Zwyciężczyni pierwszej polskiej edycji programu "MasterChef" niedawno wydała drugą książką - kulinarną autobiografię "Dom pełen smaku", przygotowuje się do otwarcia własnej restauracji, przeprowadzki do Polski i swojego programu kulinarnego (ZOBACZ WIĘCEJ >). W wywiadzie dla "Dziennika Zachodniego" opowiedziała o swoim życiu w trakcie programu i po wygranej w "MasterChefie". Ritz zdradziła np., że największym problemem w trakcie trwania programu były dla niej wizyty w spiżarni.
- Pierwsze dwie wizyty były dla mnie najgorsze, bo na początku, kiedy podawano nam temat, najpierw wymyślałam sobie danie, które zrobię, Ale nigdy nie udawało mi się odnaleźć tego, co chciałam - mówi w wywiadzie. - Dlatego potem postawiłam na inny patent: wpadałam do spiżarni i brałam z niej to, co znalazłam. A później wymyślałam, co z tych produktów ugotuję. Wydawało mi się, że to będzie łatwiejsze. (śmiech)
Ritz uważa, że uczestnicy drugiej polskiej edycji mieli już łatwiej, bo mogli przygotować się na wizyty w spiżarni, a czternastka z pierwszej edycji byłą rzucona na głęboką wodę. Dodatkowym utrudnieniem było to, że produkty w spiżarni nie zawsze znajdowały się w tych samych miejscach, co podczas poprzednich wizyt...
- Na początku mieliśmy pomysł, żeby ich (produkcję programu - przyp. red.) przechytrzyć. Mówiłam: "Słuchajcie, musimy sobie zrobić plan spiżarni". Narysowaliśmy sobie jej plan, każdy na nim spisał to, co zapamiętał, czyli gdzie jakie produkty stoją. Ale oni dowiedzieli się o naszym planie i zaczęli chować nam rzeczy. (śmiech)
Choć "MasterChef" to program kulinarny, nie brakuje w nim emocji porównywalnych do dobrych seriali. Są łzy, radość, wzloty i upadki. Basia Ritz opowiedziała, czy te emocje były w programie wyreżyserowane.
- Nie mieliśmy kontaktu z naszymi rodzinami przez ten czas, więc siłą rzeczy z pozostałymi uczestnikami zrobiliśmy się jedną wielką rodziną. Pewnie jest dużo programów reżyserowanych, ale wydaje mi się też, że kamera jest w stanie wyłapać to, czy ktoś gra czy jest szczery. W przypadku "MasterChefa" te emocje naprawdę były w nas.
Całą rozmowę z Basią Ritz znajdziesz w "Dzienniku Zachodnim" z 27 stycznia 2014.
Autor: pl