Miłość, która przenosiła góry. Anastazja Jakubiak w poruszających słowach o mężu
Ich wspólna droga nie zawsze była łatwa, ale nigdy nie brakowało na niej wzajemnego wsparcia i głębokiego uczucia.
"Tomek mówił, że jestem siłaczką i wojowniczką, ale to chyba dzięki niemu. Bo ta miłość do niego była siłą, tym, że jak byliśmy razem, mogliśmy przenosić góry. Nie było rzeczy niemożliwych, widziałam dobro w jego oczach. Wiedziałam, że jaki by nie był, to nigdy nie skrzywdzi ani mnie, ani Bąbelka. On był po prostu taki z sercem na dłoni. Był pięknym człowiekiem i moim najlepszym przyjacielem" – wyznała Anastazja, mówiąc o swoim mężu z niesłabnącą czułością.
Mimo że los wystawił ich na wiele prób, najtrudniejszą była ta ostatnia – diagnoza i długie leczenie. Tomasz Jakubiak, z natury skromny, nie czuł się komfortowo w zmienionym przez chorobę ciele. Zmagał się nie tylko z bólem fizycznym, ale i z utratą pewności siebie.
"Choroba zmieniła jego ciało nie do poznania. Rzecz, w której ja się najbardziej zakochałam, to był jego umysł, jego osobowość, więc ta jego fizyczność nie miała dla mnie żadnego znaczenia. Ja go w tym utwierdzałam" – podkreśliła Anastazja.
Z powodów zdrowotnych Tomasz często musiał spać na specjalistycznym łóżku.
"Bardzo cierpiałam, jak nie mógł ze mną spać, ale to było też ze względu na jego stan... Natomiast, jak tylko miał lepsze dni, to przychodził i spaliśmy razem, chociaż poleżeliśmy chwilę w tej sypialni. Akceptowałam go takim, jakim on był" – dodała.
Cała Polska wspierała Tomasza Jakubiaka
Gdy Tomasz Jakubiak zachorował, środowisko kulinarne oraz tysiące osób z całej Polski zjednoczyły się w pomocy. Organizowano zbiórki, akcje charytatywne, płynęły słowa otuchy. Jak mówiła jego żona, to miało dla niego ogromne znaczenie.
"On całe życie kochał ludzi. Robił wszystko, żeby ludziom, dzieciom i wszystkim, komu mógł, pomagać, i myślę, że to było dla niego bardzo ważne, że otrzymał to na swoim ostatnim etapie życia w drugą stronę".
Tomasz Jakubiak dodawał otuchy nie tylko sobie – ale i innym.
"Najważniejsze też było to, że inni chorzy ludzie pisali, że on dodaje im odwagi i otuchy do dalszej walki, myślę, że to było kluczowe. Bo nawet później lekarze nam w szpitalach mówili: 'nawet nie wiecie Państwo, jaką robotę robicie, mówiąc o tym na głos'. Ile jest kobiet, które utożsamiają się ze mną, które mają taką sytuację w domu. Łamaliśmy pewnego rodzaju tabu" – powiedziała Anastazja Jakubiak.
W całym tym cierpieniu nigdy nie padło pytanie "dlaczego ja?". Tomasz, mimo wszystko, był wdzięczny za życie, które przeżył. Krótko przed śmiercią zadzwonił do żony.
"Poprosił mnie o zgodę na odejście. To był chyba najtrudniejszy telefon. Po czym pojechałam do niego i walczyliśmy" – wspominała przez łzy.
Ostatnie słowa Tomasza Jakubiaka. Wspomnienia żony rozdzierają serce
Jednym z najbardziej poruszających momentów tej rozmowy była chwila, gdy Anastazja opowiedziała o ostatnich słowach swojego męża. Nie dotyczyły one bólu czy lęku. Dotyczyły ich synka.
"Powiedział, że spotkają się w Kosmosie. On od małego zawsze mówił, jak wchodził na barana do Tomka: 'Tata, lecimy w kosmos'" – opowiedziała.
Zapytana, czego zwykle życzyła Tomaszowi na urodziny, Anastazja odpowiedziała z prostotą, która wzrusza:
"Żebyśmy zawsze, wiecznie byli razem. To były takie najważniejsze aspekty".
I choć dziś ich drogi fizycznie się rozeszły, z jej słów bije pewność, że ta miłość nie zgasła – zmieniła tylko formę. Żyje w ich wspomnieniach, w synku, który pewnego dnia znów poleci z tatą w Kosmos.
Całą rozmowę obejrzysz tutaj: [TYLKO U NAS] Anastazja Jakubiak w pierwszym wywiadzie po śmierci męża. "Poprosił mnie o zgodę na odejście"
Autorka/Autor: Aleksandra Głowińska
Źródło zdjęcia głównego: MW MEDIA/Dzień Dobry TVN