Życie Ewy Błaszczyk nie było usłane różami. W 2000 roku pożegnała ukochanego męża Jacka Janczarskiego, a dokładnie 100 dni później, w wyniku zakrztuszenia się tabletką, jej córka Aleksandra zapadła w śpiączkę. W jednym z ostatnich wydań "Dzień Dobry TVN", aktorka wróciła pamięcią do tragedii sprzed lat. "Pierwszy rok to mnie w ogóle nie było" - wyznała.
Ewa Błaszczyk to utalentowana i doceniania przez widzów aktorka, która również czaruje fanów swoim głosem. Artystka znana jest także ze swojej działalności w fundacji "Akogo?" oraz w klinice "Budzik". Ewa Błaszczyk została boleśnie doświadczona przez los z powodu straty męża oraz śpiączki jednej z córek. Aktorka skończyła 70. urodziny i zdecydowała się na szczerą rozmowę o jej obecnym życiu.
Ewa Błaszczyk od 25 lat żyje pomiędzy sceną a szpitalnym łóżkiem swojej córki. W dniu 70. urodzin nie świętuje — nadal walczy. Straciła męża, a chwilę później jej córka zapadła w śpiączkę. Zamiast się poddać, stworzyła klinikę, w której dziś inni odzyskują życie. "Nie wierzę w cud, wierzę w naukę" - mówi kobieta, która z bólu uczyniła misję.
Ewa Błaszczyk przed laty musiała zmierzyć się z rodzinną tragedią. 11 maja 2000 roku jej córka zakrztusiła się tabletkę i od czasu przebywa w śpiączce. Aktorka w najnowszym wywiadzie wróciła pamięcią do tamtego dnia. Opowiedziała również o tym, co przed laty usłyszała od lekarza, a także wyjaśniła, w jaki sposób Aleksandra komunikuje się z otoczeniem.