Błażej pyta Emilkę - kim jest Dawid?! Maria bezskutecznie walczy o syna… Czy Zuza chce popełnić samobójstwo?!
Dawid dzwoni do Emilki. Dziewczyna jest akurat w innym pokoju, więc Błażej odbiera jej telefon. Dawid prosi go, żeby przekazał Emilce, kto dzwonił, po czym szybko kończy rozmowę. Kiedy Błażej pyta narzeczoną, kim jest Dawid, Emilka kłamie, że to kolega ze szkoły.
Po południu Dawid zjawia się osobiście. Błażej jest zaskoczony reakcją swojej dziewczyny i Agnieszki, które bardzo obcesowo traktują gościa. Mężczyzna wyjaśnia, że przyszedł dowiedzieć się, czy Emilka zdecydowała się przyjąć jego propozycję. Olszewska oznajmia mu, że nie ma żadnych praw do dziecka, a zatem również żadnych obowiązków. Dawid przypomina, że nie ma stosownego orzeczenia w tej sprawie. W końcu Błażej nie wytrzymuje pyta natręta kim właściwie jest i jaką propozycję złożył jego narzeczonej. Chłopak jest wstrząśnięty, kiedy dowiaduje się, że Dawid jest ojcem Jasia. Każe mężczyźnie wynosić się z domu Agnieszki. Wychodząc Dawid odgraża się, że jeszcze wróci. Błażej żąda wyjaśnień od swojej dziewczyny. Ma do niej żal, że nie powiedziała mu prawdy. Zdenerwowana Emilka nieudolnie próbuje się wytłumaczyć. Chłopak obrzuca ją pogardliwym spojrzeniem, po czym bez słowa wychodzi.
Agnieszka zapewnia zrozpaczoną Emilkę, że Błażej ją kocha i nie zostawi jej. Dziewczyna jest przekonana, że wszystko skończone. Jakież jest jej zaskoczenie i radość, gdy narzeczony wraca! Błażej prosi Emilkę, żeby go więcej nie okłamywała...
Kamil znajduje przygotowaną do wyrzucenia torbę z dziecięcymi ubraniami. Zuza wyrywa mu ją. Tłumaczy, że chce oddać komuś ubranka, bo im już się do niczego nie przydadzą. Kamil zapewnia ją, że będą mieli jeszcze dziecko - jej poronienie nie ma przecież żadnego związku z zakażeniem HIV. Uważa, że żona ma depresję i potrzeba jej czasu, żeby doszła do siebie. Jakiś czas później dzwoni do niej z pracy z pytaniem o samopoczucie. Zuza odpowiada mu opryskliwie. Drwi, że nagle zrobił się taki troskliwy. Kamil powoli traci cierpliwość. Między małżonkami dochodzi do ostrej sprzeczki. Po skończonej rozmowie Zuza zaczyna płakać. Zmęczona szlochem, zasypia zapominając, że nastawiła wodę w czajniku. Bulgoczący wrzątek zalewa palnik i gasi płomień. Na szczęście w porę zjawia się Kamil. Natychmiast wyłącza gaz i otwiera okna. Jest przekonany, że żona próbowała popełnić samobójstwo. Zuza zapewnia, że to był tylko przypadek. Kamil dzwoni do szpitala i bierze urlop na następny dzień. Mówi żonie, że nie pozwoli jej uciekać w siebie. Potrzebna jej pomoc. Zuza ma dość jego morałów i zbiera się do wyjścia. Jednak Kamil zatrzymuje ją i stanowczo oznajmia, że ten wieczór spędzą razem.
Dzieci Bogdana jedzą śniadanie a on przygotowuje się do wyjazdu. Najstarszy syn Jarek rzuca ojcu złośliwie, że może nie wracać z Gdyni. Między ojcem a synem dochodzi do kolejnej scysji. Nieoczekiwanie w ich mieszkaniu zjawia się Maria. Niepewnie przeprasza, że przyszła bez zapowiedzi. Franek jest szczęśliwy widząc babcię i wita się z nią bardzo serdecznie. Po chwili Franek, Kasia i Jarek wychodzą do szkoły. Bogdan tłumaczy mamie, że za chwilę wyjeżdża i nie bardzo ma czas na rozmowy. Ziębowa prosi żeby ją wysłuchał - wyznaje, że tylko do niej może mieć pretensje o to, co się stało dwadzieścia lat temu. Zapewnia syna, że razem z ojcem zawsze robili wszystko dla jego dobra. Chce wytłumaczyć to co stało się dawno temu - oddali go do internatu, bo groził mu poprawczak. Czuli, że sami nie dadzą już sobie rady…
Maria opowiada mężowi o rozmowie z synem. Jest rozgoryczona, że Bogdan wciąż nie otworzył się przed nią i nie wie, co on myśli. Żałuje, że nie powiedziała mu wszystkiego, co zamierzała. Jakiś czas później dzwoni do niej Bogdan i mówi, że jest już w drodze do Gdyni. Zapewnia, że jak wróci do Warszawy odwiedzi ją z dziećmi. Maria oddycha z ulgą…