Robert z "ŚOPW" po raz pierwszy tak szczerze o córce. "Bałem się, że ją stracę" [TYLKO U NAS]

Aneta i Robert Żuchowscy
Aneta Żuchowska ze "ŚOPW" o jej małżeństwie po urodzeniu dziecka
Źródło: cozatydzien.tvn.pl
28 października 2023 roku Robert Żuchowski i Aneta Żuchowska poinformowali, że zostali rodzicami drugiego dziecka. Ich córeczka, Hania, urodziła się jako ekstremalnie skrajny wcześniak. Dziewczynka przyszła na świat w 24. tygodniu ciąży. Prognozy były bardzo ostrożne. W rozmowie z TVN.pl uczestnik "Ślubu od pierwszego wejrzenia" po raz pierwszy otworzył się na temat walki o życie córki. "Lekarza mówili, że musimy przygotować się na najgorsze" - mówi nam. Do sieci trafiła również piosenka, którą napisał dla dziewczynki. "Przez plastik" chwyta za serce.

Robert z "ŚOPW" napisał piosenkę o córce. Słowa utworu "Przez plastik" chwytają za serce

Aleksandra Głowińska: Co cię skłoniło do napisania utworu "Przez plastik"? 

Robert Żuchowski: Przyszło to czysto naturalnie. Do szpitala, w którym była Haneczka, mieliśmy ok. 1h drogi. Z racji tego, iż ktoś z nas musiał zostać z Mieszkiem, jeździliśmy tam na zmianę. Będąc w trasie, często myślałem o tej całej sytuacji i to był początek. Pamiętam, że to właśnie podczas podróży autem po raz pierwszy zanuciłem refren „Tylko plastik dzieli nas…”

Kiedy powstała całość? 

Ponad rok temu. 

Podczas nagrań wróciły wszystkie wspomnienia? 

Tak, zdecydowanie nie było to łatwe, jednak starałem się podejść do tego zadaniowo i zrobić to, co do mnie należy. Nie będę czarował, że mimo to emocje często brały górę.

Robert z "ŚOPW" o przedwczesnym porodzie żony. "Bałem się, że je stracę"

Jak z twojej perspektywy wyglądał dzień, kiedy Hania przyszła na świat?

To był strasznie ciężki dzień. Ze względu na zagrożoną ciążę, Aneta została zabrana na salę przedporodową. Dostała leki. Rozmawialiśmy do późnego wieczora. Wszystko było ok. W końcu poszedłem na parking. Spędziłem noc w aucie przed szpitalem. Kiedy wróciłem nad ranem, byłem w szoku.

Co się stało?

 Z Anetą był słaby kontakt.

A lekarze? Tłumaczyli to jakoś?

Kiedy zapytałem, co się dzieje, usłyszałem, że to prawdopodobnie przez leki. Intuicja podpowiadała mi, że nie mogę siedzieć bezczynnie. Poprosiłem doktor prowadzącą o rozmowę i stanowczo dałem do zrozumienia, że mają działać natychmiast i na nic nie czekać, bo gołym okiem widać, co się dzieje. Byłem pewny, że jest bardzo źle. Około 15 minut później Aneta została zabrana na salę. Bałem się, że je stracę…

Pamiętasz pierwsze słowa lekarza po porodzie?

Tylko tyle, że wszystko się udało. Więcej niestety nic. 

Kiedy mogłeś zobaczyć córkę?

Pierwszy raz zobaczyłem Hanię, kiedy pielęgniarki przejeżdżały z nią obok mnie. Zatrzymały się na chwilkę. Trwało to dosłownie kilka sekund. Była bardzo malusieńka z ogromna ilością podłączonych przewodów, zawinięta w folie w inkubatorze.

Jakie były prognozy?

 Lekarze mówili, że musimy przygotować się na najgorsze, ponieważ nie ma dużych szans na przeżycie dziecka. Oczywiście mówili też, że będą robić wszystko, by Hani się udało.

Co czuje rodzic, kiedy słyszy, że "musicie przygotować się na najgorsze"? 

To jest coś strasznego. Coś niewyobrażalnego. Według mnie - można być tego świadomym ryzyka, ale przygotować się nie da.  

Czuliście wsparcie najbliższych?

Tak. Bliscy zawsze nas wspierają i odwrotnie. W każdej wolniejszej chwili wisiałem ze wszystkimi na zmianę na telefonie - dawali zawsze ogromne wsparcie i byli w tych trudnych momentach z nami.

Jak wyglądała walka o życie córki w pierwszych dobach i tygodniach?

Ciągła sinusoida. Raz lepiej, raz gorzej. Jeździliśmy do szpitala codziennie. Ale nie tylko. Każdego wieczora dzwoniliśmy i pytaliśmy, czy na pewno wszystko w porządku. U takiego maluszka stan zdrowia może zmienić się bardzo szybko. 

Były momenty, kiedy traciliście nadzieję?

Nigdy. Nawet na moment nie straciliśmy wiary w naszą wojowniczkę! 

Jak udało ci się pogodzić opiekę nad starszym synem, codzienność i ciągłe wizyty w szpitalu?

Miesio w tym najtrudniejszym okresie uczęszczał do żłobka i dzięki temu udawało się to wszystko jakoś pogodzić. Nie był to dla nas łatwy czas, ale wiedzieliśmy że musimy dać radę. I daliśmy.

Jak wyglądały wasze codzienne spotkania z córką w szpitalu?

Na samym początku nie mogliśmy jej nawet dotknąć. Siedzieliśmy przy inkubatorze, patrząc na 700 gramową istotkę, która walczy o życie. Z czasem, stopniowo, małymi krokami, to się zmieniało. Od pierwszego dotyku w inkubatorze, po przebieranie pieluszki, aż do kangurowania. 

Pamiętasz moment, kiedy mogłeś ją pierwszy raz przytulić?

Tak, zdecydowanie. Nigdy tego nie zapomnę. Przepiękna chwila. Pamiętam, że wtedy malutka się bardzo wtuliła we mnie. Poczułem, że bardzo potrzebuje bliskości rodzica. Do dzisiaj cały czas tak ma. Uwielbia się przytulać. 

Jakie były największe trudności podczas tych sześciu miesięcy w szpitalu?

Największą trudnością jest zawsze ta niepewność jutra. Nie wiesz, czy zastaniesz swoje dziecko w tym samym miejscu. Czy coś złego się nie wydarzy. 

Był ktoś – lekarz, pielęgniarka – kto szczególnie zapisał się w Waszej pamięci?

Większość całej kadry klinki neonatologii w Szpitalu Uniwersyteckim im. Jana Biziela w Bydgoszczy, a szczególnie Pani doktor prowadząca Arleta Zajączkowska-Sadlok - świetna osoba. Haneczka była cały czas pod jej opieką i bardzo wiele jej zawdzięczamy, jak i również Pani kierownik oddziału dr Iwona Sadowska-Krawczenko.