Sędzia nie dał Diddy'emu taryfy ulgowej. Emocje sięgnęły zenitu. "Do diabła, nie!"

Sean "Diddy" Combs
Skazana 2: "Żądam kary 8 lat pozbawienia wolności"
Nie milkną echa tego, co wydarzyło się na sali sądowej podczas 20. dnia procesu Seana "Diddy'ego" Combsa. Sędzia Arun Subramanian odrzucił wniosek obrony rapera o unieważnienie postępowania. I zrobił to w legendarnym stylu!

Sean "Diddy" Combs złożył wniosek o unieważnienie postępowania. Sąd go odrzucił

Hollywood zatrzymało oddech. Sean "Diddy" Combs, jeden z najpotężniejszych ludzi amerykańskiego show-biznesu, nie zdołał uniknąć sali sądowej. We wtorek, w 20. dniu procesu, który od tygodni elektryzuje opinię publiczną, sędzia Arun Subramanian z pełnym przekonaniem odrzucił wniosek obrony o unieważnienie postępowania. I zrobił to w stylu, który przejdzie do historii amerykańskiego sądownictwa – rzucając w stronę adwokatów Diddy’ego krótkie, lecz wymowne:

"Do diabła, nie!".

Sprawa, która trafiła na wokandę, nie przypomina typowych celebryckich batalii o kontrakty czy opiekę nad dziećmi. Tu chodzi o zarzuty wymuszeń rozbójniczych i handlu ludźmi – ciężkiego kalibru oskarżenia, które mogłyby zakończyć każdą karierę. W centrum dramatu – Bryana Bongolan, przyjaciółka Cassie (czyli Casandry Ventura), byłej partnerki Diddy’ego. To właśnie jej szokujące zeznania sprawiły, że sprawa przyspieszyła w ubiegłym tygodniu. Bongolan zeznała, że 26 września 2016 roku została przewieszona przez balkon na 17. piętrze apartamentu w Los Angeles – przez samego Diddy’ego.

Cassie potwierdziła, że widziała całe zajście na własne oczy.

Sean "Diddy" Combs
Sean "Diddy" Combs
Źródło: Getty Images

Obrona Diddy'ego podważa zeznania Cassie

Ale obrona nie składa broni. W sądzie przedstawiono wiadomości tekstowe między Cassie a Kristiną Khorram, byłą szefową personelu Diddy’ego. W jednej z nich Cassie napisała:

"Właśnie dowiedziałam się o jakimś szalonym g**e”"– co według prawników muzyka miało sugerować, że nie była świadkiem wydarzenia, a dowiedziała się o nim później.

Na dodatek adwokaci zakwestionowali autentyczność dowodów fotograficznych przedstawionych przez prokuraturę. Wskazali na metadane zdjęć obrażeń Bongolan, według których wykonano je 26 września – rzekomo wtedy, gdy Diddy miał przebywać na Wschodnim Wybrzeżu.

Ale i na to prokuratorzy mieli odpowiedź: incydent mógł wydarzyć się kilka dni później – 29 lub 30 września. Czas? Zostanie ustalony. Dowody? Wciąż badane. Ale jedno jest pewne – linia obrony jest pełna dziur, a sędzia nie ma zamiaru czekać, aż się zasklepią.

Odrzucenie wniosku o unieważnienie procesu to kolejny sygnał, że sędzia Subramanian nie pozwoli na przeciąganie postępowania ani na zacieranie śladów. Choć obrona próbuje zdekonstruować każde świadectwo i dowód, sąd jasno daje do zrozumienia: toczy się poważna sprawa, a nie medialne show.

Dla Diddy’ego stawka jest ogromna – to nie tylko kwestia reputacji, ale także przyszłości całego imperium, które budował przez dekady. Branża muzyczna przygląda się z zapartym tchem, bo wynik tej sprawy może stworzyć precedens, który zmieni reguły gry w świecie show-biznesu.

Na razie prokuratorzy nie komentują publicznie decyzji sędziego. Ale jedno jest pewne – proces nie tylko trwa, ale wkracza w najbardziej burzliwą fazę. Na wokandzie jeszcze wiele nazwisk, wiele świadectw, wiele emocji.

A Sean Combs? Wciąż w roli głównego bohatera dramatu, którego zakończenie – bez względu na to, jakie będzie – zostanie zapamiętane na długo.

Sean "Diddy" Combs
Sean "Diddy" Combs
Źródło: Getty Images
podziel się:

Pozostałe wiadomości