- "Szpital św. Anny". Kiedy oglądać serial?
- "Szpital św. Anny". Co wydarzyło się w 48. odcinku? Streszczenie
"Szpital św. Anny". Odc 48. Co wydarzyło się u Zosi?
Zosia i Filip przyjechali do szpitala. Stan Sandry okazał się poważniejszy, niż zakładano. Kaja i Rogowski, choć zwykle zarażają wszystkich wokół optymizmem, tym razem sami bardzo się bali.
"Uciekła przed wojną w Ukrainie, zniosła stwardnienie rozsiane..." - mówiła dr Piotrowska, nie dowierzając, że tyle nieszczęść spadło na jedną niewinną dziewczynę.
Zosia, gdy dowiedziała się, co się wydarzyło, bardzo się zestresowała. Wiedziała, że jeśli doszło do niedotlenienia mózgu... Wypytywała wszystkich wkoło o Kalinkę, ale dziecka nie przywieziono. A przynajmniej nikt o tym nie wiedział. Lekarka ruszyła do bazy ratowników, by zapytać personel, który przywiózł Sandrę do szpitala o dziecko. Zespół skończył już dyżur, ale dostała numery telefonu, pod które może dzwonić, by się z nimi skontaktować. Nie odbierali, pewnie odsypiali dyżur. Kalinkę najprawdopodobniej odebrało pogotowie opiekuńcze.
Zosia i Filip czuwali przed salą Sandry. Wciąż czekali na wieści ws. Kalinki. Kiedy telefon milczał, Filip podjął decyzję, by jechać do mieszkania kobiety i wypytać sąsiadów o dziewczynkę.
Kaja poinformowała Zosię o wynikach tomografii, niestety - nie były optymistyczne. Okazało się, że to masywny zator w tętnicy płucnej. Lekarze zebrali się na konsylium, by omówić możliwości leczenia. Jedyną opcją jest operacja, inaczej Sandra umrze w ciągu kilku godzin. Ale sam zabieg jest bardzo ryzykowny.
Zosia i Filip pojechali raz jeszcze do mieszkania Sandry. Na klatce schodowej usłyszeli płacz dziecka. Weszli do mieszkania. Okazało się, że ratownicy przekazali dziecko sąsiadce z bloku obok. To ona czuwała przy dziecku.
W związku z poważnym stanem Sandry, Zosia podjęła decyzję o powiadomieniu pomocy społecznej.
Pracownica przyjechała w asyście policji. Dziewczynka pojechała do pogotowia opiekuńczego.
"Szpital św. Anny". Odc 48. Co wydarzyło się u Darii?
Bartek namawiał Darię na poranne igraszki w łóżku, ale dr Bursztyn odmówiła, tłumacząc się wyjściem do pracy. Wtedy kochanek ginekolożki przestrzelił sobie oba kolana, wspominając o swojej byłej żonie, która "też zawsze mówiła, że musi iść do pracy, ale potem zawsze znajdowała chwilkę". Potem zaczął się tłumaczyć, że przecież obie są lekarkami, a kiedy widział, że to nic nie daje, zaczął przepraszać i obiecywać, że jej wynagrodzi. Jednak było już po wszystkim. Nastrój opadł, a ginekolożka odebrała dziwny telefon.
Po zakończonej rozmowie Bartek chciał wiedzieć, z kim rozmawiała. Daria nie zamierzała jednak się spowiadać. Doszło między nimi do sprzeczki, która zakończyła się krzykami i... podejrzeniem o romans. Bartek był przekonany, że do jego dziewczyny dzwonił stary Wroński.
Po kłótni z Bartkiem Daria zamiast do pracy przyjechała do domu rodzinnego. Matka wezwała córkę pod pretekstem silnego bólu. Kiedy ginekolożka dotarła na miejsce - okazało się, że to silny ból... gardła. Irena Bursztyn prosiła córkę "tylko o receptę", podkreślając wielokrotnie, że Daria nie musiała nawet przyjeżdżać z wizytą, żeby ją wystawić.
Dr Bursztyn wyjęła wówczas sprzęt z torby i poprosiła matkę, by dała się zbadać, zanim przepisze jej leki, o które prosi.
Wtedy ojciec Darii zszedł na dół. Zadał córce kilka pytań i udając, że przy rozmowie nie ma jego żony, wymienili kilka życzliwości. Irena prosiła córkę, by została, choć kilka chwil, bo nie chce już "mówić do ścian", ale Daria była nie do ubłagania. Zaproponowała matce, by w ramach rozrywki poszła do kosmetyczki, na zakupy albo adoptowała psa ze schroniska, żeby miała się kim zajmować, po czym wyszła z domu.
Na parkingu przed domem złapała Darię sąsiadka, krzycząc, że ktoś się wykrwawia. Dr Bursztyn popędziła na miejsce zdarzenia. Na miejscu okazało się, że kobieta zdecydowała się na poród domowy. Czuwała jednak przy niej wyłącznie doula, która wspiera kobiety podczas porodu.
"Nie pochwalam takich wynalazków" - powiedziała Daria, a następnie kazała wezwać pogotowie i wyprosiła kobietę z pokoju.
Daria badała ciężarną pacjentkę w szpitalu. Łożysko częściowo się odkleiło, ale na szczęście na tamten moment możliwy był poród naturalny. Finalnie konieczne było cesarskie cięcie. Operacja się udała.
Przed salą Darię zaczepiła mama pacjentki. Wyznała, że choć nie chce się wtrącać, to musi powiedzieć, że u jej mamy było pogotowie.
"Jest najbardziej samotną osobą, jaką znam" - dodała.
Daria próbowała się bronić przed tymi informacjami, ale finalnie zadzwoniła do matki po zakończonym dyżurze.
Po zakończonej rozmowie z matką zadecydowała, by do niej pojechać. Wszystkiemu przyglądał się Bartek z samochodu. Postanowił zadzwonić do swojej dziewczyny. Daria go zbyła kłamstwem o przedłużonym dyżurze. Następnie wsiadła do auta i pojechała do rodzinnego domu.
Po drodze zorientowała się, że Bartek ją śledzi. Zrobiła mu awanturę. Weterynarz tłumaczył, że jechał za nią, bo myślał, że chce się spotkać z Wrońskim. Wypytywał, po co tu przyjechała.
"Nie zasługuję na odrobinę szczerości?" - zapytał.
Daria zaprosiła go do środka. Przed domem spotkali ojca Darii. Lekarka przedstawiła go jako swojego partnera.
W domu spotkała matkę. Przedstawiła jej Bartka.
Dr Bursztyn zaczęła wypytywać matkę o stan zdrowia. Irena wyznała, że ojciec wprowadza ją w nerwicę, a następnie zaczęła przepytywać Bartka o życiowe cele i inspiracje.
Daria nie mogła znieść tej niezręcznej rozmowy. Poprosiła partnera, by wyszli z domu.
"Szpital św. Anny". Odc 48. Co wydarzyło się u Kai?
Kaja operowała Sandrę razem z chirurgiem naczyniowym. Nagle ciśnienie kobiety zaczęło spadać. A następnie doszło do zatrzymania akcji serca. Kaja przeprowadzała masaż wewnętrzny serca, by przywrócić funkcje życiowe. Podano adrenalinę. Rytm wrócił.
Kaja zadzwoniła do Zosi po zakończeniu operacji.
"Jest stabilna. Było trudno, prawie ją straciliśmy" - powiedziała przyjaciółce przez telefon.
Zosia i Filip przyjechali do Sandry do szpitala. Niestety, jej stan zaczął się pogarszać. Kaja rozpoczęła masaż serca. Ordynator Zychowicz użył defibrylatora. Kontynuowali reanimację. Kaja wyszła z sali. Płakała. Musiała przekazać Zosi i Filipowi tragiczne wieści.
"Krwawienie do płuc. Masywny obrzęk. Nie udało się. Sandra nie żyje" - powiedziała, tłumiąc łzy.
Zosia i Filip pojechali do pogotowia opiekuńczego spotkać się z Kalinką.
Autorka/Autor: AG
Źródło zdjęcia głównego: x-news