Brutalnie pozbawił życia, a po latach twierdzi, że to nie było morderstwo. Jak zabójca Agnieszki Kotlarskiej mówi o zbrodni?

Jerzy Lisiewski
Gwiazdy, które zmarły w 2025 roku
Źródło: tvn.pl
Była piękna, utalentowana, uosabiała marzenie lat 90. Agnieszka Kotlarska, Miss Polski i Miss International, modelka, młoda matka została brutalnie zamordowana przez stalkera, Jerzego Lisiewskiego. Kim jest człowiek, którego obsesja doprowadziła do tragedii? Po latach udzielił wywiadu Ewie Wilczyńskiej. Do dziś jego słowa mrożą krew w żyłach: "To nie było morderstwo. Gdyby ze mną porozmawiała, nic by się nie stało".
Z tego artykułu dowiesz się:
  • Kim był Jerzy Lisiewski?
  • Dlaczego Jerzy Lisiewski zamordował Agnieszkę Kotlarską?
  • Jaki wyrok usłyszał Jerzy Lisiewski?
  • Jak po latach Jerzy Lisiewski opisuje morderstwo?

Jerzy Lisiewski już wcześniej śledził dziewczynę...

W opinii sąsiadów Jerzy Lisiewski był "porządnym chłopakiem". Pracował w banku jako informatyk, unikał alkoholu, był spokojny, prawdopodobnie mówił "dzień dobry" na klatce... Jednak pod tą fasadą narastała obsesja. Jego rodzice wspominali, że już wcześniej zakochał się w innej dziewczynie. Wystawał pod jej blokiem, śledził ją, aż interweniowała policja. Wtedy spędził noc w areszcie. Policjanci radzili rodzinie, by zabrała go do psychiatry - nigdy tego nie zrobili. Matka nigdy nie podejrzewała, że syn ma jakieś problemy psychiczne. Ojciec przyznał, że przeszło mu to przez myśl. Mieli nadzieję, że mu przejdzie...

Z czasem w jego pokoju zaczęła panować ciemność - wykręcał żarówki, leżał godzinami w ciszy. Jakby w tej ciemności tliła się jego urojona więź z Agnieszką Kotlarską, kobietą, która miała być jego, choć nigdy z nim nie rozmawiała. Pisał do niej listy, czekał pod szkołą, dzwonił do telewizji, wypisywał na murach wulgarne hasła, gdy dowiedział się, że ma partnera.

Rodzice wspominali, że był "nerwowy, gdy coś nie szło po jego myśli". Jednak nie wierzyli, że mógłby zrobić komuś krzywdę. Nie wiedzieli, że ich syn już od dawna miał chorą obsesję na punkcie niewinnej kobiety.

Agnieszka Kotlarska
Agnieszka Kotlarska
Źródło: PAP

Jerzy Lisiewski nie czuł odpowiedzialności za morderstwo

Moment kulminacyjny jego obsesji miał miejsce 27 sierpnia 1996 roku. Agnieszka Kotlarska wychodziła z mężem i dwuletnią córeczką, kierowali się do samochodu. Słońce chyliło się ku zachodowi. Z krzaków wyszedł Jerzy Lisiewski, ubrany w moro.

Najpierw walił w dach samochodu. Krzyczał, że chce "tylko porozmawiać". Gdy Jarosław Świątek, mąż modelki, wysiadł, by go odepchnąć, Jerzy Lisiewski wyjął nóż. W krótkiej szarpaninie ranił Jarosława Świątka w udo. Agnieszka Kotlarska wysiadła z samochodu, by pomóc mężowi. Wtedy odwrócił się w jej stronę i zadał trzy szybkie, precyzyjne ciosy.

Lekarz, który próbował ją uratować, mówił później, że rany były tak dokładne, jakby zadawał je ktoś, kto zna anatomię. Agnieszka Kotlarska zmarła w szpitalu. Miała 24 lata. W samochodzie siedziała ich córeczka - patrzyła, jak umiera jej matka.

Przecież Agnieszki nic by nie kosztowało, gdyby wysiadła z samochodu i ze mną porozmawiała, a nie poniżała mnie przed swoim mężem. Szczególnie poniżające było, gdy on zaczął dzwonić na policję. To nie musiało się tak stać, gdyby ze mną porozmawiała
- tłumaczył w wywiadzie z Ewą Wilczyńską.

Jerzy Lisiewski uciekł. Po chwili zatrzymał się przed przypadkowym domem. Kobiecie, która zszokowana zaprosiła go do środka, podał nóż i powiedział: "Zabiłem dziewczynę".

Jerzy Lisiewski
Jerzy Lisiewski
Źródło: PAP

Wyrok był "niesprawiedliwy"?

Podczas procesu Jerzy Lisiewski zachowywał się w sposób, który dla wielu obserwatorów niepokojący. Od chwili zatrzymania sprawiał wrażenie człowieka całkowicie oderwanego od rzeczywistości - spokojnego, rzeczowego, wręcz chłodno zdystansowanego wobec tego, co zrobił.

W czasie przesłuchań mówił policjantom, że "nie chciał jej zabić", że "to był przypadek", a nawet, że "gdyby wysiadła i porozmawiała, nic by się nie stało". Twierdził, że nie planował morderstwa, a jedynie chciał się wytłumaczyć i "zobaczyć w jej oczach zrozumienie". Nie przyznawał się do winy. Każde pytanie o emocje lub skruchę zbywał chłodnym tonem, jakby nie rozumiał, że odebrał życie młodej kobiecie. W jego narracji Agnieszka Kotlarska wciąż była winna - to ona miała go sprowokować, zlekceważyć, zniszczyć mu życie. Obwiniał również Jarosława Świątka, który niepotrzebnie wyszedł z samochodu. Twierdził, że próba zadzwonienia na policję była dla niego upokorzeniem - przecież chciał tylko porozmawiać. Nóż wziął ze sobą "na wszelki wypadek".

Upadek Jarka i jego wierzganie odczułem jako ucieczkę, zraniłem go odruchowo. Jak stałem nad z nim nożem, a on wierzgał, to byłem ogłupiały. Wtedy poczułem, że Agnieszka mnie szarpie z lewej strony i w tym momencie uderzyłem ją nożem na wysokości brzucha. Nie widziałem w tym momencie jej twarzy, był to po prostu wiszący nade mną cień i dźgnąłem w kierunku tego cienia dwa, trzy razy. Po tych ruchach nożem odwróciłem się i wtedy zobaczyłem postać Agnieszki w tym miejscu. Gdyby widział twarz, to tak bym się nie zachował
- mówił w wywiadzie z Ewą Wilczyńską.

Jak pisze Ewa Wilczyńska "Określenie 'morderstwo' uznał za przesadzone". 

W sądzie mówił długo, rozwlekle, pełen żalu do świata i przekonany, że jest ofiarą nieporozumienia. Kiedy usłyszał wyrok 15 lat więzienia, wybuchł wściekłością, przeklinając sędziów i krzycząc: "Ten wyrok jest niesprawiedliwy. Nie będziecie mogli spać spokojnie w nocy!". Nie okazał żadnej skruchy wobec rodziny Agnieszki Kotlarskiej, nie przeprosił, nie zapłakał. Biegli psychiatrzy zwrócili uwagę na jego narcystyczne cechy, brak empatii i całkowite wyparcie winy - Jerzy Lisiewski był przekonany, że to świat, a nie on sam, dopuścił się zbrodni.

Jerzy Lisiewski zaatakował ponownie

Po odbyciu kary za zabójstwo Agnieszki Kotlarskiej, Jerzy Lisiewski wyszedł na wolność i - ku przerażeniu opinii publicznej - niedługo później ponownie zaatakował. Tym razem ofiarą miał być mężczyzna, który włamał się do jego mieszkania. Przyłapał złodzieja, który wynosił z jego domu komputerową myszkę i klawiaturę i dźgnął go nożem.

Sąd uznał go za poczytalnego, a jego zachowanie, jak określili biegli, wynikało nie z choroby psychicznej, lecz z osobowości zaburzonej i agresywnej. Jerzy Lisiewski trafił ponownie za kratki, ale po kilku latach odsiadki znów wyszedł na wolność, co wielu uznało za skandaliczne niedopatrzenie wymiaru sprawiedliwości.

Mimo że w trakcie przesłuchań miał grozić rodzinie Agnieszki Kotlarskiej, nie zastosowano wobec niego żadnych środków zapobiegawczych po wyjściu z więzienia. Od tego czasu rodzina Agnieszki Kotlarskiej żyje w ciągłym strachu. Jej córka, Patrycja Kotlarska, która miała zaledwie dwa lata, gdy jej matka została zamordowana, dziś, dorosła kobieta, ukrywa się i unika medialnych wystąpień, bo wciąż obawia się, że Jerzy Lisiewski może ją odszukać.

Morderca, który zniszczył życie jednej z najpiękniejszych kobiet w Polsce jest na wolności, udziela wywiadów i nadal twierdzi, że nie jest w pełni odpowiedzialny za swój czyn.

Mam nadzieję, że już się nigdy nie zakocham. Nic dobrego z tego nie przyszło ani dla mnie, ani dla społeczeństwa
- podsumował morderca w rozmowie z Ewą Wilczyńską.

Czytaj też: Córka brutalnie zamordowanej Agnieszki Kotlarskiej przerwała milczenie. "Nie mogłam prawie nic"