Irena Santor o powrocie na scenę. "Trwam dzięki muzyce"

Irena Santor na premierze książki Doroty Goldpoint
Barbara Bursztynowicz zdradza tajemnice swojej roli w serialu "Szpital św. Anny"
Źródło: Materiały prasowe
Irena Santor, ikona polskiej sceny muzycznej, nieustannie inspiruje swoją postawą i podejściem do życia. Choć oficjalnie zakończyła karierę, nie przestaje być obecna w zawodowym świecie. W najnowszym wywiadzie opowiada o sile, jaką czerpie z muzyki, oraz o tym, co sprawia, że wciąż czuje się spełniona.

Irena Santor o muzyce, karierze i mentorowaniu innym

Nie lubi wielkich słów, unika pozy mistrzyni. Choć dla wielu artystów – zarówno tych z jej pokolenia, jak i młodszych – była wzorem i punktem odniesienia, ona sama nie widzi się w roli mentorki. Nadal się uczy, obserwuje scenę z ciekawością i pokorą, a inspiracji potrafi szukać tam, gdzie nikt by się jej nie spodziewał. Tak mówi o jednym z ostatnich muzycznych doświadczeń:

"Nie odważyłabym się radzić, nie wszystko wiem. Ciągle się uczę. Niedawno byłam na koncercie Lady Pank. Panasewicz śpiewa od 45 lat. Jak on to robi? Przecież to rock, wiem, z czym to się je. Struny głosowe zdarte, tryb życia nie do końca higieniczny. Słyszałam Lady Pank lata temu, kiedy było ciężko z nagłośnieniem, i dźwięk dosłownie uderzał w człowieka. Teraz technika pomaga – dźwięk jest mocny, ale okrągły, to dobre muzyczne doznanie. I ten Borysewicz... Wart grzechu – aranżer znakomity, ale i kompozytor. I teksty mają dobre. Od Panasewicza mogłabym się nauczyć, jak śpiewać tyle lat i nie zniszczyć sobie głosu. Bo jednak w pewnym momencie musiałam spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie szczerze: 'Irenko, struny głosowe prześpiewane. Koniec z występowaniem'" - mówi artystka w rozmowie dla "Twojego Stylu".

Irena Santor wróci na scenę?

Choć oficjalnie zakończyła karierę, życie – jak to bywa z prawdziwą sceną – potrafi napisać własny scenariusz. Gdy pojawiła się propozycja jubileuszowej trasy koncertowej, długo się wahała. Nie chciała mówić o tym "wielki powrót", nie czuła potrzeby stawania w świetle reflektorów. A jednak dała się przekonać – z ciekawości, z wdzięczności i może z odrobiny tęsknoty. Dziś mówi o tym z uśmiechem i czułością.

"Bałam się tylko, że publiczność nie zechce zaakceptować repertuaru. Ale okazuje się, że moje piosenki nadal brzmią ludziom w pamięci. [...] Scena, cóż, za każdym razem, gdy na niej stoję, cieszę się, że mogę jeszcze raz usłyszeć swoje piosenki. Dlatego tak długo żyję! Trwam dzięki muzyce" - mówiła.

Czytaj także