Już od samego początku przede wszystkim starałem się dojść do tego, co mi daje zasłona w postaci maski. Z jednej strony ona mnie w pewnym sensie ukrywała – ale to nie było jej najmocniejsze działanie – najważniejsze wydało mi się to, że nikt nie widział, co tak naprawdę robiłem: jakich narzędzi używałem pod maską, by uruchomić takie a nie inne reakcje czy zachowania bohatera. Grając w masce, można sobie pozwolić na bardzo dużo. W wymiarze emocjonalnym możesz jako aktor pójść naprawdę daleko, bez maski byłoby to sztuczne, nieprawdziwe, wiązałoby się z nadmierną ekspresją. Ale właśnie po to, by maska odpowiednio reagowała, ty musisz przekraczać granice – na przykład w swojej mimice – które w normalnym aktorstwie nie miałyby racji bytu: byłyby interpretowane jako przesada, nadużycie, zbyt szeroki gest.
Czy granie w masce było trudne? Pracowałem po 20 godzin dziennie, a same przygotowania do roli i charakteryzacja trwały około czterech: wymagały ode mnie cierpliwości, wręcz spokoju z pogranicza medytacji. Trudne zadanie. I choć te poranne przygotowania nie należały do najłatwiejszych, to byłem zadowolony z efektu. Szczęśliwy, że mogę zrobić w kinie coś tak rzadkiego i nietuzinkowego. Po czasie mogę też powiedzieć, że bardzo zżyłem się ze swoją maską. Zacząłem ją traktować jak część mnie. Zdejmowałem ją na bardzo krótko (kilka godzin na czas przerwy w zdjęciach), więc nawet nie mogłem poczuć, że jej nie noszę. Pod koniec okresu zdjęciowego – niezależnie od tego czy miałem ją na sobie czy nie – czułem się tak, jak bym cały czas był w masce.
Uroczysta premiera filmu "Twarz"
Zobacz również:
Gorąca relacja z premiery filmu "Twarz" Małgorzaty Szumowskiej
Źródło zdjęcia głównego: MWMEDIA