Marcin Bosak mierzył się z depresją. "Przeżyłem totalny kryzys"
Marcin Bosak szczerze przyznaje, że ostatnie lata były dla niego niezwykle wymagające. Aktor stanął w obliczu poważnych problemów zdrowotnych. Otrzymał diagnozę depresji, która stopniowo odbierała mu energię, poczucie sensu i chęć do działania.
"Byłem w procesie psychoanalizy, ale w pewnym momencie zacząłem czuć się nim wyczerpany. Przeżyłem totalny kryzys. Czułem się fatalnie. Moja terapeutka zasugerowała, żebym skonsultował się z psychiatrą. Bardzo bałem się tego spotkania. W sumie trwało ponad dwie godziny. Dowiedziałem się podczas niego, że choruję na depresję i bez wsparcia farmakologicznego z tego nie wyjdę. Odebrałem to jako porażkę. Do tej pory wydawało mi się, że skoro jestem facetem, to sam ze wszystkim sobie poradzę. Wspomaganie się tabletkami nijak nie łączyło mi się z moimi wyobrażeniami na własny temat. Bałem się też, że jak już zacznę je brać, to będę musiał robić to już do końca życia. I że ucierpi na tym moja emocjonalność, na której przecież opiera się moja praca" - wyznał w rozmowie z Miałem Misiorkiem dla Plejady.
Aktor nie pozostał bierny i szybko skonsultował swój stan ze specjalistą. Podjął farmakologiczne leczenie, dzięki któremu po czasie odzyskał psychiczną równowagę.
Okazało się, że moje lęki były niepotrzebne. Mamy dziś nowoczesne leki, które działają w konkretny sposób i w niczym nas nie ograniczają. [...] W sumie przyjmowałem leki przez jakieś trzy lata. Pierwsza próba ich odstawienia się nie powiodła, ale od trzech lat żyję już bez wsparcia farmakologicznego. [...] Odzyskałem poczucie sprawczości. Zaakceptowałem siebie takim, jakim jestem. Daje mi to olbrzymią siłę. [...] Mam świadomość, że może coś na tym stracę. Natomiast wiem też, jak bardzo skorzystam na byciu blisko siebie i mówieniu prawdy. To dla mnie najcenniejsze" - dodał.
Marcin Bosak otrzymał tragiczną diagnozę nowotworu. Operacja w Polsce była niemożliwa
Nie wszyscy wiedzą, że oprócz zmagań z depresją, w życiu Marcina Bosaka wydarzyła się kolejna tragedia. Aktor dowiedział się, że choruje na nieoperacyjną w Polsce odmianę niezłośliwego nowotworu. Ratunek znalazł za granicą — zabieg odbył się w Belgii.
"Nigdy nie miałem raka. To był, a w zasadzie jest niezłośliwy nowotwór – najłagodniejsza możliwa wersja wyściółczaka. W 90 proc. został on wycięty, ale jego 10 proc. wciąż jest w moim organizmie. Jestem pacjentem Centrum Onkologii i raz w roku robię badania kontrolne. Problemem natomiast były jego rozmiar i położenie. Nikt w Polsce nie chciał podjąć się operacji. Dlatego przez wiele miesięcy starałem się, by dostać zgodę prezesa NFZ-u na przeprowadzenie jej w Belgii" - wyjawił.
Choć polscy lekarze nie dawali mu większych szans, celebryta nie poddał się i z determinacją walczył o swoje zdrowie. Przeszedł intensywną rehabilitację, stopniowo odzyskując sprawność. To doświadczenie sprawiło, iż jeszcze bardziej docenił życie.
"Wiem, że to był cud. Słyszę to od lekarzy za każdym razem, gdy robię badania kontrolne. Neurolodzy powtarzają mi, że mam takie szczęście, że powinienem grać w totka. Życie już wygrałem" - podsumował.
Autor: Aleksandra Piwowarczyk
Źródło zdjęcia głównego: MWMEDIA