Marcin Tyszka na co dzień mieszka w Paryżu. Jak sam mówi, jest to jego baza, miejsce, które sobie wymarzył, w którym najlepiej mu się pracuje. Jeśli amerykańscy klienci chcą z nim współpracować, przylatują do Europy.– Wcale nie chciałem jechać do USA, Ameryka nigdy mi się nie podobała, ale w momencie, gdy przez moją nieobecność tam przepadły mi duże sesje z Cindy Crawford i Julianne Moore, stwierdziłem, że czas najwyższy, by to zmienić – mówi fotograf.
Wyjazd do USA Tyszka planuje na połowę października. Jego agenci przygotowują listę klientów, z którymi spotka się na miejscu. Fotograf nie zdradza na razie, z kim będzie współpracował. – To będzie intensywny miesiąc, codziennie dziesięć spotkań z klientami – mówi. - Mogę tylko powiedzieć, że moi agenci odrzucili amerykańską edycję Marie Claire, bo jest za słaba. To będą większe tytuły.
O specjalną wizę dla Tyszki (do tej pory fotograf posiadał tylko wizę turystyczną, bez pozwolenia na pracę) postarał się jego amerykański agent i trzeba przyznać, że określenie „postarał się” jest w tym przypadku kluczowe. – Taką wizę otrzymują osoby ze szczególnymi osiągnięciami, uzdolnione. Mój agent musiał udowodnić, że w USA jest duże zapotrzebowanie na moją pracę – mówi Marcin Tyszka. – Musieliśmy dostarczyć potwierdzenie od 30 międzynarodowych firm, z którymi współpracowałem, że jestem superstar. Naczelne wszystkich edycji Vogue’a – od indyjskiej po australijską – musiały napisać specjalny list, tłumaczyliśmy wszystkie wywiady, musieliśmy również dostarczyć 50 publikacji z moimi okładkami.
W przypadku rozchwytywanego fotografa trudno mówić o spełnianiu amerykańskiego snu, ale sam Tyszka przyznaje, że warto zaistnieć na nowojorskim rynku. – Mówi się, że ten, kto był w Europie artystą, w Nowym Jorku zostanie superstar. W Europie jest sztuka, tam są pieniądze i sława. Amerykanie lubią tych, którzy osiągnęli sukces w Europie.
Trzymamy kciuki za amerykańskie sukcesy!
Zobacz:
Tylko u nas! Tyszka fotografuje modę Haute Couture
Autor: Katarzyna Gargol
Źródło zdjęcia głównego: fot. Cezary Piwowarski / ZOOM