W 8. odcinku serialu "Szpital św. Anny" Kaja zgłosiła się na policję po napaści Wrońskiego i poinformowała o wszystkim ordynatora. Zyta zajmowała się pacjentką, która straciła wolę walki, a Marta odwiedziła mieszkanie Tomka. Kaśka po rozmowie z mężem nie wytrzymała. Zobacz podsumowanie odcinka.
- "Szpital św. Anny". Co wydarzy się w 8. odcinku?
- "Szpital św. Anny". Co wydarzyło się u Kai?
- "Szpital św. Anny". Co działo się u Zyty?
- "Szpital św. Anny". Co spotkało Martę?
- "Szpital św. Anny". Co przytrafiło się Kaśce?
- "Szpital św. Anny". Kiedy emisja? Gdzie oglądać?
"Szpital św. Anny". Kaja walczyła o sprawiedliwość po napaści Wrońskiego
Dr Kaja Piotrowska (Ada Szczepaniak) po szokujących wydarzeniach z przyjęcia urodzinowego dyrektora szpitala, udała się na komisariat. Po tym, jak dr Wroński usiłował zgwałcić kardiolożkę, ta postanowiła zgłosić sprawę na policję. Niestety przyjmująca zgłoszenie funkcjonariuszka nie ułatwiła lekarce zadania. Policjantka wyraźnie nie traktowała zeznań Kai poważnie. Kobieta próbowała wmówić lekarce, że nie wygląda jak ofiara napaści, a nawet dopytywała, czy ta chciała zemścić się na koledze z pracy. Gdy zaś usłyszała, że Piotrowska nie została pobita, zasugerowała, że sytuacja wyglądała zupełnie inaczej niż to opisała Kaja.
Podsumowując, była pani u kolegi w domu na przyjęciu, on panią podrywał, pani się zdenerwowała, wszystko się zgadza?- zapytała policjantka.
Nic się nie zgadza! Nic!- grzmiała Kaja.
Roztrzęsiona Piotrowska zażądała rozmowy z przełożonym policjantki. Gdy opuściła salę, na korytarzu czekały już na nią przyjaciółki. Zyta, Kaśka i Marta były oburzone tym, jak Kaja została potraktowana na komendzie - lekarka usłyszała bowiem, że "nie ma podstaw do wszczęcia postępowania".
Czyli co, będziesz opowiadać trzeci raz? Najpierw przy okienku, jak weszłyśmy, teraz tej babie i znowu?!- grzmiała Marta.
To jest jakiś obłęd- wtórowała jej Kaśka
Kaja chciała przekonać przyjaciółki, by wróciły do swoich spraw i skupiły się na zbliżających się dyżurach. Zyta, Kaśka i Marta nie miały jednak zamiaru zostawić kardiolożki w potrzebie i zapewniły, że nigdzie się nie ruszą. Po złożeniu kolejnych zeznań Kaja w towarzystwie przyjaciółek opuściła komisariat. Niestety okazało się, że policja nie zrobi nic w sprawie zgłoszonej przez lekarkę, Kaja czuła się więc bezsilna. Zyta poradziła przyjaciółce, by powiedziała o wszystkim ordynatorowi Zychowiczowi, jednak Piotrowska była pełna obaw.
W szpitalu Kaja spotkała Wrońskiego, który chciał z nią porozmawiać. Lekarz utrzymywał, że nie pamięta tego, co zrobił podczas przyjęcia urodzinowego swojego ojca. Na domiar złego chwilę później zaczął wypierać się napaści na lekarkę - twierdząc, jakoby Kaja dawała mu sygnały i "prowokowała". Kaja nie dowierzała własnym uszom i niezwłocznie udała się do ordynatora. Niestety, zgodnie z jej wcześniejszymi przypuszczeniami, Zychowicz nie był zbyt pomocny.
Lekarz stwierdził, że nie interesuje go, co ona i Wroński robią w wolnym czasie i nie rozumie, czego oczekuje od niego lekarka. Kaja postawiła sprawę jasno - nie chciała dłużej pracować z Wrońskim, gdyż czuła się zagrożona w jego obecności. Jej argumenty nie trafiały jednak do Zychowicza. Gdy ordynator usłyszał, że kardiolożka zgłosiła sprawę na policję, polecił jej zwrócić się do dyrektora szpitala - który jest jednocześnie ojcem Wrońskiego. Później Piotrowska opowiedziała o rozmowie z Zychowiczem Zycie. Lekarka obawiała się, że cała sytuacja obróci się przeciwko niej. Orłowicz przekonywała ją jednak, że jest nadzieja - znała dyrektora szpitala od przeszło 30 lat i jak zapewniła, Wroński zawsze zachowywał się przyzwoicie.
"Szpital św. Anny". Zyta musiała przekazać mężowi pacjentki trudną prawdę
Dr Zyta Orłowicz (Jolanta Fraszyńska) zajmowała się 62-letnią pacjentką z nowotworem. Kobieta od 2 miesięcy przyjmowała silną chemioterapię, jednak pojawiły się u niej kolejny przerzuty w jamie otrzewnowej. Pacjentka nie ukrywała, że była zmęczona leczeniem. Choć Zyta miała nadzieję, że chemioterapia spowodowała zmniejszenie guza, tomografia wykazała, iż jego rozmiar się nie zmienił. W tej sytuacji dr Orłowicz była bezradna - nie mogła wzmocnić chemii, ani wyciąć guza ze względu na jego umiejscowienie. Onkolożka musiała przekazać druzgocące wieści 62-latce i jej mężowi, Jerzemu, który wspierał ją na każdym kroku. Podczas gdy pacjentka zdawała się być pogodzona ze swoim losem, jej mąż nie dowierzał słowom Zyty.
Podczas późniejszej rozmowy na korytarzu mężczyzna przekonywał onkolożkę, że ta nie może się poddać, twierdząc, iż musi istnieć jakiś sposób na uratowanie jego żony. Orłowicz przyznała, iż w tej sytuacji jedynym rozwiązaniem jest leczenie paliatywne, jednak mąż pani Anny nie chciał o tym słyszeć.
Ja nie chcę nawet tego słuchać, Ania nie może umrzeć. Pani doktor, my od zawsze jesteśmy razem, tylko ona i ja (...). Ja mam w nosie medycynę, ja wierzę w panią, Zytę Orłowicz, musi pani coś wymyślić, błagam panią- błagał onkolożkę.
Zyta postanowiła poszukać innego wyjścia. Podczas rozmowy z rezydentem lekarka wpadła na pomysł, jak mogłaby spróbować wyciąć guza pacjentki. By jednak podjąć taką próbę, musiałaby najpierw usunąć kobiecie nerkę, gdyż ta zasłaniała guz. Orłowicz poinformowała o tym rozwiązaniu 62-latkę i jej męża, zaznaczając przy tym, iż nie ma żadnej pewności, że cała procedura przebiegnie pomyślnie. Mąż pacjentki chciał walczyć o jej życie. Gdy jednak Zyta została z kobietą sam na sam, wyszło na jaw, że ta nie ma już w sobie podobnej woli walki. Kobieta nie ukrywała, że po 4 latach ciągłego leczenia oraz usunięciu macicy i jajników, jest wszystkim zmęczona. Wprost przyznała, że nie da rady przetrwać kolejnej operacji, bólu, chemioterapii. Ze względu na męża nie mogła jednak się poddać.
Zyta wręczyła pacjentce kwestionariusz, w którym kobieta mogła ocenić swój stopień zmęczenia chorobą. Niedługo później wręczyła go rezydentowi, przekazując mu również smutne wnioski: jej pacjentka nie chciała już dłużej walczyć i żyć. Orłowicz poprosiła męża kobiety o rozmowę. Onkolożka powiedziała mężczyźnie, iż jeszcze kilka lat temu jego wiara i optymizm dawały pani Annie nadzieję. Teraz jednak przyszła pora, aby pozwolił żonie odejść, gdyż ta nie ma już siły dłużej walczyć. Słowa onkolożki były dla Jerzego ogromnym ciosem. Mężczyzna nie chciał żyć bez ukochanej żony, w głębi duszy wiedział jednak, że Zyta ma rację. Niedługo później Jerzy oznajmił lekarce, że jego żona nie chce poddać się operacji. On zaś postanowił jak najlepiej wykorzystać czas, który im pozostał.
Szpital św. Anny. Marta odwiedziła Tomka i zdobyła się na szczere wyznanie
Marta Galica (Klaudia Koścista) i Tomek Jaworski (Piotr Nerlewski) zostali wezwani na boisko, gdzie kapitan drużyny piłkarskiej nagle zasłabł podczas treningu. Po przyjeździe ratowników 18-latek nagle odzyskał przytomność, musiał jednak zostać przewieziony do szpitala. Koledzy pacjenta nie wiedzieli, czy ten jest na coś chory lub uczulony. Gdy jednak ekipa ratowników przenosiła nastolatka do karetki, zgłosił się do nich jeden z członków drużyny. Chłopak zdradził Marcie i Tomkowi, że wcześniej ich pacjent zażył w szatni tajemnicze tabletki. Galica postanowiła więc przeszukać szafkę chłopaka. Wkrótce ratowniczka poznała przyczynę problemu - okazało się, że 18-latek zażył środki na potencję.
Zobacz też: "Chłopak znowu odpływa". Marta uratuje nastolatka? Zobacz fragment "Szpitala św. Anny" [PRZED EMISJĄ W TV]
W karetce nastolatek ponownie stracił przytomność - tuż po tym, jak w pobliżu pojazdu pojawiła się jego dziewczyna. Podczas transportu do szpitala chłopak miał wysokie ciśnienie oraz przyspieszoną akcję serca. Tomasz Jaworski po zbadaniu pacjenta stwierdził u niego również wzwód przetrwały. Nastolatek wyznał, że spanikował przed planowanym pierwszym razem ze swoją dziewczyną i z tego powodu zdecydował się na zażycie środka na potencję. Dr Tomek wyjaśnił chłopakowi, że w jego przypadku konieczna będzie punkcja penisa - bez niej groziła mu bowiem martwica, a nawet amputacja narządu. Gdy ratownicy dotarli na SOR, nagle w szpitalu św. Anny pojawiła się sympatia pacjenta. Nastolatek błagał lekarzy, by nie mówili jego dziewczynie całej prawdy o jego stanie. Marta przystała na prośbę chłopaka.
Po zakończonej akcji Tomek zaprosił Martę do swojego mieszkania. Lekarz wcześniej zadbał o odpowiednio romantyczną atmosferę i udekorował swoje łóżko płatkami róż. Galica postanowiła być szczera z Jaworskim i wyznała, że będzie to jej pierwszy raz. Tomek zapewnił zaś, że mogą zaczekać, aż ratowniczka będzie gotowa zrobić kolejny krok.
"Szpital św. Anny". Kaśka nie wytrzymała po rozmowie z mężem
Gdy Marta dowiedziała się, że Kaśka Hajduk (Joanna Liszowska) koresponduje z mężczyzną poznanym za pośrednictwem platformy randkowej, postanowiła dobitnie przypomnieć przyjaciółce, iż ta jest przecież mężatką. Za namową ratowniczki pediatrka zdecydowała się na usunięcie aplikacji.
Po pracy wszystkie przyjaciółki spotkały się u Kai, by spędzić wspólnie czas - czego Piotrowska bardzo potrzebowała. Lekarki świetnie bawiły się, grając w gry wideo. Beztroskie chwile przerwał telefon od męża Kaśki. Bartek był wściekły na żonę i jej nieobecność w domu. Weterynarz miał do Kaśki pretensje, żaląc się, że od 2 dni cały dom jest na jego głowie i ubolewając nad tym, iż nie może udać się na squasha. Po tej rozmowie Kaśka nie wytrzymała.
Wracam na tę apkę. Nie mów mi o świętości małżeństwa, o cudach pożycia, czy miłości do grobowej deski (...). Odpiszę temu kolesiowi, który się do mnie odezwał, wiesz? I może nareszcie spotka mnie coś miłego!- wykrzyczała przyjaciółkom.
"Szpital św. Anny". Kiedy emisja? Gdzie oglądać?
W serialu "Szpital św. Anny" śledzimy losy pracowniczek krakowskiej placówki medycznej. Zyta (Jolanta Fraszyńska), Kaśka (Joanna Liszowska), Zosia (Julia Kamińska), Kaja (Ada Szczepaniak) i Marta (Klaudia Koścista) są nie tylko współpracowniczkami, ale także przyjaciółkami, które zawsze mogą na siebie liczyć. Losy bohaterek można śledzić od poniedziałku do środy o 17.40 w TVN. Odcinki "Szpitala św. Anny" są również dostępne na platformie Player.
Autor: Olga Konarzycka
Źródło zdjęcia głównego: x-news