- Kulisy powstania zespołu Milli Vanilli
- Kto stał za największym oszustwem w świecie muzyki?
- Jaki moment doprowadził do upadku zespołu?
- Co robią dzisiaj?
Dwóch przystojniaków kontra cały świat. Jak wyglądała historia Mili Vanili?
W 1988 roku producent muzyczny Frank Farian dostrzegł w jednym z monachijskich klubów dwóch charyzmatycznych mężczyzn - Fabrice'a "Faba" Morvana i Roberta "Roba" Pilatusa. Ich egzotyczna uroda, atletyczne sylwetki i długie dredy idealnie wpisywały się w wizerunek gwiazd pop końca lat 80. Farian miał już gotowe hity, brakowało mu tylko twarzy projektu. Morvan i Pilatus mieli stać się marionetkami w jego rękach - ich jedynym zadaniem było efektowne poruszanie ustami podczas występów i olśniewanie fanów swoją prezencją.
Za kulisami natomiast pracowali prawdziwi wokaliści: Charles Shaw, Brad Howell i John Davis - to oni nagrali wszystkie partie wokalne na płytach sygnowanych nazwą Milli Vanilli. Czy ktokolwiek wtedy przypuszczał, że za kilka lat świat muzyki zatrzęsie się w posadach?
Od Grammy do totalnej kompromitacji w zaledwie kilka miesięcy
Sukces przyszedł błyskawicznie. Przeboje "Girl You Know It's True", "Blame It On The Rain" czy "Baby Don't Forget My Number" podbijały listy przebojów na całym świecie. Debiutancki album sprzedał się w astronomicznej liczbie ponad 30 milionów egzemplarzy! Duet koncertował przed tysiącami fanów, a zwieńczeniem ich kariery była prestiżowa nagroda Grammy w kategorii Najlepszy Nowy Artysta w 1990 roku.
Robert Pilatus w szczytowym momencie sławy nie wahał się porównywać swojego talentu do legend takich jak Elvis Presley, Mick Jagger czy Bob Dylan. Ironia losu? Zdecydowanie, biorąc pod uwagę, że nie zaśpiewał ani jednej nuty z materiału, który przyniósł mu sławę.
Moment, który zmienił wszystko
Fasada zaczęła pękać podczas transmitowanego przez MTV koncertu, gdy taśma z podkładem do hitu "Girl You Know It's True" zacięła się, a z głośników kilkakrotnie powtórzyła się fraza "Girl you know it's...". Zmieszani Morvan i Pilatus w panice uciekli ze sceny, pozostawiając zdumioną publiczność.
Medialna burza, która rozpętała się po tym incydencie, przerodziła się w huragan, gdy Charles Shaw wyjawił prasie szokującą prawdę - to on i inni sesyjni wokaliści nagrali wszystkie piosenki Milli Vanilli. Choć Shaw później wycofał swoje oskarżenia (podobno za "skromną" łapówkę w wysokości 150 tysięcy dolarów), ziarna wątpliwości zostały już zasiane.
Dzień, który pogrzebał Milli Vanilli
14 listopada 1990 roku - data, która na zawsze zapisała się w historii muzyki pop. Tego dnia Frank Farian, twórca Milli Vanilli, publicznie przyznał, że Morvan i Pilatus nigdy nie zaśpiewali ani jednej nuty na wydanych albumach. Reakcja była natychmiastowa i bezlitosna - odebranie nagrody Grammy (pierwszy taki przypadek w historii!), lawina pozwów od wściekłych fanów, bezpardonowy medialny lincz.
Tragiczny finał Mili Vanili
Upokorzenie, depresja, uzależnienia - los nie oszczędził duetu Milli Vanilli po skandalu. Szczególnie ciężko kryzys zniósł Robert Pilatus. Próby rehabilitacji wizerunku i powrotu do branży muzycznej zakończyły się fiaskiem. Pogrążony w nałogach i depresji, znalazł tragiczny koniec - 2 kwietnia 1998 roku został znaleziony martwy w pokoju hotelowym we Frankfurcie. Przyczyną śmierci było przedawkowanie alkoholu i narkotyków.
Co dziś robi druga "połowa" legendarnego duetu?
Fabrice Morvan próbował kontynuować karierę muzyczną, intensywnie uczył się śpiewu, jednak nigdy nie udało mu się zdobyć uznania publiczności. Pracował jako DJ w Los Angeles, uczestniczył w reality show, ale cień skandalu Milli Vanilli podążał za nim nieustannie.
A co z prawdziwymi wokalistami? Próbowali wykorzystać rozpoznawalność nazwy, tworząc różne projekty muzyczne nawiązujące do Milli Vanilli, jednak żaden z nich nie osiągnął nawet ułamka początkowej popularności oryginalnego duetu.