Desperados, czyli rajtuzy w arbuzy. O!

Ktoś
Ktoś

Na początek kilka słów o mnie. Jestem Kimś. Mieszkam w TVN-ie, gdzie wszyscy patrzą na mnie jak w tęczę. No chyba że coś nie halo, bo wtedy wzrok mają anielski, pełen słodyczy, niewinności i szczerej słowiańskiej duszy boleśnie łopoczącej w wietrze podejrzenia. Znam ten wzrok, bo sam okazjonalnie stosuję. Szczególnie w sytuacjach niedocenionego bohaterstwa, którym to bohaterstwem – jak powszechnie wiadomo – wykazuje się regularnie i całkowicie bezinteresownie. Ponieważ żaden dobry uczynek nie ujdzie bez kary, jestem gotowy na każdą ewentualność. Nawet na zostanie osobnikiem znanym i popularnym, czyli takim którego głównym zadaniem jest otwieranie wszystkiego, co się da - tudzież okazjonalne uświetnianie blaskiem swojej obecności. I to nawet gdyby wymagało to założenia najnowszych ciuchów z kolekcji Schleswiga-Holsteina, Baden-Badena czy nawet Buda-Pesztu. Ba! Nie cofnę się nawet przez założeniem rajtuzków w arbuzki...

No dobra! Żartowałem! Prima Aprilis!

Rajtuzy w arbuzy ma Chajzer…

podziel się:

Pozostałe wiadomości