P. Diddy odmówił składania zeznań!
We wtorkowe popołudnie w nowojorskim sądzie zakończył się etap przedstawiania dowodów przez prokuraturę federalną w procesie, który elektryzuje media na całym świecie. Sean "Diddy" Combs — niegdyś niekwestionowany król amerykańskiej sceny muzycznej i medialnej — zasiadł na ławie oskarżonych w sprawie, która może pogrzebać jego karierę i wolność na zawsze. Sześć tygodni intensywnych przesłuchań rzuciło cień na imperium, które budował przez dekady. Byłe partnerki, dawni współpracownicy, agenci federalni i osoby z najbliższego otoczenia rapera zeznawali, że jego medialne królestwo było w rzeczywistości przykrywką dla mrocznej działalności: przymuszania kobiet i mężczyzn do uczestnictwa w seksualnych „maratonach”, manipulacji i wykorzystywania.
We wtorek sędzia Arun Subramanian zapytał oskarżonego wprost, czy zamierza stanąć przed sądem i samodzielnie się bronić.
"Czuję się świetnie, wysoki sądzie. I dziękuję. Doskonale pan sobie radzi” — odpowiedział z uśmiechem Diddy, po czym dodał, że po dogłębnych rozmowach ze swoimi prawnikami zdecydował, iż nie będzie zeznawać.
"To wyłącznie moja decyzja" - podkreślił.
W tym samym dniu obrona złożyła formalny wniosek o oddalenie sprawy, argumentując, że prokuratura nie przedstawiła wystarczających dowodów na winę oskarżonego. Sędzia nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie.
Warto zaznaczyć, że w trakcie trwania procesu Combs kilkakrotnie został upomniany przez sędziego za niestosowne gesty kierowane do ławy przysięgłych — m.in. uśmiechy czy spojrzenia po pomyślnych przesłuchaniach świadków. Prokuratorzy uznali to za próbę "nieoficjalnego zeznawania" i wywierania wpływu. Sędzia ostrzegł rapera, że w przypadku kolejnych incydentów może zostać usunięty z sali sądowej.
Combs nie przyznał się do żadnego z pięciu zarzutów, w tym o handel ludźmi i udział w grupie przestępczej. Od początku pozostaje w areszcie w Brooklynie, bez możliwości wyjścia za kaucją. Trzej niezależni sędziowie uznali, że jego obecność na wolności mogłaby stanowić zagrożenie dla społeczności i mogłaby wpłynąć na świadków.
Teraz pozostaje czekać na decyzję sędziego i, być może, rozpoczęcie obrad ławy przysięgłych. Przyszłość jednego z największych potentatów hip-hopu wisi na włosku.
Afera P. Diddy'ego. O co chodzi? Wyjaśniamy w telegraficznym skrócie
Kiedyś był królem hip-hopu, magnatem mody i czarującym władcą amerykańskiego show-biznesu. Dziś Sean "Diddy" Combs staje w ogniu najpoważniejszych oskarżeń w historii muzyki rozrywkowej. Afera, która przybiera na sile od końca 2023 roku, wstrząsnęła nie tylko branżą, ale i całym światem.
Początek lawiny to głośny pozew byłej partnerki Diddy’ego – piosenkarki Cassie, która oskarżyła go o brutalną przemoc, gwałt i zmuszanie do seksu z eskortami. Pozew błyskawicznie zakończył się ugodą, ale to nie był koniec – wręcz przeciwnie. To był dopiero początek lawiny.
W kolejnych dniach i tygodniach posypały się oskarżenia kolejnych kobiet – gwałty, przemoc fizyczna i psychiczna, molestowanie, handel ludźmi. Pojawiły się relacje byłych partnerek, modelek, artystek, a nawet producentów, którzy mówili o "Freak Offs" – orgiach w willach Diddy’ego, nagrywaniu gwałtów i sprzedaży tych materiałów jako pornografii.
Niektóre zarzuty sięgają lat 90., inne wydarzyły się ledwie kilka lat temu. Obraz, który się wyłania, jest wstrząsający: dominacja, kontrola, przemoc, zastraszanie.
W marcu 2024 roku amerykańskie służby wkroczyły do posiadłości rapera w Los Angeles i Miami. Kilka miesięcy później – we wrześniu – Diddy został aresztowany i oskarżony o handel ludźmi i wymuszanie prostytucji. Prokuratura mówi jasno: przez dekady Combs miał budować imperium na seksualnym wykorzystywaniu innych.
Na ten moment liczba domniemanych ofiar przekroczyła... 120 osób. A to, co najbardziej poraża? 25 z nich to osoby, które miały być niepełnoletnie.
Z króla parkietów Diddy stał się symbolem upadku. Niegdyś czarujący biznesmen i hitmaker – dziś osadzony w areszcie bez prawa do kaucji. Czy to definitywny koniec legendy Bad Boy Records? Hollywood i hip-hop wstrzymują oddech.
Autorka/Autor: Aleksandra Głowińska
Źródło zdjęcia głównego: Getty Image