Cały odcinek obejrzysz bez opłat w >PLAYER.PL
Monika wychodząc z dziedzińca wpada na nieznajomego mężczyznę. Jakiś czas później mężczyzna zauważa wracających z bazaru Ziębów. Podchodzi do Włodka i przedstawiając mu się wyjaśnia, że jest jego bratankiem. Wzruszony w emfazie całuje sygnet na swej dłoni i wznosi wzrok ku niebu - zwraca się do swojego ojca, że właśnie spełnił daną mu obietnicę odnalezienia stryja. Ziębowie nie kryją zdumienia. Mężczyzna przedstawia się jako Aleksander Ziębicki i wyjaśnia Włodkowi, że są krewnymi i obaj pochodzą ze starej szlachty, a teraz zostali jedynymi potomkami rodu. Beata oczarowana przysłuchuje się wywodowi Aleksandra. Stwierdza, że mężczyzna wygląda i zachowuje się, jak prawdziwy szlachcic. Paweł nie podziela jej zachwytu. Jakiś czas po wyjściu gościa Monika wpada do baru sprawdzić, czy nie zostawiła tu swojego portfela. Nie znalazłszy go stwierdza, że musiał jej wypaść, kiedy zderzyła się z nieznajomym w bramie. Krótki opis wystarczy, żeby wszyscy domyślili się o kogo chodzi. Paweł od razu stwierdza, że rzekomy szlachcic jest zapewne złodziejem. Monika chce natychmiast zawiadomić policję, ale Włodek powstrzymuje ją. Wyjaśnia zdumionej córce, że mężczyzna będzie dziś u nich.
Zięba przedstawia Monice jej kuzyna. Ziębicki dopiero teraz przypomina sobie, że ma jej portfel, który upuściła podczas ich niefortunnego spotkania. Przeprasza, że nie zostawił go wcześniej w barze, tak jak zamierzał zrobić. Włodek pokazuje córce i Damianowi portret swojego prapradziada oraz mapę rodowego majątku. Damian, bardziej od teścia pragmatyczny, pyta Aleksandra, czy ma jakieś wypisy z ksiąg parafialnych, które mogłyby potwierdzić ich pokrewieństwo. Ziębicki zmieszany wyjaśnia, że nie mógł zabrać ze sobą wszystkiego. Ucinając rozmowę, wyciąga z kieszeni fiolkę z lekami i prosi o szklankę wody – tłumacząc, że musi zażyć lekarstwo o ściśle określonej porze. Po wyjściu gościa Damian daje Włodkowi do zrozumienia, że powinien być ostrożny. Zięba jest jednak przekonany, że Aleksander mówi prawdę. Imponuje mu, że sam być może także jest wysoko urodzony. Monika, początkowo sceptyczna, stwierdza, że zawsze czuła, że płynie w niej błękitna krew… Ewa, w dniu operacji Elżbiety, nie może przestać myśleć o tym, co będzie, jeśli zabieg się nie powiedzie. Ostrowski tłumaczy żonie, że Ela jest pod opieką najlepszego neurochirurga w Europie. Podczas obchodu Ostrowski wita się z pacjentem, który już nie pierwszy raz znalazł się na oddziale. Mężczyzna jest bardzo rozczarowany, kiedy dowiaduje się, że nowym ordynatorem jest kobieta. Kleczewska po zapoznaniu się z historią choroby pacjenta stwierdza, że pacjent kwalifikuje się do przeszczepu. Adamski jest innego zdania. Pani ordynator konsultuje się z Kamilem i chwilę później mimo sprzeciwu lekarza prowadzącego podejmuje decyzję o skierowaniu pacjenta do przeszczepu. Adamski w rozmowie z Ostrowskim stwierdza, że przeszczep w przypadku tak zaawansowanego wiekiem i schorowanego pacjenta jest pomyłką. Stwierdza wprost, że Kleczewska nie jest lekarzem, tylko bezduszną karierowiczką. Wyjaśnia, że dobrze poznał ją w czasie studiów. Ostrzega Arka, że zrobi z ich oddziału laboratorium doświadczalne i dodaje, że dobro pacjenta to ostatnia rzecz, na której by jej zależało.
Kleczewska pyta Ostrowskiego, co sądzi o jej decyzji. Jest zadowolona, że lekarz stanął po jej stronie i ubolewa, że Adamski nie podziela jej zdania. Arek stwierdza, że ma do tego prawo. Wspomina, że wie, iż razem studiowali. Wiktoria wyjaśnia, że właściwie nie byli na jednym roku i dodaje, że tak naprawdę nie pamięta ze studiów nic, poza podręcznikami i wkuwaniem. Ostrowski uświadamia jej, że Adamski może mieć rację co do tego, że pacjent nie dożyje przeszczepu, a jeśli nawet, to taka operacja jest ryzykowna w jego wieku. Kleczewska zapewnia, że dobro pacjenta jest dla niej najważniejsze. Ewa całe popołudnie czeka na wieści o Eli. W końcu dostaje telefon od syna. Oddycha z ulgą, kiedy dowiaduje się, że operacja się udała i Elżbieta ma się dobrze. Robert przeprasza Weronikę. Przyznaje, że nie znając wszystkich okoliczności zajścia, nie miał prawa jej osądzać. Pyta ukochaną, kto jeszcze wie, co zdarzyło się tamtego feralnego wieczoru. Roztocka jest zrozpaczona. Boi się o los swoich dzieci, gdy ona trafi do więzienia. Tadeusiak uświadamia jej, że sprawa i tak w końcu może się wydać i pogrążyć wszystkich, którzy wiedzieli co się stało. Choć wie, że przyznanie się do popełnienia przestępstwa może złagodzić wyrok, czuje że w tym wypadku sąd może nie być łaskawy...
Agnieszka, pamiętając, co działo się w areszcie z Iloną, mówi przyjaciółce, że nie wytrzyma pobytu w takim miejscu. Stwierdza, że powinny zrobić wszystko, żeby tam nie trafiła i zapewnia Weronikę, że nie zostawi jej samej. Po chwili Olszewska dostaje telefon od mamy Kamili. Dowiaduje się, że dziewczyna odzyskała przytomność. Weronika płacze z radości. Tadeusiak próbuje wybadać kolegę zajmującego się sprawą Kamili Wachnik, co udało się już ustalić. Mężczyzna mówi mu, że na nagraniach z monitoringu niczego nie znalazł. Dodaje, że z uwagi na to, kim jest poszkodowana, sprawa nabrała rozgłosu i nie zostanie zamknięta. Zapewnia Roberta, że dorwą drania, który potrącił i nie udzielił pomocy dziewczynie. Agnieszka po wyjściu od Kamili mówi Weronice, że dziewczyna ma się dobrze, choć jest osłabiona i obolała. Pyta przyjaciółkę, czy pokłóciła się z jej matką. Wyjaśnia, że Wachnikowa powiedziała jej, że miały ostatnio trudną rozmowę. Weronika przyznaje, że kobieta wyrzuciła ją z pokoju córki. Oddycha z ulgą, kiedy dowiaduje się, że matka dziewczyny nie ma nic przeciwko temu, żeby odwiedziła Kamilę. Wachnikowa przeprasza Weronikę, że tak na nią naskoczyła ostatnio. Przedstawia ją córce i wyjaśnia, że Weronika wiele godzin spędziła przy jej łóżku. Dziewczyna, przenikliwie patrząc na Roztocką, stwierdza, że słyszała każde słowo, które do niej mówiła podczas swoich wizyt. Weronika nie może w to uwierzyć i wygląda na przerażoną…