Harvey Weinstein skazany za napaść seksualną
Harvey Weinstein, niegdyś wszechmocny producent, który rozdawał Oscary jak cukierki na planie "Zakochanego Szekspira", został ponownie skazany za napaść seksualną. Tym razem ława przysięgłych w Nowym Jorku, zdominowana przez kobiety, nie dała się zwieść łzawym wyjaśnieniom byłego potentata. Uznano go za winnego napaści na Miriam Haley, byłą asystentkę produkcji znaną z programu "Project Runway".
To właśnie od jego historii zaczęło się globalne trzęsienie ziemi pod nazwą #MeToo. Harvey Weinstein był jak domino – jego upadek pociągnął za sobą lawinę oskarżeń wobec potężnych ludzi w branży rozrywkowej. W 2020 roku usłyszał pierwszy wyrok. Wydawało się, że sprawiedliwość zatriumfowała. Ale potem wyrok został uchylony z powodu błędów proceduralnych.
Teraz jednak powraca na salę sądową – starszy, schorowany i coraz mniej wiarygodny. Tym razem nie pomogły ani jego protezy ortopedyczne, ani eleganckie garnitury, ani długie tyrady o "obopólnej zgodzie".
"Żałuję, że naraziłem na to moją rodzinę, że naraziłem na to moją żonę i zachowałem się niemoralnie. Naraziłem na to wielu przyjaciół i zraniłem bliskie mi osoby przez głupie działania, wiesz, o co mi chodzi? Ale nigdy nie były nielegalne, nigdy przestępcze, nic z tych rzeczy" – tłumaczył w wywiadzie, próbując rozmiękczyć opinię publiczną.
Ława przysięgłych, w której zasiadało siedem kobiet i pięciu mężczyzn, miała jednak zupełnie inne zdanie. Skazano go za napaść na Miriam Haley, ale uniewinniono w sprawie Kaii Sokola.
Co do Jessiki Mann – tu przysięgli nie doszli do porozumienia, więc decyzja jeszcze przed nami.
Harvey Weinstein spędzi dodatkowe siedem lat w więzieniu?
Teraz 73-letni Weinstein może otrzymać dodatkowe siedem lat za kratkami. Dla człowieka, który jeszcze niedawno był królem czerwonych dywanów i mecenasem wielkich karier, to dramatyczna perspektywa.
Reakcje? Jak zawsze w przypadku Weinsteina – skrajne. Dla jednych to triumf sprawiedliwości i dowód, że nawet najwięksi nie są ponad prawem. Dla innych – rozczarowanie, że nie wszystkie zarzuty zakończyły się skazaniem. Internet wrze, a media społecznościowe pełne są głosów wsparcia dla ofiar oraz frustracji wobec systemu prawnego.
Jedno jest pewne: Harvey Weinstein już nigdy nie wróci do roli hollywoodzkiego cesarza. Tym razem to nie kamera krzyczy "cięcie", ale Temida mówi "winny".
Autor: Aleksandra Głowińska
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images