Już wkrótce na antenie TVN zadebiutuje 15. sezon programu "Kobieta na krańcu świata". W oczekiwaniu na nowe odcinki przypominamy niezapomniane bohaterki, które Martyna Wojciechowska spotkała podczas swych poprzednich podróży. W 12. sezonie programu podróżniczka odwiedziła Ghanę. Kraj jest w światowej czołówce producentów kakao, wśród państw afrykańskich jest też liderem w wydobyciu złota. Martyna zawitała jednak do Ghany, by przyjrzeć się tamtejszej branży pogrzebowej. Poznała też kobietę, która zarabia na życie, płacząc na pogrzebach.
"Kobieta na krańcu świata". Veronica jest zawodową płaczką na pogrzebach
Zawodowe płaczki już od wielu lat są stałym elementem pogrzebów w Ghanie. W kraju tym pochówek jest niezwykle istotnym elementem kultury - branża pogrzebowa zatrudnia wiele osób, a relacje z ceremonii pogrzebowych transmitowane są w telewizji i można je oglądać nawet na ulicy. Uwagę niewątpliwie zwracają również klepsydry informujące o odejściu danej osoby i szczegółach ostatniego pożegnania. Plakaty z wizerunkami zmarłych rozwieszane są przy drogach, na domach czy ogrodzeniach, a niektóre z nich wyglądem przypominają billboardy.
Ludzie w Ghanie mawiają, że człowiek dopiero po śmierci dowiaduje się, jak wiele osób go kochało. Dlatego też rodziny zmarłych, z szacunku do nich, starają się dbać o to, by na ceremoniach pogrzebowych zjawiało się jak najwięcej żałobników. Martyna Wojciechowska przyjechała do Ghany, by spotkać się z Veronicą, która jest zawodową płaczką, wynajmowaną przez bliskich zmarłych. Jak wyjaśniła w programie "Kobieta na krańcu świata", to organizator pogrzebu decyduje o tym, ile płaczek powinno zjawić się na ceremonii, zazwyczaj jednak obecnych jest przynajmniej 5 kobiet. Jeśli zaś chodzi o cenę, zależy ona od liczby zatrudnionych płaczek oraz rozmiaru samej uroczystości. Duże znaczenie ma również zakres świadczonych przez płaczki usług.
Jeśli ktoś myśli, że za tarzanie się po ziemi w histerii weźmiemy tyle samo, co za zwykły płacz, to jest w błędzie. Zawsze możemy nie przyjąć oferty albo się targować. Ten zawód polega na targowaniu się- wyjaśniła Veronica.
Martyna Wojciechowska poznała pogrzebowe zwyczaje w Ghanie. Oryginalne trumny to dopiero początek
Będąc w Ghanie, Martyna Wojciechowska poznała wiele interesujących szczegółów tamtejszych pogrzebów. Podróżniczka miała okazję odwiedzić m.in. znanego na całym świecie artystę zajmującego się wytwarzaniem trumien. Jednym z jego klientów był były prezydent USA, Jimmy Carter. Paa Joe, bo o nim mowa, ma w swojej ofercie wyjątkowo oryginalne modele. Martyna na własne oczy zobaczyła trumny w kształcie ryby, orła czy butelki coli. Wygląd trumien zależy od tego, czym zmarły zajmował się za życia. Ich ceny wahają się w granicach 4-5 tysięcy dolarów, czyli w przeliczeniu około 20 tysięcy złotych. Jak przyznała Wojciechowska, choć śmierć kojarzy się ze smutkiem, na widok trumien w Ghanie trudno się nie uśmiechnąć.
Tutaj w Afryce, w Ghanie, gdy ktoś umiera, rodzina organizuje specjalne spotkanie, żeby wybrać dla niego odpowiednią trumnę. Dla farmera, na przykład, mogą wybrać trumnę w kształcie cebuli.- wyjaśnił Martynie Paa Joe.
Organizacja ceremonii pogrzebowej jest w Ghanie dużym wyzwaniem - i to nie tylko z uwagi na trud pożegnania z bliską osobą. Martyna miała okazję porozmawiać z Manase, mężczyzną, który lada dzień miał pochować żonę. Ceremonia odbyła się dopiero dwa miesiące po śmierci kobiety. Jednym z powodów były koszty pogrzebu, które w Ghanie są niezwykle wysokie. Mogą one sięgać od 60 do nawet 100 tysięcy złotych.
Zorganizowanie pogrzebu zajmuje dużo czasu, bo jest drogie. Trzeba zgromadzić sporo pieniędzy, jak ich nie masz, musisz wziąć pożyczkę. Poza tym w naszej kulturze chowanie zmarłych zaraz po śmierci nie jest mile widziane- wyjaśnił rozmówca Martyny.
Dodatkowo rodzina zmarłego musi dołożyć wszelkich starań, by o pogrzebie dowiedziało się jak najwięcej osób. W tym właśnie celu tworzone są wspomniane wcześniej klepsydry w formie plakatów, bliscy przygotowują też specjalne zaproszenia, a w nich powinni wymienić wszystkich krewnych nieboszczyka i to zgodnie z ich hierarchią w rodzinie.
Zarabia na opłakiwaniu zmarłych. Utrzymuje z tego rodzinę
Poznany przez Martynę Manase i jego rodzina, zgodnie ze zwyczajami z Ghanie, zdecydowali się na zatrudnienie profesjonalnych płaczek. Wśród nich znalazła się Veronica. Przed kamerami zawodowa płaczka opowiedziała o szczegółach swej pracy.
Płaczemy zawsze tak samo, ale w zależności od tego, czy zmarła kobieta czy mężczyzna, wypowiadamy różne kwestie. Tworzymy atmosferę rozpaczy - łapiemy się za brzuch, za głowę (...), lamentujemy i zawodzimy. (...) Kiedy płaczemy tworzy się wyjątkowy klimat, uwalniają się emocje. Sukcesem jest, gdy ludzie płaczą razem z nami- opisywała swoją profesję Veronica.
Podczas gdy pierwszy dzień uroczystości pogrzebowych upływa żałobnikom pod znakiem rozpaczy, kolejny jest już zgoła inny. Drugi dzień jest celebracją życia, pełną radości i tańca - również tego w wykonaniu płaczek. Veronica od dziecka pasjonuje się tańcem, jest to więc dla niej okazja do wykorzystania swych zdolności.
Jak wyjaśniła Veronica, w Ghanie możliwości zarobku dla kobiet są dość ograniczone. Ona sama została zawodową płaczką jako 19-latka, będąc już wówczas matką. Żałobnikiem w Ghanie może być właściwie każdy i nie wymaga to szczególnych kwalifikacji. Veronica samotnie wychowywała synów, a praca płaczki pozwoliła jej na utrzymanie rodziny.
Lubię moją pracę, bo dzięki temu ja i moi synowie możemy godnie żyć- podsumowała.
Zobacz również:
- Świetne kino w sierpniu na antenie TVN Fabuła. Lista filmów
- Oto wszyscy uczestnicy 6. edycji "Azja Express"! To oni zawalczą o wygraną w kultowym reality-show
- Najlepsze momenty ekipy "Totalnych remontów Szelągowskiej" [WIDEO]
Autor: Olga Konarzycka
Źródło zdjęcia głównego: Player