Niedługo minie rok od śmierci Bogumiły Wander
30 lipca minie rok od śmierci Bogumiły Wander, jednej z najbardziej rozpoznawalnych spikerek w Polsce. Dla jej męża, kapitana Krzysztofa Baranowskiego, to czas refleksji – jednak z dala od pomników i zniczy.
"Bogusię mam w sercu, ale na cmentarz często nie lubię chodzić, bo dla mnie to jest tylko gest" – wyznał w rozmowie z "Faktem".
Choć wiele osób spodziewałoby się uroczystego uczczenia pamięci zmarłej gwiazdy, Krzysztof Baranowski pozostaje wierny swojej życiowej filozofii:
"Uczciłem jej pamięć całym życiem, więc nie ma co tu kombinować i robić próżnych gestów. Bogusia jest ciągle ze mną, mam ją w sercu, także jakby się nie rozstajemy" – tłumaczy.
Co więcej, zamiast stania nad grobem, planuje ruszyć w daleki rejs:
"Wyruszam na ocean, myślę, że tam możemy się spotykać..."
Łódź upamiętni Bogumiłę Wander. Wyjątkowy gest miasta
Choć Krzysztof Baranowski nie zamierza uczestniczyć w tradycyjnych obchodach rocznicy śmierci żony, to jej rodzinna Łódź nie zapomina. Władze miasta planują nadać jednej z przestrzeni publicznych imię Bogumiły Wander – i to w bezpośrednim sąsiedztwie jej dawnego miejsca zamieszkania. Krzysztof Baranowski przyjął ten pomysł z entuzjazmem:
"Bardzo się z tego ucieszyłem. To będzie jakiś trwały ślad" – mówi z wyraźnym wzruszeniem.
Choć fizycznie jej już nie ma, w sercu męża Bogumiła Wander wciąż trwa. I jak sam dodaje:
"Chodzi o to, co ma się w sercu. A pójść na cmentarz zawsze można, szczególnie jak ludzie patrzą, że człowiek tam bywa. Ja mam perspektywy i patrzę w przyszłość" - wyznał.
Autorka/Autor: Aleksandra Głowińska
Źródło zdjęcia głównego: MWMEDIA