P. Diddy i jego syn oskarżeni. Mieli dopuścić się brutalnego gwałtu zbiorowego

Justin Combs i P. Diddy
Na planie "Skazanej". Jak wyglądały ostatnie dni?
We wtorek zakończył się etap przedstawiania dowodów przez prokuraturę federalną w procesie przeciwko P. Diddy'emu. W międzyczasie do sądu w Nowym Jorku wpłynął nowy pozew. Kobieta z Luizjany oskarżyła Seana Combsa oraz jego syna Justina o zbiorowy, brutalny gwałt. Głos w sprawie zabrał już adwokat rapera.

Trwa proces przeciwko Seanowi Combsowi

P. Diddy był uważany za jednego z największych potentatów muzycznych na świecie. Słynny raper nie tylko zbudował imperium finansowe, ale także wylansował wiele gwiazd. Od dawna krążyły jednak na jego temat niepochlebne plotki, które wręcz mroziły krew w żyłach. Niedawno okazało się, że prawdopodobnie były one prawdziwe.

Sean Combs został zatrzymany przez policję na jesieni 2024 roku. Wówczas muzyk usłyszał poważne zarzuty, takie jak między innymi handel ludźmi, zmuszanie do prostytucji, liczne gwałty i przestępstwa na tle seksualnym, wymuszanie haraczy oraz porwania. P. Diddy miał być szefem zorganizowanej grupy przestępczej i trafił do aresztu na nowojorskim Brooklynie. Agenci federalni przeszukali wille należące do miliardera, znajdując w nich obciążające go dowody. Przeciwko Seanowi Combsowi wystąpiło 120 osób. Spora część z nich w momencie, gdy miało dojść do nadużyć ze strony rapera, była wówczas nieletnia.

We wtorek 24 czerwca 2025 roku zakończył się etap przedstawiania dowodów przez prokuraturę federalną w procesie przeciwko P. Diddy'emu. Raper od początku utrzymuje, że jest niewinny. Na ostatniej rozprawie oświadczył jednak, że nie zamierza składać zeznań. Sąd w Nowym Jorku nie wydał jeszcze wyroku. Seanowi Combsowi grozi dożywocie.

P. Diddy i jego syn oskarżeni o brutalny grupowy gwałt

W momencie los Seana Combsa wisi wręcz na włosku, do sądu napływają nowe wnioski przeciwko raperowi. Najnowszy pozew został złożony przez kobietę z Luizjany, która twierdzi, że została zgwałcona przez trzech zamaskowanych mężczyzn. Wśród ich miał był P. Diddy, a za zorganizowaniem akcji stał ponoć jego syn Justin Combs.

Do zeznań dotarł portal Page Six. Syn muzyka miał nakłonić ofiarę do przyjazdu do Kalifornii, obiecując jej pomoc w znalezieniu pracy w branży rozrywkowej. Do wszystkiego miało dojść w kwietniu 2017 roku. Kobieta zamieszkała na kilka dni w domu w Beverly Hills razem z Justinem Combsem. Potem oboje przenieśli się do Los Angeles, gdzie oskarżycielka miała otrzymać ofertę pracy. Niedługo później dowiedziała się, że nie może opuszczać willi.

Początkowo nic nie wzbudziło jej niepokoju. Wszystko zmieniło się, gdy została poczęstowana alkoholem, marihuaną oraz podejrzanymi tabletkami. Kobieta zażyła wszystkie dostarczone jej substancje, a następnie zobaczyła w domu trzech zamaskowanych mężczyzn. Jednym z nich miał być P. Diddy. Powódka rozpoznała go między innymi po głosie, a także po tym, że Justin Combs zwracał się do niego per "tatku".

Pokrzywdzona zeznała, że została zaprowadzona do sypialni, gdzie następnie każdy z mężczyzn miał ją zgwałcić. Kobieta dodała, że zbiorowy gwałt miał trwać od soboty wieczorem aż do niedzielnego popołudnia. Dzień później została odwieziona na lotnisko. W sprawie zabrał już głos prawnik P. Diddy'ego, który wszystkiemu zaprzeczył.

Bez względu na liczbę pozwów, nie zmieni to faktu, że pan Combs nigdy nie dopuścił się napaści seksualnej ani handlu ludźmi – ani wobec dorosłych, ani wobec nieletnich. Żyjemy w świecie, w którym każdy może złożyć pozew z dowolnego powodu. Na szczęście istnieje sprawiedliwy i bezstronny proces sądowy, który pozwoli ustalić prawdę, a pan Combs jest przekonany, że zostanie oczyszczony z zarzutów w sądzie
- przekazał mediom adwokat rapera.
Justin Combs i P. Diddy
Justin Combs i P. Diddy
Źródło: Getty Images North America