Siostra Joanny Kołaczkowskiej zdradziła, jak wyglądały jej ostatnie chwile. "Nie chciała rozpaczy"

Joanna Kołaczkowska
"Autentyczni". Justyna Kowalczyk-Tekieli o trudnych sytuacjach w życiu. Jak poradziła sobie ze śmiercią męża?
Źródło: TVN
Joanna Kołaczkowska zmarła w wyniku choroby nowotworowej. Aktorka w najtrudniejszych chwilach mogła liczyć na wsparcie rodziny oraz znajomych. Siostra gwiazdy Kabaretu Hrabi Agnieszka Kamys, oraz jej przyjaciółka Małgorzata Olejarz udzieliły wywiadu, w którym wspominały ostatnie chwile Joanny Kołaczkowskiej.

Tak wyglądały ostatnie dni Joanny Kołaczkowskiej

Joanna Kołaczkowska zmarła 17 lipca 2025 roku z powodu nowotworu mózgu. Gwiazda Kabaretu Hrabi kilka miesięcy wcześniej wycofała się z działalności artystycznej i skupiła się na leczeniu. Mogła liczyć na wsparcie nie tylko najlepszych lekarzy, ale także na rodzinę, znajomych oraz fanów.

Joanna Kołaczkowska szczególnie blisko była z Dariuszem Kamysem, kolegą z zespołu i jednocześnie mężem jej ukochanej siostry, Agnieszki Kamys. Do grona jej najbliższych przyjaciół należała także Małgorzata Olejarz. Obie kobiety były przy Joannie Kołaczkowskiej do końca jej dni, a teraz opowiedziały o ostatnich chwilach aktorki.

Rozmawiałyśmy o chorobie spokojnie, bo Asia nie chciała rozpaczy. Staraliśmy się być silni, by nie pokazywać jej naszego bólu i łez. "Przyjedź do mnie, Gosiu" — powiedziała, więc pojechałam i byłam do samego końca. Chodziłyśmy na spacery, żartowałyśmy, wspominałyśmy, gadałyśmy głupoty, robiłyśmy ćwiczenia oddechowe i głosowe, nagrywałyśmy sobie improwizowane słuchowiska. Cieszyła się z tego
- powiedziała Małgorzata Olejarz w rozmowie z "Twoim Stylem".

Siostra Joanny Kołaczkowskiej o niezwykłym doświadczeniu przed śmiercią artystki

Agnieszka Kamys w rozmowie z magazynem "Twój Styl" podzieliła się bardzo osobistą historią. Tuż przed śmiercią Joanny Kołaczkowskiej doświadczyła bowiem wręcz mistycznej sytuacji.

Na cztery dni przed jej odejściem wydarzyło się coś, czego nie potrafię nazwać inaczej niż spotkaniem na granicy światów. Trzymałam ją za rękę, zamknęłam oczy i poprosiłam: "Asia, jeśli chcesz, mów do mnie". I wtedy w sercu usłyszałam jej głos — spokojny, pewny. Powiedziała, że nic ją nie boli i jest spokojna. A kiedy spytałam, gdzie jest, odpowiedziała: "Stoję przed bramą". Widziałam tę bramę. Ogromną, ciężką, nowoczesną, zbudowaną z dwóch monumentalnych płyt w kolorze ecru. Przez otwarte wrota widać było światło i ludzi, którzy wchodzili tam powoli, w swoim tempie. Powiedziałam jej: "Asia, dalej już nie pójdę, musisz iść sama". I ona poszła
- opowiadała Agnieszka Kamys.