Na początku parę słów o mnie. Jestem Kimś. Mieszkam w TVN-ie, gdzie wszyscy patrzą na mnie jak w tęczę. Zapewne dlatego, że ja – w przeciwieństwie do wielu innych gwiazd tej stacji (konkretnie dwóch) posiadam maturę. Nie wiem wprawdzie gdzie, ale gdzieś mam. Chociaż niewykluczone, że jest to miejsce, do którego słońce nie dochodzi już od bardzo dawna. I bardzo dobrze. W końcu gdzie jest napisane, że słońce ma sobie tam chodzić? I to niezależnie od tego, gdzie owo „tam” się znajduje. Oczywiście – ponieważ życie nie może być sprawiedliwie - taki Moran, to niby matury nie ma, ale order to dostał. I to zagraniczny, z drugiego obszaru płatniczego. Nawet proponowałem mu, żeby się zamienił, ale nie chciał. Pewnie nie chciał, żeby mi się w głowie poprzewracało, a ja nie miałem serca tłumaczyć mu, że na to - to i tak za późno. Przygnieciony uciążliwościami życia (w postaci braku orderu) zdecydowałem się udać się na wieś celem odpoczynku tudzież czujnego (acz cynicznego) obserwowania rzeczywistości naturalnej. I kiedy właśnie leżałem sobie pod gruszą rozszerzywszy sobie – za pomocą substancji legalnych – świadomość rozległ się straszliwy dźwięk. Z początku myślałem że to Apokalipsa, ale prawda okazała się dużo straszniejsza. To było tysiąc świń pędzących na koncert Chylińskiej.