Na Wspólnej

Odcinek 2373

Na Wspólnej

Mania boi się, że umrze… Sąsiad nasyła na Romana straż miejską! Smolny zadziera z gwiazdą swojego teatru…

Wojtek i Żaneta
Wojtek i Żaneta

Zdzisław oznajmia Romanowi, że jako uczciwy obywatel jest zaniepokojony faktem, iż jego sąsiad bezprawnie zajmuje część piwnicy przeznaczoną dla użytku wszystkich lokatorów. Obrusza się, gdy Hoffer oferuje mu udostępnienie części piwnicy. Poważnym tonem wyjaśnia, że nie przyszedł po prośbie, lecz domaga się przestrzegania prawa! Żąda, by sąsiad oddał to, co nielegalnie zagrabił! Roman, oburzony insynuacjami Muszki, wyprasza go z mieszkania. Mężczyzna próbuje podburzyć Włodka przeciw Hofferowi, lecz ten staje w obronie przyjaciela. Tłumaczy, że Roman jak mało kto zasługuje na szacunek, a nawet specjalne przywileje – wybudował ten dom, dba o niego i zawsze, gdy zachodzi taka potrzeba służy lokatorom pomocą, często nie przyjmując za to zapłaty. Zdzisław zawiedziony wychodzi z baru. Jakiś czas później obserwuje, jak Roman wraz ze swoim pracownikiem wyładowują z auta materiały budowlane. Zauważa, że zaparkował w niedozwolonym miejscu. Mówi o tym jednej z sąsiadek, lecz ona nie widzi w tym nic złego. Tłumaczy, że Hoffer na pewno zaraz odjedzie. Muszko dzwoni do straży miejskiej.

Hoffer jest szczerze zaskoczony, kiedy zauważa przy swoim aucie funkcjonariuszy. Tłumaczy im, że stanął tylko po to, by wypakować materiały i zaraz odjedzie. Dostaje pouczenie. Strażnik wyjaśnia mu, że doniósł na niego któryś z „życzliwych” lokatorów.

Roman wraca do domu wzburzony. Nie może przeboleć, że zaufał Muszce i uznał go za przyjaciela, a ten podstępnie działa na jego szkodę.

Krzysztof podczas pierwszego spotkania z pracownikami teatru Znicz przedstawia sytuację finansową teatru. Uświadamia zebranym, że złe zarządzanie doprowadziło instytucję na skraj bankructwa. Daje do zrozumienia, że naprawa tej sytuacji wymaga od nich radykalnej zmiany podejścia do sposobów realizacji spektakli. Odtąd trzeba będzie liczyć każdą wydaną złotówkę. Nie wszystkim podoba się taka wizja. Jeden z aktorów zarzuca nowemu dyrektorowi finansowemu, że kompletnie nie zna się na sztuce i nie ma prawa zabierać głosu w tych sprawach. Smolny nie daje się jednak zbić z pantałyku i twardo obstaje przy swoim.

Po zebraniu jedna z aktorek chwali Krzysztofa za sposób, w jaki przemawiał do zespołu. Uważa jednak, że niesłusznie sprowadza wszystko do pieniędzy. Kiedy w toku rozmowy wychodzi na jaw, że Smolny nie zna nawet jej nazwiska, kobieta natychmiast zmienia ton. Chłodno żegna się z Krzysztofem. Pracownik teatru, który był świadkiem tej rozmowy wyjaśnia Smolnemu, że to gwiazda teatru Znicz – panna Brwinowska.

Smolny skarży się żonie, że pracownicy teatru – choć w większości młodzi – zupełnie nie czują potrzeby zmian. Narzeka na artystów, którzy jego zdaniem są zupełnie odklejeni od rzeczywistości. Basia daje mężowi do zrozumienia, że powinien zdobyć się na trochę empatii w stosunku do ludzi, którzy zapewne są przerażeni wizją zwolnień i wywrócenia ich spokojnego życia do góry nogami.

Dyrektor teatru nalega, żeby Smolny przeprosił Brwinowską. Wyjaśnia, że po rozmowie z nim czołowa aktorka teatru postanowiła odejść. Krzysztof stwierdza lekceważąco, że jego aktorzy to żadne gwiazdy, lecz banda sfochowanych gówniarzy, którym wydaje się, że robią wielką sztukę. Dodaje, że Brwinowska nie rożni się od swoich kolegów niczym, poza wielkością gaży, którą otrzymuje. Rozwadowski wyjaśnia, że Brwinowska to aktorka grająca jedną z głównych ról w popularnym serialu i to dla niej widzowie przychodzą na spektakle. Jeśli jej zabraknie, teatr naprawdę może upaść!

Lekarz mówi Szulcom, że dolegliwości, na które cierpi ich córka są wynikiem uszkodzeń mózgu. Nie potrafi jednak udzielić jednoznacznej odpowiedzi, czy ataki epilepsji ustaną, czy będą się powtarzać. Ordynuje leczenie farmakologiczne zaznaczając, że gdy pierwszy lek okaże się nieskuteczny, trzeba będzie zastanowić się nad jego zmianą. Wojtek wzburzony zarzuca lekarzowi, że zamiast leczyć jego córkę, zamierza na niej eksperymentować.

Mania prosi rodziców, żeby pozwolili jej wyjść na dwór lub do koleżanki. Wojtek stanowczo się temu sprzeciwia. Żaneta, nieco spokojniejszym tonem, tłumaczy córce, że na razie powinna bezustannie pozostawać pod ich opieką. Dziewczynka domyśla się, że – wbrew temu, co mówili rodzice – wciąż jest chora. Ma do nich żal, że ją okłamali. Bardzo się irytuje, kiedy dowiaduje się, że ma epilepsję i nie może bawić się i szaleć tak jak dawniej.

Żaneta wyrzuca mężowi, że nie panuje nad sobą i wyżywa się na niej i na Mani. Wojtek czuje się obwiniany przez żonę o chorobę córki. Sam zresztą przyznaje, że to przez niego Mania cierpi. Szulcowa zapewnia męża, że dawno mu wybaczyła. Uświadamia mu, że teraz najważniejsza jest Mania, więc powinien sobie odpuścić i nie zadręczać wszystkich swoimi wyrzutami sumienia.

Mania prosi tatę, żeby powiedział jej prawdę o jej chorobie. Jest pewna, że – w przeciwieństwie do mamy – nie będzie przed nią niczego ukrywał. Pyta wprost, czy może umrzeć z powodu epilepsji. Wojtka aż zatyka. Po chwili bardzo wzruszony gorąco zapewnia córeczkę, że będzie długo żyła...

Aktualności