Od "ufoludka" do prawdziwej „star”!

Od "ufoludka" do prawdziwej „star”!
Od "ufoludka" do prawdziwej „star”!
Źródło: BARTOSZ KRUPA
Joanna Krupa w najnowszej „Pani” opowiedziała o tym, jak zaczynała karierę w USA i w Polsce oraz o trudnym romansie z polską publicznością. Czego nie wiedzieliście o jurorce „Top Model”?

Wbrew pozorom Joanna Krupa wcale nie miała łatwego startu w Polsce. W „Pani” opowiedziała o początkach pracy w „Top Model”. - Dzwoniłam do narzeczonego i błagałam, żeby przyjechał. W pracy czułam się wtedy obco, bo ludzie trzymali mnie na dystans. Nie znali mnie, więc nie wiedzieli, czego się spodziewać. Pewnie myśleli, że przyjechała taka z Ameryki i będzie się rządzić. To był dla mnie trudny okres, bo jestem towarzyską osobą – wyznała w rozmowie z magazynem Krupa. Marcin Tyszka dodaje: - Joanna trafiła do zgranej grupy ludzi znających się od lat. A ona była obca. Musieliśmy się jej dopiero nauczyć, bo na początku była dla nas, jurorów, niczym ufoludek.

Na casting do „Top Model” trafiła przypadkiem. Gdy przyjechała do Warszawy, dowiedziała się, że TVN kompletuje obsadę do nowego programu, więc zgłosiła się na zdjęcia próbne. Zbiegło się to w czasie z ogłoszeniem przez CNN listy dziesięciu najbardziej wpływowych Polaków – nazwisko Krupy również się tam pojawiło. Dlaczego produkcja zdecydowała się właśnie na nią? - Joanna nie była top modelką, ale miała niesamowitą osobowość telewizyjną. Potrafiła z przekonaniem opowiadać, że przy odrobinie determinacji każdy może zrobić karierę – opowiada producentka programu Ewa Leja. - Sama była na to żywym dowodem, dziewczyną z Polski, która podbiła Stany.

Początki w USA wymagały od niej prawdziwych umiejętności logistycznych. W wieku 20 lat rzuciła college, chłopaka i wyjechała do Los Angeles. Zamieszkała w tanim hotelu przy lotnisku. Po trzech miesiącach przeglądania gazet w poszukiwaniu jakiejkolwiek pracy została zatrudniona jako sekretarka. Nadal odsyłano ją z kwitkiem, gdy próbowała zostać modelką. Jak sama przyznaje, była za niska i nie nadawała się na wybieg. W rozwoju kariery pomógł jednak przypadek – obecna menedżerka sama się do niej zgłosiła, gdy zobaczyła ją na okładce holenderskiego Maxima. Obie panie podjęły decyzję – skoro Krupa nie może być modelką high fashion, będzie cover girl. Ustaliły, że najpierw wyrobi sobie nazwisko za granicą, a dopiero potem podbije rynek amerykański.

Przełomem okazała się rola w Max Havoc: Curse of the Dragon (w tym filmie zagrała również Carmen Electra) oraz udział w amerykańskim Tańcu z Gwiazdami, w którym Krupa zajęła czwarte miejsce. - Z dziewczyny z okładek awansowałam na gwiazdę – podsumowuje Joanna Krupa.Przyznajcie sami - gotowy scenariusz na film z happy endem!

Autor: Katarzyna Gargol

podziel się:

Pozostałe wiadomości