Synowie Smolnego uciekają – nienawidzą ojca! Kopeć dopada amanta swojej żony! Eliza prosi mamę o pieniądze – chce ukryć przed Jarkiem utratę pracy…
Bruno i Eliza przypominają Norbertowi, że znów nie zrobił zakupów do domu, choć jest jego kolej. Chłopak tłumaczy, że nie ma pieniędzy. Jarek mówi przyjacielowi, że powinien znaleźć sobie pracę. Zwraca uwagę, że on i Eliza pracują. Chwile później Bruno przypomina współlokatorom, że dziś mija termin zapłaty za mieszkanie. Eliza okłamuje go, że nie dostała jeszcze zaliczki z baru. Młody Berg wykłada pieniądze za nią i za siebie. Stanowczo odmawia jednak pokrycia czynszu także za Norberta. Między chłopakami dochodzi nawet do małego spięcia. Bruno ucina dyskusję - postanawia, że zamieszka z Norbertem w jednym pokoju, a wolny wynajmie komuś. Norbert musi jednak zapłacić za ten miesiąc. Młody Berg zgadza się w końcu pożyczyć mu kasę. Skarży się przy tym, że to ostatnie jego pieniądze. Eliza uspokaja go mówiąc, że jeszcze dziś dostanie zaliczkę. Jakiś czas później odwiedza mamę. Przyznaje się jej, że straciła pracę. Dodaje, że głupio jest jej żyć na koszt Jarka, ale też wstydzi się powiedzieć mu prawdę. Wanda radzi córce, żeby zrobiła to jak najszybciej. Wręcza dziewczynie kilkaset złotych. Eliza szczerze dziękuje i zapewnia, że odda pieniądze, jak tylko zarobi. Po chwili zjawia się Cielecki. Jest zaskoczony widokiem córki. Prosi ją, żeby została na obiad. Dziewczyna daje ojcu do zrozumienia, że dopóki nie zaakceptuje Jarka, nie mają o czym ze sobą rozmawiać.
Jarek wraca do domu zmęczony po całym dniu pracy. Eliza mówi mu, że dostała zaliczkę. Młody Berg nie ukrywa, że spadł mu kamień z serca – byłoby im naprawdę ciężko bez tych pieniędzy.
Smolny dowiaduje się od byłej żony, że dzieci poskarżyły jej, że on każe im ćwiczyć. Wkurzony tłumaczy synom, że robi to, aby zadbać o ich kondycję fizyczną. Stwierdza stanowczo, że tutaj on rządzi i mają go słuchać. Przemek zauważa, że to raczej Basia jest tu szefem. Za karę Krzysztof każe obu synom zrobić po piętnaście pompek.
Przemek i Grzesiek planują ucieczkę do Berlina. Proszą Kubę o pomoc – chcą by dał im swoje kieszonkowe.
Po powrocie z pracy Smolni zastają w mieszkaniu totalny rozgardiasz – szafki i lodówka są pootwierane i opróżnione. Znajdują liścik od synów Smolnego. Wynika z niego, że chłopcy mają już dość rygoru wprowadzonego przez ojca i wybierają wolność. Zdenerwowany Krzysztof dzwoni do swojej matki. Okazuje się jednak, że wnukowie nie kontaktowali się z nią. Basia uważa, że mąż powinien zawiadomić Natalię – matka musi wiedzieć o zniknięciu dzieci. Smolny nie chce nawet o tym słyszeć. Postanawia odszukać chłopców na własną rękę.
Tymczasem młodzi Smolni kręcą się po parkingu dla TIR-ów. Chcą ukryć się pod samochodem i w ten sposób dotrzeć do Berlina. Kiedy ich plan nie wypala postanawiają ruszyć w drogę autostopem.
Krzysztof wraca wieczorem po bezowocnych poszukiwaniach. Basia uważa, że najwyższy czas zgłosić zniknięcie dzieci na policję. Smolny jest przekonany, że Kuba wie, gdzie jest Grzesiek i Przemek. W końcu Kuba wyznaje, że chłopcy chcieli uciec do Berlina. Smolny natychmiast jedzie na drogę wylotową. Nalega, żeby Basia nie dzwoniła jeszcze na policję.
Grzesiek i Przemek próbują złapać stopa. W pewnym momencie starszy zauważa samochód ojca. Krzysztof zatrzymuje auto. Błaga synów, żeby nie uciekali. Przemek łapie jakiś kij i mocno uderza nim tatę. Po chwili wybucha płaczem. Mówi ojcu, że może go teraz bić. Smolny uspokaja syna. Ciepłym gestem przytula roztrzęsionych chłopców...
Kopciowa wraca rankiem do domu. Daje Żanecie do zrozumienia, że nie będzie słuchała jej wymówek. Jakież jest zaskoczenie Heleny, kiedy zza jej pleców dobiega szorstki głos męża. Między małżonkami wywiązuje się ostra sprzeczka. Kopeć przypomina żonie, że przed ołtarzem przysięgała mu wierność. Helena zwraca mu uwagę, że to on pierwszy ją zdradził. Mężczyzna zarzeka się, że nic podobnego nie miało miejsca, lecz żona nie zwraca uwagi na jego słowa. Żaneta prosi rodziców, żeby rozmawiali spokojnie. Kopciowa oznajmia córce, że mąż nie ma już do niej żadnych praw!
Kopeć odwiedza bar na Wspólnej. Skarży się Ziębom na swój los. Odgraża się, że przetrzepie skórę adoratorowi Heleny. W tym momencie do baru wchodzi Czesław. Z rosnącym przerażeniem słucha tego, co mówi mąż Heleny, który nie wiedząc kim jest Matkowski przysiada się do niego i kontynuuje swoją opowieść o problemach z żoną. Po chwili mężczyźni zauważają zbliżającą się do baru Helenę. Matkowski czując, że może być niebezpiecznie próbuje się wycofać. W zdenerwowaniu Włodek zwraca się do niego po imieniu i Kopeć w mig załapuje, że rozmawia z zalotnikiem żony. Wybiega z baru za Czesławem i gania go po dziedzińcu. Helena krzyczy na męża, żeby się opanował, bo przynosi jej wstyd. Jest poruszona, kiedy Kopeć oznajmia jej, że ją kocha i dlatego tak się zachowuje. Mąż zapewnia ją, że będzie jej powtarzał te słowa choćby co dzień, byle tylko wróciła do domu. Kopciowa z miłością całuje męża i każe mu przygotować się do odjazdu. Żegna się z Czesławem dziękując mu za miłe chwile. Tłumaczy zdumionemu mężczyźnie, że małżeństwo to rzecz święta. Małżonkowie żegnani przez Ziębów i córkę, odjeżdżają na nowym motorze Kopcia…