Robert Kozyra o „Mam Talent!” w „Show”

Casting w Katowicach
Casting w Katowicach
Źródło: Grzegorz Press
To będzie jego jesień! – wieszczy „Show” Robertowi Kozyrze. Nowy juror „Mam Talent!” mówi, dlaczego zdecydował się na udział w programie i jakim jest jurorem.

Robert Kozyra zastąpił w „Mam Talent!” Kubę Wojewódzkiego. To duże wyzwanie, zwłaszcza dla kogoś, kto z telewizją do tej pory miał niewiele wspólnego. Bo Kozyra to, przypomnijmy, były prezes Radia ZET. Bardzo zapracowany prezes.

- W pewnym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że wszedłem do budynku radia mając dwadzieścia lat, a wyszedłem jako czterdziestolatek – wyznaje Kozyra w „Show”. - Kiedy więc skończyłem pracę, postanowiłem robić tylko to, co sprawia mi przyjemność. A "Mam Talent!" sprawia mi przyjemność. I to dużą.

Kozyra nie szczędzi pochwał polskiej edycji tego „talent show”.

- Podjąłem decyzję o udziale w "Mam Talent!" przede wszystkim dlatego, że to świetny program! Oglądałem jego wersję brytyjską i amerykańską, i muszę przyznać, że polska była najlepsza.

W podjęciu decyzji podobno pomógł też Kozyrze fakt, że uczestnicy programu robią w Polsce realną karierę.

- Piotr Lisiecki świetnie sobie radzi. Kamil Bednarek sprzedał więcej płyt niż niejeden dużo bardziej znany artysta – wymienia nowy juror. - Oczywiście za Kamilem Bednarkiem stoi siła programu, ale i to że jest w swojej muzyce autentyczny i... ma talent. A jaką pan widzi przyszłość przed Dodą?

Wiele osób początkowo zarzucało produkcji show, że miejsce Wojewódzkiego zajmie osoba bez kompetencji do oceniania talentów. Kozyra nie zgadza się z tym zarzutem. Jako prezes Radia ZET miał do czynienia z wieloma mniej lub bardziej utalentowanymi ludźmi:

- Różni ludzie przychodzili do mnie w poszukiwaniu pracy – wspomina. - Żonglerzy, którzy chcieli mieć program w radiu(!)... Kiedyś przyszła pani, która przyniosła ze sobą snop zboża. Zapytałem, co ją do mnie sprowadza. Powiedziała, że chciałaby poprowadzić poranny program rolniczy. To czasem było trochę jak w programie "Mam Talent!".

Podobno w wyszukiwaniu prawdziwych talentów wyspecjalizował się tak bardzo, że potrafi je dostrzec już po 30 sekundach. Niestety, wejść do półfinału i zaistnieć na dłużej w mediach może tylko czterdziestu z setek uczestników „Mam Talent!”. Reszta, często również utalentowana, musi odpaść. Kozyra bardzo to przeżywa.

- Zawsze podchodzę emocjonalnie do tego, co robię, ale tym razem sam byłem zaskoczony, że tak bardzo mnie to porusza – zdradza. - Co więcej, mimo że minęło już kilka tygodni od nagrań, nadal myślę o tych, którzy mieli talent, ale nie załapali się do półfinału. Jest mi ich po prostu żal.

Te słowa dowodzą, że mimo wizerunku ostrego i bezkompromisowego krytyka, Kozyra nie ma zamiaru być w „Mam Talent!”, tym, który tylko krytykuje i zawsze jako pierwszy naciska słynny czerwony guzik.

- Nie mam zamiaru się wyżywać na ludziach ani udowadniać im, że jestem na siłę dowcipny, fajny, lepszy od nich. Znam swoją rolę w programie – twierdzi. I dodaje: - Na pewno nie będę naśladował Kuby Wojewódzkiego.

O tym, że z Kozyrą pracuje się inaczej niż z Wojewódzkim, mówią dwie pozostałe członkini jury: Małgorzata Foremniak i Agnieszka Chylińska. A jak Kozyrze pracuje się z kobietami, które w jury zasiadają obok siebie już od trzech lat?

- Zrobiło na mnie wrażenie to, jak łączy pracę z macierzyństwem – mówi Kozyra o Chylińskiej. - Agnieszka jest lepiej zorganizowana niż niejeden menedżer zarządzający dużą firmą.

„Mam Talent!” to nie tylko praca. Kozyra w przerwach między występami uczestników ćwiczył z Chylińską śpiewanie, a z Foremniak prowadził dyskusje o zjawiskach nadprzyrodzonych.

- Na pierwszym spotkaniu z Agnieszką i Małgosią ustaliliśmy, że będziemy jedną drużyną – dodaje.

Czy tak będzie w rzeczywistości? Dowiemy się już 3 września, kiedy to wyemitowany zostanie pierwszy odcinek czwartej edycji „Mam Talent!”. Pierwszy z udziałem Roberta Kozyry.

Autor: Paulina Lipka

podziel się:

Pozostałe wiadomości