„Zajazd Florencja” istnieje już od ponad 10 lat. Jerzy wybudował go dla swojej córki Żanety, która kończyła studia na kierunku hotelarstwo i marzyła o prowadzeniu restauracji. Lokal był w całości jej pomysłem, który okazał się wielkim sukcesem. Wszystko zmieniło się, kiedy Żaneta zginęła w tragicznym wypadku. „Zajazd Florencja” od tej pory istniał jedynie dzięki pracownikom, którzy uratowali miejsce przed zamknięciem. Zarówno Jerzy, jak i jego żona Jolanta nie byli w stanie zaangażować się w rozwój restauracji. W taki sposób lokal funkcjonował przez kilka lat. Po pewnym czasie matka Żanety zaczęła w końcu bywać w miejscu stworzonym przez córkę. Niestety zajazd zdążył już nieco podupaść. Menu na przestrzeni lat nie zmieniło się. W karcie nadal można znaleźć znane wszystkim dania, jak kotlet de volaille, czy żurek. Jerzy i Jolanta nie wyobrażają sobie, że mogliby zamknąć lokal. Oboje przyznają, że po tylu latach traktują swoich pracowników jak rodzinę, która uratowała restaurację przed upadkiem. Niestety od jakiegoś czasu Zajazd „Florencja” przynosi tylko straty. Jerzy z żoną, w przeciwieństwie do tragicznie zmarłej córki, nie znają się na prowadzeniu biznesu. Nie mają pojęcia, co zrobić, żeby znowu zaczęli odwiedzać ich goście. Na pomoc zdecydowali się wezwać Magdę Gessler.