawa. Niestety, ta chwila nie mogła trwać wiecznie, bo Wojtek musiał zbierać się do pracy. Kaja podziękowała mu za to, że dzięki niemu w domu jest tak wesoło. Nie czuła się tak od śmierci rodziców.
Wojtek poszedł do łazienki pod pretekstem ogarnięcia do pracy, ale tak naprawdę po to, by zażyć leki. Nieoczekiwanie Kaja wparowała do łazienki. Wojtkowi tym razem udało się ukryć to, co robił w niej naprawdę, ale tak mocno ściskał fiolkę z lekami, że pękła mu w dłoni i poraniła do krwi.
"Ty durniu" - wyszeptał do swojego lustrzanego odbicia.
Kaja przywitała Wojtka w domu po jego dyżurze. Pokazała mu projekt swojego stanika kardiologicznego, ale Wojtek poprosił ją o rozmowę. Wyrzucił na stół lekarstwa i wyznał, że nie jest w stanie bez tego pracować. Wyznał, że okłamał Kaję.
Kaja postawiła mu warunek. Musi iść na terapię.
"Szpital św. Anny". Co wydarzyło się w 60. odcinku u Zosi?
Zyta spotkała Zosię przed wejściem do szpitala. Zwierzyła jej się, że nie jest przyzwyczajona do życia w związku po tym, jak od czasów dinozaurów była sama. Zosia z kolei narzekała na domowy żłobek, matkę, teściową i ilość pytań o dziecko, na które nie zna odpowiedzi. Zyta rozłożyła ręce. Nigdy nie była matką, więc nie mogła pomóc. Nieoczekiwanie ich rozmowę przerwało zasłabnięcie kobiety na szpitalnym korytarzu. Kobieta skarżyła się na silny ból piersi. Podejrzewała zapalenie, wciąż karmiła dzieci. Kobieta wysoko gorączkowała i zmagała się z hiperlaktacją. Dr Konecka poprosiła o konsultację dr Bursztyn.
Ginekolożka wykonała badania USG. Odkryła ropień w piersi i zakażenie bakteryjne. Podejrzewa, że hiperlaktacja może być spowodowana guzem przysadki mózgowej. Zleciła dalszą diagnostykę. Na szczęście rezonans magnetyczny wykluczył guza mózgu.
Zosia w rozmowie z Kaśką wspomniała o zorganizowaniu akcji honorowego dawstwa mleka, ale od razu zaznaczyła, że przeszkodą może być Bursztyn. Jej rozmowę podsłuchała pielęgniarka, która doniosła ginekolożce, że dr Konecka ma wątpliwości co do jej zaangażowania w akcję. Daria wpadła na Zosię w barku i poprosiła ją, by przestała plotkować na jej temat. Podkreśliła, że nie ma problemu z zorganizowaniem tej akcji, o ile zostanie ogłoszona jako jej pomysł. Zaproponowała Zosi, że może się dołączyć, jeśli ma za dużo czasu.
Badania z krwi okazały się wynikać z nadczynności tarczycy.
"Szpital św. Anny". Co wydarzyło się w 60. odcinku u Wojtka?
Wojtek dostał wezwanie do pacjenta, któremu zbyt późno otworzył się spadochron. Pogotowie wezwał świadek zdarzenia. Mężczyzna zawisł na drzewie. Ratownicy czekali na straż pożarną, by rozpocząć akcję ratunkową. W międzyczasie pojawił się właściciel klubu, w którym skakał chłopak. Wyznał, że tym razem 25-latek przeszarżował, że jest nieodpowiedzialny i próbował akrobacji na zbyt niskiej wysokości i przy zbyt silnych podmuchach wiatru. W trakcie rozmowy mężczyzna spadł z drzewa. Wezwano helikopter, ale niestety - nie przyleciał. Był w trakcie innej akcji ratunkowej. Ratownicy musieli przetransportować mężczyznę do szpitala karetką.
Kobieta, żona właściciela klubu, zareagowała bardzo emocjonalnie na stan chłopaka.
W karetce żebro pacjenta przebiło płuco. Pacjent miał objawy wstrząsu krwotocznego. Szczęśliwie udało się dotrzeć do szpitala. Pacjent od razu został przewieziony na blok.
Przed szpitalem Wojtek był świadkiem kłótni małżonków. Żona podejrzewała, że mąż specjalnie uszkodził spadochron, żeby pozbyć się 25-latka, z którym miała romans jego żona. Została wezwana policja, ale okazało się, że niepotrzebnie. Pacjent zeznał, że to jego wina, bo za późno otworzył spadochron.
Wojtek walczył ze swoimi demonami. Jego szafka była pełna leków.
"Szpital św. Anny". Co wydarzyło się w 60. odcinku u Kaśki?
Kaśka miała wolne. Odebrała dzieci ze szkoły - w gratisie zabrała również Olka, ponieważ Maciek miał dyżur. Dzieci bawiły się zbyt cicho, więc poszła sprawdzić, co u nich. Nieoczekiwanie wymyśliły, że będą grać w grę, którą dotąd uważały za najnudniejszą na świecie. A potem złożyły bardzo obszerne zamówienie na rzeczy przygotowywane w kuchni. Kiedy Kaśka się odwróciła, zwędziły jej telefon.
Niedługo później Kaska zaczęła szukać swojej komórki. Dzieci zaprzeczyły, jakoby go widziały. Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Dr Hajduk była pewna, że to ojciec Olka przyjechał go odebrać. Ku jej zaskoczeniu przed drzwiami zastała... dostawcę pizzy.
Niedługo później przed domem zjawił się Maciek. Kaśka była pewna, że ta pizza to jego pomysł, ale on przyznał, że jej nie zamówił. Zanim zdążyli ustalić, kto jest autorem zamówienia, przed domem zjawiła się babcia Olka, która zabrała całą trójkę do ich domu.
"Ktoś tu nas chce wyswatać" - powiedziała Kaśka.
"Wolna chata, pizza. Co byś zrobiła z takim popołudniem, gdybyś była sama w domu?" - zapytał Maciek.
"Nie chcesz wiedzieć" - odpowiedziała Kaśka.
A następnie weszli do domu i... urządzili sobie SPA. Zjedli pizzę, moczyli stopy, zrobili maseczki i oglądali film.
Autorka/Autor: AG