Po dramatycznych wydarzeniach z poprzedniego odcinka uczestnicy liczyli na chwilę oddechu. Jednak okazało się, że zaczerpnięcie powietrza w płuca będzie jeszcze trudniejsze niż do tej pory, ponieważ pary będą ścigać się w wysokich górach Kordyliery Białej.
Przed startem wszyscy musieli się przepakować swoje plecaki w tradycyjne peruwiańskie toboły służące do transportu wszystkich możliwych towarów, łącznie z miejscowymi dziećmi. Ci, którzy byli gotowi do drogi ruszyli w kierunku malowniczej Laguna Willca Cocha.
W trakcie podróży uczestnicy dostali od prowadzącej dwie wiadomości, w których była informacja o zadaniach do wykonania. Najpierw muszą zdobyć torebkę liści koki, stosowanej przez miejscowych w celu łagodzenia objawów choroby wysokościowej. Następnie, nie przestając żuć liści, wypić butelkę najpopularniejszego gazowanego napoju w Peru, złocistej i wyjątkowo słodkiej Inca Cola.
Gdy pary dojechały do tablicy misji, dowiedziały się, że muszą dotrzeć do punktu kontrolnego gry z lamą, którą należy objuczyć warzywami i karmić podczas ponad godzinnej podróży w górę. W grze wezmą udział dwie pierwsze pary, które się wpiszą do książki na szczycie.
Najszybsi uczestnicy postanowili nie brać udziału w grze, a do książki wpisały się dwie kolejne pary. Zmęczenie podróżą i wysokość zaczęły negatywnie wpływać na emocje niektórych zawodników. Udział w grze puchatych, lecz meczących melancholijnie alpak nie poprawił nikomu nastroju.
Po grze na planie pojawiły się miejscowe góralki z wełną alpak. Każda para dostała kłąb drogocennej sierści i miała z niej uprząść jak najdłuższą nitkę. Para, która na mecie pojawi się z najdłuższą nicią awansuje w rankingu o jedno miejsce w górę.
Podczas nocy u miejscowych ludzi jeden uczestnik poczuł się wyjątkowo źle i niezbędna była interwencja lekarza.
Na szczęście razem ze słońcem pojawiła się w parach nowa siła i chęć kontynuacji wyścigu. Niektórym udało się znaleźć transport w miarę szybko, natomiast inni postanowili uprząść jak najdłuższą nić i liczyć na awans w rankingu. Ta strategia okazała się bardzo słuszna. Mimo prawie zerowego ruchu na drodze do lodowca Pastoruri każdemu udało się dojechać na metę.
Jedna para zdobyła immunitet, inna musiała pożegnać się z pięknym Peru i przygodą w "Ameryka Express".