Pierwsza misja w trzecim odcinku "Ameryka Express" wydawała się bardzo łatwa. Wystarczyło wspiąć się na wulkan Chimborazo, wybrać dwie bryły lodu, przygotowane wcześniej przez najstarszego i najsłynniejszego ekwadorskiego wydobywcę lodu Baltazara Ushca, załadować je na mniej lub bardziej współpracującego osiołka i dowieźć do punktu kontrolnego gry na bazarze w Riobamba. Wystarczy dodać, że miejsce gdzie Baltazar czekał na uczestników znajdowało się na wysokości 3700 metrów nad poziomem morza, kawałki lodu ważyły od 5 do 20 kilogramów, a punkt kontrolny gry był oddalony od wulkanu o ponad 50 kilometrów…
Pierwsze trzy pary, które dotarły do Agnieszki miały szansę wygrać Amulet wart pięć tysięcy złotych. Ciężar lodowych brył dowiezionych do punktu kontrolnego miał duże znaczenie podczas przebiegu gry. Para, która przywiozła prowadzącej lód o największej wadze, mogła przygotować najwięcej kubeczków mrożonego przysmaku, a jury złożone z miejscowych dygnitarzy głosowało, która para ukręciła najsmaczniejsze lody.
Po grze uczestnicy mieli jeszcze kilka godzin, podczas których mogli się ściągać, lub wykonywać kolejną misję. Dokończenie wełnianej czapki na drutach dla niektórych było banalne, innych przerosło, a jedna para postanowiła oszukać sędziego i wykorzystać do wykończenia ucha czapki niezastąpionej taśmy klejącej.
W drodze na metę uczestnicy dostali od prowadzącej SMS z następującą instrukcją: „Rywalizującym z Wami parom przyznajcie punkty od 1 do 6. Najmniej lubiana para zasługuje na jeden punkt. Sobie nie przyznajecie żadnych punktów. Waszą decyzję przyślijcie do mnie w ciągu pięciu minut. Czas start.” Nikt nie chciał sprawić przykrości pozostałym uczestnikom, dlatego podczas przyznawania punktacji wszyscy byli pełni wątpliwości.
Pierwsza para na mecie zdobyła immunitet, a Agnieszka ogłosiła wyniki głosowania. Para z najmniejszą ilością punktów kolejny etap wyścigu rozpoczyna z czarną flagą, która powoduje spadek o jedno miejsce w rankingu na mecie odcinka eliminacyjnego.