Wywiad obejrzysz na górze strony.
Choć nazwisko odziedziczyła po znanym dziennikarzu, a aktorską drogę wybrała jak mama, Zofia Świątkiewicz konsekwentnie idzie własną ścieżką. W szczerej rozmowie wspomina dom rodzinny, mówi o tym, jak wyglądała jej edukacja w łódzkiej filmówce i jak odnajduje się w zawodzie aktorki. Zdradza też, jak poradziła sobie ze stratą taty i jaką rolę odgrywa w jej życiu matka chrzestna – Agata Młynarska. To opowieść o rodzinie, sztuce i dojrzewaniu do własnych wyborów. Zapraszamy.
Zofia Świątkiewicz o relacji z mamą. Jaka naprawdę jest Joanna Kurowska?
Zofia Świątkiewicz była gościnią 4. odcinka cyklu "Jacy rodzice, takie dzieci? 2" Aleksandry Czajkowskiej na tvn.pl. W rozmowie powiedziała o tym, jakie ma relacje z mamą.
- My zdecydowanie się przyjaźnimy. Ja czasem zapominam, że Joanna jest moją mamą i do niej mówię Jo. Mam na moją mamę właściwie trzy określenia. Często mówię do niej mamuś, ale zdecydowanie częściej mówię Halino, Krystyno i Jo - wyznała.
Zofia Świątkiewicz w rozmowie powiedziała również, że od dziecka wiedziała, że jej mama jest osobą powszechnie znaną.
- Nie wiedziałam, że to jest coś ważnego. I dalej nie traktuję tego jako coś ważnego, bo traktuję to jako każdą inną pracę. Ale pamiętam, jak moja mama mi powiedziała, że poszłam pierwszy dzień do przedszkola i pytałam dzieci, w jakiej telewizji pracują ich rodzice (śmiech). Bo mój tata był dziennikarzem, a moja mama aktorką i oboje pracowali w telewizjach. Ja wiedziałam o tym, bo rozmawialiśmy o tym przy stole, więc to był dla mnie w ogóle szok, że jak to rodzice moich koleżanek i kolegów nie pracują w telewizji? (śmiech) - mówiła.
Córka Joanny Kurowskiej zaznaczyła, że dopiero na studiach pokrewieństwo robiło na jej rówieśnikach spore wrażenie, jak i również na niektórych pedagogach. Często była porównywana do mamy?
- Przez całe życie jestem dość często porównywana do mojej mamy, a my jesteśmy kompletnie różne — wyznała i dodała, czy starała się z tym walczyć.
Staram się w życiu nie nakładać na nic takiej ogromnej presji, bo uważam, że każdy będzie tą osobą, którą musi być. Jeżeli ja nie będę jakimś gigantycznym, wielkim i najlepszym aktorem, to jest okej. Bo jeżeli wszyscy by byli wielcy, gigantyczni i najlepsi, to nie byłoby takich ludzi. Więc to jest w porządku. Ja na siebie bardzo mało nakładam presji. Oczywiście jestem pracowita i się zmieniam, pracuję nad sobą na tyle, ile mogę. Ale ja w ogóle staram się nie porównywać do mojej mamy, bo to jest kompletna inna jednostka. Ja jestem dobra w innych rzeczach- wyznała.
Zofia Świątkiewicz o śmierci taty. Jak przeżyła żałobę?
Kiedy Zofia Świątkiewicz miała 13 lat, zmarł jej tato — Grzegorz Świątkiewicz. Jej mama — Joanna Kurowska mimo żałoby i wielkiej straty stanęła na wysokości zadania i zrobiła wszystko, aby jej córka czuła miłość i wsparcie. Jak po latach Zofia wspomina tamten czas? Czy była w stanie wówczas przejść przez etap żałoby?
- Ona przyszła do mnie zdecydowanie później. Ja nie wiem, czy jakiekolwiek dziecko w wieku 13 lat jest w stanie coś tak trudnego zrobić. Żałoba jest strasznie trudna. Ja żałobę po tacie przechodziłam jeszcze wiele, wiele lat później, bo to nawet nie jest żałoba po konkretnej osobie. Przecież ja taty do końca nie mogłam poznać, bo nie znam tych jego rejonów dorosłych, ale to jest żałoba po tej relacji, która mogłaby być. Po relacji właśnie z ojcem, której mało bardzo doznałam w życiu. I to jest właśnie żałoba po jakiejś części swojego dzieciństwa, nawet nie po konkretnej tej osobie. Ja zresztą do tej pory przechodzę jakieś części żałoby — powiedziała aktorka.
Nie wiem, czy to się kiedykolwiek skończy. Żałobę po rodzicu chyba zawsze się przechodzi, bo zawsze człowiek myśli gdzieś nawet z tyłu głowy, że fajnie jakby był teraz mój rodzic, albo ciekawe, co by się stało, co by tata powiedział, co by tata zrobił. Ja teraz zresztą właśnie mam chłopaka i myślimy o takich rzeczy jak ślub... Zawsze będę miała z tyłu głowy to, kto mnie odprowadzi do ołtarza. Już moja mama trzy tysiące razy powiedziała, że to będzie ona (śmiech), ale zawsze mam tę myśl, że po prostu przez życie idzie się z jednej strony z mamą, a z drugiej strony powinien być tata, a tam jest pusto. No i co teraz?- dodała.
Joanna Kurowska w wywiadach podkreślała, że musiała wówczas "wziąć się w garść" ze względu na małą córkę i funkcjonować jak dotąd, aby się nie załamać i nie pogrążyć w żałobie. Jak ten moment wspomina Zofia Świątkiewicz?
- Dla takiej osoby 13-letniej jak ja, świat się zatrzymał. W ogóle osoba, która przeżywa taką silną żałobę, nie wie, co się dzieje. Kompletnie nowa, dziwna sytuacja, z którą człowiek sobie nie może poradzić. Mój tata zmarł w najgorszym momencie, jakim mógł. [...] Ja od początku o tym rozmawiałam z ludźmi, ja mam taką tendencję do prześmiewania różnych rzeczy, co mi pomaga w życiu. Do tej pory mówię, że najlepsze żarty były moje na stypie taty. To po prostu była taka próba poradzenia sobie śmiechem. Z moją mamą rozmawiamy o wszystkim, z innymi ludźmi też staram się raczej być otwarta. Mam oczywiście jakieś tematy, o których nie mówię, ale staram się być otwarta. Uważam, że ja nie mam w sobie tematów tabu, więc ja o tym od razu rozmawiałam, nawet tak jak z tobą teraz rozmawiam. To jest ludzka rzecz, śmierć jest ludzką rzeczą. Ale ja właśnie myślę, że takiej rzeczy ciężkiej w życiu to chyba nie można nigdy do końca przejść — powiedziała.
Zofia Świątkiewicz o relacji z Agatą Młynarską
Matką chrzestną Zofii Świątkiewicz jest wieloletnia przyjaciółka jej mamy, jak i również znana dziennikarka — Agata Młynarska. Jakie mają relacje?
- Zawsze miałyśmy super kontakt. Agata była pierwszą osobą, która mnie zobaczyła na ziemi, pierwszą osobą, która mnie dotknęła. Mój tata zwiał z porodówki. Odesłali go chyba do domu, bo zemdlał. I nie doczekał momentu, żeby mnie zobaczyć (śmiech). Mama za każdym razem inaczej opowiada tę historię i za każdym razem niekorzystnie dla mojego taty (śmiech). Moja mama siedziała sama i zadzwoniła do Agaty, bo to jest jej najlepsza przyjaciółka od chyba 30 lat. Przyjechała Agata. Lekarz czasem pozwala komuś to dziecko wyjmować. No i Agata się zgłosiła na ochotnika — wzięła mnie w ręce i pierwsze, co powiedziała do mojej mamy - (tutaj dodam, że mój tata był najcudowniejszym człowiekiem na świecie, ale nie był najbardziej urodziwy, przynajmniej jak był starszy) — i Agata pierwsze, co powiedziała do mojej mamy, to to że wyglądam jak Grzechas [Grzegorz Świątkiewicz przyp. red.]. Moja mama powiedziała, że jej się odechciało rodzić w tym momencie, że to był już koniec (śmiech). A naprawdę wyglądałam dokładnie jak mój ojciec. Bardzo długo potem wyglądałam jak teściowa mojej mamy. Więc to w ogóle była zdrada (śmiech) - dodała Zofia.
Z moją matką chrzestną mam super kontakt. Bardzo często Agata do mnie dzwoni, zaprasza mnie. Czuję się trochę, jakbym była tylko jej córeczką. W sumie jest moją matką chrzestną. Ja jej zawsze daje kwiaty na Dzień Matki. Jesteśmy trochę rodziną. A nawet nie trochę – jesteśmy po prostu rodziną. Staram się być w jej życiu. Ale wiadomo, jak to jest – jak się jest człowiekiem w wieku lat dwudziestu paru, to nie ma się tak dużo czasu. Widzimy się. Ja ją uwielbiam. Uważam, że jest po prostu wspaniała – i jako dziennikarka, i jako osoba. Jest po prostu cudowna. [...] Jest po prostu chodzącą miłością, wspaniałą, dobrą, przepełnioną miłością osobą- wyjawiła Zofia Świątkiewicz.
Całą rozmowę obejrzycie na górze strony. "Jacy rodzice, takie dzieci? 2" to autorski cykl rozmów wideo na tvn.pl prowadzony przez Aleksandrę Czajkowską. W rozmowach biorą udział dzieci gwiazd, które dorastały w blasku fleszy. Sprawdzamy, czy dzieci zawsze idą w ślady swoich rodziców, czy jednak obierają własny kierunek.
Autorka/Autor: Aleksandra Czajkowska