Jesienią na antenie TVN zobaczymy nowe odcinki programu "Kobieta na krańcu świata". W oczekiwaniu na premierę jubileuszowego, 15. sezonu powracamy pamięcią do poprzednich podróży Martyny Wojciechowskiej oraz niezwykłych kobiet, które spotkała na swej drodze. W 11. sezonie podróżniczka odwiedziła słoneczny Meksyk. Na miejscu gościła w domu spokojnej starości dla emerytowanych pracownic seksualnych.
"Kobieta na krańcu świata". W Meksyku Martyna Wojciechowska odwiedziła wyjątkowy dom spokojnej starości
By spotkać się z bohaterką 11. sezonu programu "Kobieta na krańcu świata" Martyna Wojciechowska udała się do meksykańskiej stolicy, Mexico City. To właśnie tam poznała 62-letnią Marbellę - jedną wielu z mieszkanek przytułku dla kobiet, które niegdyś zajmowały się świadczeniem usług seksualnych. Ośrodek powstał w 2006 roku. Dwa lata później trafiła do niego Jessica Gonzalez, pisząca wówczas pracę licencjackiej na temat starszych kobiet-pracownic seksualnych. Początkowo pracowała w ośrodku jako wolontariuszka, z czasem stała się jednak jego dyrektorką. Jak zdradziła w programie, większość mieszkanek domu spokojnej starości wcześniej żyła na ulicy. Choć w Meksyku prostytucja jest legalna, pracownice seksualne nie otrzymują żadnych świadczeń socjalnych.
To jedyny na świecie dom starości dla kobiet-pracownic seksualnych trzeciego wieku, który zapewnia im całościową pomoc. Obecnie mieszka tu 18 kobiet, ale ich liczba często się zmienia, bo zawsze mają możliwość wyjść i wrócić. Większość kobiet trafiła do nas z ulicy, tam wcześniej żyły- powiedziała przed kamerą dyrektorka domu.
Jak wyjaśniła w programie dyrektorka ośrodka, zapewnia on swoim mieszkankom wyżywienie i dach nad głową, jak również pomoc medyczną, psychologiczną, prawną, usługi pogrzebowe oraz aktywności kulturalne. Jest to więc ogólna pomoc, która ma polepszyć jakość życia mieszkających tam kobiet. Dyrektorka obiektu wyjaśniła również, że unika się w nim używania słowa "prostytutka".
Historycznie i kulturowo słowo "prostytutka" niesie ze sobą ogromny ciężar stygmatyzacji, patriarchatu, maczyzmu, karania, donoszenia. Dlatego go unikamy. Lepiej jest mówić "praca w usługach seksualnych", zamiast "prostytucja". To przywraca tym kobietom godność- wyjaśniła dyrektorka placówki.
Jessica Gonzalez zaznaczyła również, że "nie ma dobrych i złych kobiet", a mieszkanki prowadzonego przez nią domu spokojnej starości zasługują na takie same prawa, jak każdy.
To są kobiety, ludzie tak, jak wszyscy i powinny mieć takie same prawa- dodała.
Kilka mieszkanek wyjątkowego domu spokojnej starości krótko opowiedziało o swoich doświadczeniach w programie "Kobieta na krańcu świata". Jedna z nich, Cecy, pracowała w sektorze usług seksualnych przez 20 lat, będąc również zatrudnioną w instytucjach publicznych, w tym w banku. Pochodząca z rodziny o tradycyjnych wartościach Carmelita niegdyś nigdy nie przypuszczała, że będzie zajmowała się pracą w usługach seksualnych, przez koleżankę jej życie potoczyło się jednak zupełnie inaczej. Inna z mieszkanek ośrodka, Belen, nie ukrywała zaś, że lubiła wykonywaną niegdyś pracę i nie żałuje, że poświęciła życie prostytucji. Jak zapewniła, gdyby mogła wybrać jeszcze raz, nie zmieniłaby decyzji o zajęciu się tą profesją.
Poruszająca historia Marbelli. Została wykorzystana i wylądowała na ulicy
Główna bohaterka odcinka, Marbella, w momencie jego realizacji mieszkała w domu spokojnej starości od 10 lat. Kobieta pracowała na straganie z zabawkami, a w wolnych chwilach pisała opowiadania czy poematy. Zapewniła też, iż "jest szczęśliwa na swój sposób" i pokazała nawet Martynie Wojciechowskiej obiekt swych westchnień. 62-latka nie ukrywała jednak, iż w swoim życiu przeszła naprawdę wiele. W dzieciństwie Marbella doświadczyła przemocy ze strony rodziców. Jako 8-latka została zaś wykorzystana seksualnie, w co nie uwierzyła jej matka. Kobieta wyrzuciła wówczas córkę z domu. Dziewczynka udała się do Mexico City i tam zamieszkała na ulicy. W stolicy spotkała starszą kobietę, która udzieliła jej schronienia.
Marzyłam, by studiować i zostać nauczycielką, ale nie wszystko się udało. Skończyłam podstawówkę, szkołę przygotowawczą i zaczęłam studia. Zabrakło mi jedynie oddania pracy dyplomowej. Nie zaznałam dzieciństwa, zabawy, bo całe życie musiałam pracować, żeby zarabiać na naukę- opowiadała o swoim życiu Marbella.
W wieku 22 lat Marbella poznała męża, z którym później miała trójkę dzieci. Mając 24 lata, kobieta urodziła syna, w późniejszych latach doczekała się także dwóch córek. Mąż Marbelli zginął w wypadku, przez co kobieta uwolniła się od przemocy z jego strony. By utrzymać dom, zmuszona była jednak zająć się prostytucją.
Mąż zginął w wypadku, to było dla mnie wyzwolenie, bo znęcał się nade mną. Poczułam ulgę, ale musiałam zająć się usługami seksualnymi, żeby zarobić na dom. (...) Nie byłam bogata, skądś musiałam wziąć pieniądze, żeby dzieciom nie brakowało, żeby miały gdzie spać, co jeść, a jak chorowały, zabrać je do lekarza- wspominała.
Młodsza z córek Marbelli zmarła w wieku 18 lat, po walce z białaczką. Jak zdradziła kobieta, leczenie jej pociechy było niezwykle trudne. Marbella sprzedała dom i zabrała córkę do Stanów Zjednoczonych, by tam mogła otrzymać niezbędną pomoc. Niestety 18-latki nie udało się uratować.
Prawda jest taka i nie wierzę, że którakolwiek z nas pracuje, bo to lubi. Wszystkie mamy jakąś historię. Jedne oszukał mężczyzna, inne zmuszone były przez potrzeby ekonomiczne. Każda ma swoją własną historię- mówiła przez łzy Marbella.
W Meksyku Martyna Wojciechowska poznała również Jose, który przez wiele lat działał jako stręczyciel w Mexico City. Mężczyzna odsiedział 11 lat w więzieniu i w programie przyznał, że był niegdyś złym człowiekiem i żałuje tego, co robił. Martyna spotkała się z Jose w dzielnicy La Merced, w której ten niegdyś działał. Mężczyzna wprost przyznał, że większość pracownic seksualnych w tym miejscu to osoby nieletnie. Stwierdził również, że większość kobiet trudniących się prostytucją to ofiary handlu ludźmi, które jednak nie mówią o tym otwarcie, bojąc się, że zostaną skrzywdzone.
W rozmowie z Martyną były stręczyciel zdradził, że "opiekunowie" pracownic seksualnych zwykle zabierają kobietom wszystkie zarobione pieniądze. Powrócił również pamięcią do własnej działalności. Jose rozkochiwał w sobie kobiety i obiecywał im wspólną przyszłość, sprawiając, że wierzyły, iż ma on nad nimi władzę. Wyjaśnił też, że policja może pomóc pracownicom seksualnym jedynie wówczas, gdy otrzyma zgłoszenie. Kobiety jednak żyją w zbyt dużym poczuciu strachu, żeby zdecydować się na podobny krok. Martyna zapytała swojego rozmówcę, co dzieje się, gdy świadczące usługi seksualne kobiety "stracą urodę i młodość". W odpowiedzi usłyszała, że wówczas przestają one być atrakcyjne dla klientów i w konsekwencji są wyrzucane na ulicę.
Była pracownicą seksualną. Odrzuciły ją własne dzieci
Dyrektorka domu spokojnej starości w programie zdradziła, że zanim Marbella została mieszkanką ośrodka, żyła na ulicy, w pobliżu śmietnika. Kobieta przesiadywała w parku, prosząc ludzi o pomoc. W końcu ktoś polecił jej udać się do przytułku, co mimo strachu, uczyniła. Jak wyjaśniła dyrektorka ośrodka, bliscy pracownic seksualnych najczęściej zrywają z nimi kontakt, gdy dowiadują się o nich prawdy. Choć prostytucja jest w Meksyku legalna, wciąż jest źle oceniana przez społeczeństwo. Marbella sama boleśnie tego doświadczyła. Została bowiem odtrącona przez własne dzieci.
Prowadziłam podwójne życie. Na zewnątrz byłam wielką panią, damą. Nikt nie wiedział, czym się zajmuję. Kiedy moje dzieci się dowiedziały, odrzuciły mnie, nie chciały mnie więcej widzieć. Dlatego jestem tutaj- wyznała.
Mimo odrzucenia ze strony najbliższych jej osób Marbella przed kamerą zapewniła, że postąpiłaby dokładnie tak samo - dla dobra swych dzieci. Kobieta zdradziła, że jej nieżyjąca pociecha chciała zostać prawniczką. Druga córka Marbelli zawodowo zajmowała się księgowością, zaś jej syn spełniał się jako nauczyciel. Jak wyznała 62-latka, dzieci nie odwiedziły jej ani razu, najpewniej nie mając też pojęcia, gdzie mieszka. Dyrektorka ośrodka, Jessica, w programie wyznała, że dla mieszkanek domu spokojnej starości szczególnie trudnym czasem jest Dzień Matki. Jej podopieczne nie mogą bowiem liczyć na telefony od dzieci czy pomoc od rodziny. Choć niegdyś kobiety te sądziły, że spędzą ostatnie dni życia z rodziną, zostały przez nią odrzucone, co niewątpliwie było dla nich ciężkie. Jak wyznała dyrektorka ośrodka, mieszkające w nim kobiety do końca mają nadzieję, że po śmierci zostaną pochowane przez bliskich i nie skończą w zbiorowym grobie.
Wiele mieszkanek domu spokojnej starości ma za sobą traumatyczne przeżycia. W programie "Kobieta na krańcu świata" widać było jednak, że bolesne doświadczenia nie odebrały im radości i chęci do zabawy czy wspólnych tańców. Jedna z pań, Normita, stwierdziła, że gdy zamieszkała wśród kobiet o podobnych doświadczeniach, poczuła, że żyje. Bohaterka odcinka Marbella przyznała zaś, iż ośrodek nauczył ją być szczęśliwą, żyć z własnymi problemami i iść naprzód. Zapytana, o czym marzy, 62-latka wspomniała o chęci opowiedzenia swojej historii.
Tak, jest coś, o czym marzę. Opisać swoje życie i powiedzieć rodzicom: wierzcie swoim córkom. Dziewczynka nie kłamie i nie potrafi powiedzieć: "skrzywdzili mnie". Dziewczynka ma prawo być dziewczynką, bawić się, wygłupiać i mieć na twarzy całus rodzica- powiedziała Marbella.
Zobacz również:
- Mówią na nią "Terminator". Dzięki niej 14-latki nie muszą być żonami i matkami
- Mariam pomaga w leczeniu niepłodności. Sama wiele przeszła, by zostać matką
Autor: Olga Konarzycka
Źródło zdjęcia głównego: x-news