Dawid, właściciel „Sale & Pepe” może powiedzieć o sobie, że „z niejednego pieca jadł chleb”. Pracował jako piekarz , prowadził komis samochodowy; był także zatrudniony w Niemczech, Anglii i Szwecji. Mając za sobą różne doświadczenia zawodowe, postanowił zaryzykować. Razem z przyjacielem otworzył własny lokal - tak narodziło się „Sale & Pepe”, w założeniu - prawdziwie włoska pizzeria.
Kiedy Dawid zainwestował swoje pieniądze, w ostatniej chwili z przedsięwzięcia wycofał się jego wspólnik. Mężczyzna poczuł się oszukany, ale przede wszystkim, został sam z biznesem, na którym się nie znał. Szczęście mu jednak sprzyjało, bo poznał swoją obecną partnerkę Dorotę, która pomogła mu w prowadzeniu pizzerii. Para nie zatrudniła pracowników, czego wynikiem było to, że oboje pracowali po kilkanaście godzin dziennie przez siedem dni w tygodniu. Dwa lata ciężkiej pracy, zaangażowanie i prawdziwy piec do pizzy opalany drewnem przyniosły efekty, może nie spektakularne, ale „Sale & Pepe” zdobyło grono zadowolonych klientów. Niestety wszystko zaczęło się psuć, kiedy Dorota urodziła dziecko, a Dawid musiał zatrudnić pracowników. Niestety okazało się, że właścicielowi „Sale & Pepe” z trudem przychodzi zarządzanie ludźmi - najchętniej sam by wszystko kontrolował i robił. Dawid jest przemęczony, często bywa rozdrażniony i nie ma do nikogo zaufania, a jego pizzeria jest również w coraz gorszej kondycji. Tym razem o pomoc Magdę Gessler poprosili nie właściciele, a jedna z klientek „Sale & Pepe”.