Mateusz Całka bez problemu przeszedł przez pierwsze pytania, a niewielkie schody zaczęły się przy tym za 10 tysięcy. Zawodnik bez problem doszedł jednak do 125 tysięcy złotych, a przy pytaniu za ćwierć miliona zadzwonił do taty. Niestety, obaj panowie źle obstawili najbardziej pożądane trofeum w golfie i Mateusz wyszedł ze studia z czekiem na 40 tysięcy złotych.
„Milionerzy” to ulubiony program milionów Polaków – to pełna wrażeń i emocji gra, w której wiek, zawód oraz zainteresowania nie mają większego znaczenia. Wygrać może każdy! Na uczestników po eliminacji „kto pierwszy, ten lepszy” czeka 12 pytań. Odpowiedzi udzielane charyzmatycznemu prowadzącemu muszą być definitywne i ostateczne. W chwili zwątpienia można poradzić się publiczności, zadzwonić do przyjaciela albo odrzucić połowę wariantów. Zasady programu wydają się proste, ale w obliczu gry przed kamerami ciężko jest zapanować nad emocjami. Droga do bogactwa tylko w teorii wygląda na łatwą, bo gdy nerwy biorą górę, nawet te najłatwiejsze pytania wydają się trudne.
W tym teleturnieju nie wystarczy wykazać się wiedzą, by zdobyć główną nagrodę. Tylko w połączeniu z odpowiednią strategią i nerwami ze stali można osiągnąć sukces. Zasady są dobrze znane, jednak w studiu poziom stresu wzrasta, a presja wydaje się ogromna. Hubert Urbański pozostaje niewzruszony, uczestnik może liczyć tylko na siebie. Mimo tego chętnych do wzięcia udziału w „Milionerach” nie brakuje. Nowe odcinki programu to nowi uczestnicy i nowe pytania. Zasady pozostają jednak takie same. By wygrać milion złotych, należy prawidłowo odpowiedzieć na dwanaście pytań. W trakcie gry do wykorzystania są trzy koła ratunkowe: pytanie do publiczności, telefon do przyjaciela oraz „pół na pół”.