Zuza dostaje rankiem informację, że Marysia gorzej się czuje i nie będzie mogła lecieć dziś do Londynu. W pośpiechu wychodzi z domu, żeby zobaczyć się z Kosińskim przed jego wylotem z Warszawy. Cudem udaje jej się przekonać lekarza, żeby odłożył wyjazd i zbadał dziewczynkę. Tłumaczy, że to dziecko jest w takim stanie, bo nikt się nigdy o nie troszczył. Marysia jest bliska śmierci. Kosiński decyduje się na natychmiastowe przeprowadzenie operacji. Elżbieta nie może się pogodzić z tym, że mała dziewczynka miałaby odejść z tego świata nie zaznawszy prawdziwego dzieciństwa… Zuza i Elżbieta przez wiele godzin czekają w szpitalu na zakończenie operacji. W końcu zjawia się Kosiński i oznajmia im, że jeśli do jutra stan Marysi się nie pogorszy, mała będzie żyła. Zuza szczęśliwa rzuca mu się na szyję, dziękując za to co zrobił. Hofferowa jest zachwycona postawą Kosińskiego. Kamil stwierdza, że każdy porządny lekarz zachowałby się tak jak on. Uświadamia żonie, że to ona, przez swój upór i wiarę, uratowała życie dziewczynki. Daniel postanawia wrócić do pracy. Tłumaczy mamie, że dość ma bezczynnego oczekiwania na dalsze postępy śledztwa. Basia obawia się, że syna spotkają w redakcji nieprzyjemności. Krzysztof zapewnia żonę, że dziennikarze doskonale zdają sobie sprawę, jak działają media i nie biorą na serio tego wszystkiego, co napisano o Danielu. Smolny oznajmia dziennikarzom, że w dzisiejszym wydaniu ukaże się anons o zaginięciu Dominiki. Dodaje, że wyznaczył nagrodę za informację, która pomoże w jej odnalezieniu. Chce, żeby wszyscy dyżurowali pod telefonami. Prosi też, żeby dobrze traktowali Daniela. Brzozowski zostaje jednak dość chłodno przyjęty. Poza Tymonem nikt specjalnie nie garnie się, by wesprzeć kolegę. Tymek pociesza Brzozowskiego, że w końcu wpadną na jakiś trop i zostanie oczyszczony z zarzutów. Jakiś czas później chłopak przybiega do pokoju redakcyjnego i wzburzony pyta, kto podrzucił mu na biurko fotografię Dominiki umazaną czerwoną farbą. Nikt się nie przyznaje. Smolny pokazuje Basi i Andrzejowi notatki z rozmów z ludźmi, którzy dzwonili do redakcji w sprawie zaginięcia Dominiki. Uznaje, że przekazywanie ich policji nie ma najmniejszego sensu. Andrzej proponuje, żeby wynajęli detektywa Paprockiego, który ma spore sukcesy. Krzysztof uważa, że to nie najlepszy pomysł. Tłumaczy, że Paprocki robi po prostu szum medialny i nagłaśnia wyłącznie swoje sukcesy, ale w rzeczywistości nie jest zbyt skuteczny. Basia popiera jednak pomysł byłego męża. Paprocki zaczyna od postawienia warunków. Żąda, żeby Basia, Krzysztof i Andrzej byli gotowi na współpracę przez 24 godziny na dobę. Nie życzy sobie, żeby jakiekolwiek informacje na temat śledztwa przedostały się do mediów. Jest pełen optymizmu jeśli chodzi o szanse odnalezienia Dominiki i winnego jej zaginięcia. Smolnego bardzo irytuje pyszałkowatość detektywa…
Cieślikowie przynoszą Szulcom wózek i łóżeczko dla dziecka, które już wkrótce ma się urodzić. Monika zazdrości szwagierce, że podczas porodu będzie jej towarzyszył mąż. Po minie Wojtka widać jednak, że nie bardzo mu się to uśmiecha. Na osobności Żaneta zwierza się Monice, że gdy rodziła Manię wszystko odbywało się w wielkich nerwach – była sama, a do szpitala musiał odwozić ją teść. Cieszy się, że tym razem będzie inaczej. Tymczasem Wojtek roztacza przed Damianem wizję krwawego porodu. Jest przerażony, że będzie musiał to oglądać… Żaneta przychodzi skonana do baru. Wyjaśnia, że chciała się przejść, a potem wrócić do domu autobusem, ale okazało się, że komunikacja nie działa bo z powodu jakiejś awarii zamknięte są okoliczne ulice. Ziębowa sztorcuje ją za to, że szła taki kawał drogi. Żaneta zapewnia, że czuje się dobrze. Dodaje, że chciała wpaść do fryzjera, bo potem raczej nie będzie miała na to czasu. Jest poirytowana zachowaniem mamy, która jak zwykle wie wszystko najlepiej i wszystkich chce ustawiać. Wybucha w końcu i oznajmia, że jest dorosła i sama wie, jak dbać o siebie i dziecko. Nagle z przerażeniem stwierdza, że odeszły jej wody płodowe. Zięba natychmiast dzwoni po Wojtka, lecz ten nie odbiera telefonu. Uspokaja córkę i zapewnia, że sam może ją odwieźć do szpitala. Maria przypomina mężowi, że ulica jest zamknięta i nawet karetka miałaby problem z dotarciem na miejsce. Tymczasem Żaneta zaczyna odczuwać coraz częstsze bóle. Beata poleca Włodkowi przynieść czyste ręczniki na wypadek, gdyby trzeba było przyjąć poród na miejscu. Szulcowa jest przerażona. W ostatniej chwili zjawiają się ratownicy medyczni. Lekarz stwierdza, że jest już za późno na transport do szpitala – Żaneta musi rodzić w lokalu teściów!