Cały odcinek > obejrzysz bez opłat w PLAYER.PL
Sławek i Robert wspólnie dochodzą do wniosku, że Łukasz nie mógł sam dotrzeć z działek na miejsce, w którym znaleziono go martwego, gdyż zajęłoby mu to znacznie więcej czasu niż upłynęło od wyjścia z imprezy do chwili zgonu. Podejrzewają, że ktoś musiał go tam podrzucić, gdy już nie żył. W pobliskim lesie, na tarasie widokowym, natykają się na ślady niedawnej imprezy. Wśród śmieci Robert znajduje kawałek zakrwawionego szkła. Natychmiast chwyta za telefon, żeby powiadomić kolegę, który prowadził dochodzenie w sprawie śmierci Łukasza - woli sam narazić się na kłopoty, niż obarczać odpowiedzialnością za samowolę Dziedzica, którego pomocy może jeszcze potrzebować. Wkrótce na miejscu zjawia się ekipa dochodzeniowa. Kolega Roberta jest na niego wściekły, że zajmuje się nie swoją sprawą i poucza go, co robić. Tadeusiak uświadamia mu, że nie przeprowadził żadnych oględzin pobliskiego terenu, chociaż na miejscu, w którym leżały zwłoki Łukasza nie znaleziono żadnych śladów wypadku. Nakazuje koledze sprowadzić ekipę techniczną i wykonać stosowne badania. Tymczasem Antosia wychodząc ze szkoły zauważa kłócących się chłopaków ze starszej klasy, którzy byli na imprezie na działkach. Kiedy jeden z nich woła dziewczynę, żeby coś jej powiedzieć, drugi rzuca się na niego i zaczyna okładać pięściami. Nauczycielka natychmiast przerywa bójkę i zabiera chłopaków do gabinetu dyrektora.
Robert opowiada komendantowi, co odkrył w lesie. Stwierdza, że ekipa prowadząca śledztwa w sprawie śmierci Łukasza, nie przeprowadziła podstawowych czynności. Komendant wkurzony stwierdza, że mógłby wpisać Roberta do raportu za samowolę, ale tego nie zrobi, ponieważ wszyscy pracują w jednym zespole i powinni się nawzajem wspierać i kryć w razie potrzeby, zamiast obrzucać błotem. Tosia opowiada mamie o zdarzeniu przed szkołą. Jest przekonana, że jeden ze starszych kolegów chciał jej powiedzieć coś co ma związek ze śmiercią Łukasza. Weronika obiecuje córce, że porozmawia o tym z Robertem…
Zuza dzwoni rankiem do męża, zaniepokojona, że nie wrócił jeszcze z dyżuru. Kamil nie odbiera telefonu. Siedząc w aucie przed szpitalem usiłuje ćwiczyć rękę, lecz ta odmawia mu posłuszeństwa. Hoffer konsultuje się z Januszem. Panikuje, że mogło dojść do naderwania nerwu, co oznaczałoby koniec jego chirurgicznej kariery. Maciejewski odsyła go do neurologa. Uspokajającym tonem tłumaczy pacjentowi, że przyczyna jego problemów może leżeć w nadmiernym lęku i związanym z nim stresie. Dodaje, że miewał już podobne przypadki. Kamil czuje się dotknięty, że przyjaciel traktuje go jak zwykłego pacjenta. Zdenerwowany wychodzi z jego gabinetu.Kolenda zaczepia Kamila na szpitalnym korytarzu. Żąda wyjaśnienia, dlaczego nie doprowadził wczoraj do końca operacji. Zdenerwowana uświadamia lekarzowi, że jego problemy z ręką nie mogą stwarzać zagrożenia dla zdrowia i życia pacjentów. Sugeruje, że może powinna zatrzymać jeszcze zastępującego go chirurga, a jemu dać więcej czasu na rekonwalescencję. Hoffer podniesionym głosem oznajmia jej, że skoro znalazła innego lekarza może go zwolnić. Kamil przyznaje się Arkowi, że stracił władzę w prawej ręce i dlatego nie mógł wykonać wczorajszego zabiegu. Ostrowski docenia szczerość przyjaciela i puszcza w zapomnienie, że go wczoraj okłamał. Jest w szoku, gdy dowiaduje się, że Kolenda chce zwolnić Kamila z pracy. Ordynator wciąż wierzy, że nie wszystko stracone. Radzi przyjacielowi, by jechał do Niemiec gdzie stosuje się innowacyjną i bardzo skuteczną metodę rehabilitacji pourazowej, a do czasu całkowitego wyzdrowienia pozostał na kardiologii. Kamil wraca do domu kompletnie załamany. Jest przekonany, że jego ręka nigdy już nie będzie w pełni sprawna i chociaż Zuza przekonuje go, żeby się nie poddawał, czuje, że to koniec jego kariery kardiochirurga.
Beata zwierza się Marii, że odkąd zorientowała się, jakim odpowiedzialnym i dojrzałym mężczyzną jest Kazik, zakochała się w nim. Trudno jej jednak wyobrazić sobie, jak będzie wyglądał ich związek, gdy urodzi się dziecko. Martwi się, że bez własnego kąta i pewnych dochodów szybko dopadną ich trudy życia codziennego i pryśnie romantyczna aura. Ziębowa zapewnia dziewczynę, że u niej niczego jej nie zabraknie i dodaje, że miejsca też starczy dla wszystkich. Gdy po chwili Kazik podjeżdża na Wspólną, Beata uradowana wybiega mu na spotkanie. Jest wzruszona, że ukochany myśli i troszczy się o nią. Chłopak proponuje krótką przejażdżkę motocyklem. Maria nie sprzeciwia się temu. Wysyła dziewczynę do domu po coś do okrycia a Kazika zabiera na spytki do baru. Chłopak wyznaje jej, że chciałby otworzyć warsztat samochodowy, ale nie ma oszczędności, a musiałby zainwestować przynajmniej 100 tysięcy złotych, żeby ziścić swoje marznie. Dodaje, że myśli o wyjeździe na dwa, trzy lata do Norwegii, żeby tam zarobić. Maria daje mu do zrozumienia, że czasami nie warto tułać się po świecie, gdy rozwiązanie problemów można znaleźć bardzo blisko. Podczas romantycznego pikniku Beata wypytuje Kazika, o czym rozmawiali z Marią. Podejrzewa, ze Ziębowa zaproponowała mu zamieszkanie z nimi na Wspólnej. Wyjaśnia, że Ziębowie już raz przyjęli parę jej przyjaciół pod swój dach. Uświadamia Kazikowi, że na razie nie mają lepszych perspektyw i mogliby skorzystać z ich gościnności. Chłopak przyznaje, że woli unikać takich prowizorycznych rozwiązań, a po chwili stwierdza, że są z Beatą do siebie bardzo podobni – potrafią przetrwać w każdych warunkach, ale nie spoczną, póki nie dostaną tego, co im się od życia należy. Dziewczyna w zadumie stwierdza, że aby osiągnąć to, co chciała, często posuwała się do robienia głupich rzeczy. Na szczęście zwykle w porę potrafiła przyznać się do błędu i odpuścić. Po powrocie na Wspólną dzwoni do ojca swojego dziecka i proponuje mu spotkanie...