Bogdan mówi żonie, że jest dziś umówiony z Zosią i nie będzie mógł zaopiekować się Michalinką. Joanna nie robi z tego powodu problemów. Przeciwnie – uważa, że mąż dobrze robi starając się nawiązać relacje z córką. Uświadamia mu jednak, że powinien powiedzieć o wszystkim pozostałym dzieciom. Berg przyznaje jej rację. Obawia się jednak reakcji Franka.
Podczas przechadzki z córką, Bogdan stwierdza, że ciężko będzie nadrobić 24 lata życia, podczas których nic o sobie nie wiedzieli. Zosia przyznaje, że to duże wyzwanie. Prosi tatę, żeby nie miał żalu do jej mamy. Tłumaczy mu, że była bardzo młoda gdy zaszła w ciążę i zrobiła to, co kazali jej rodzice. A ci długo mieli do niej żal, że zdradziła chłopaka, z którym wówczas była. Zosia wyznaje tacie, że nie chciała sprawiać nikomu kłopotu - zdaje sobie sprawę, że jej nagłe pojawienie się zrobi niemałe zamieszanie w rodzinie.
Wracając ze szkoły Franek zauważa w pobliżu domu ojca w towarzystwie Zosi. Widzi jak tata obejmuje dziewczynę ramieniem i czule do niej przemawia! Udaje się do brata i mówi mu, że ojciec ma romans z opiekunką Michasi. Tłumaczy, że widział ich, jak szli objęci. Jarek nie może uwierzyć, że tata zrobiłby coś takiego. Franek nie ma jednak wątpliwości. Udaje się z bratem do domu. Od progu naskakuje na Zosię i ojca. Bogdan spokojnym tonem oznajmia synom, że Zosia jest ich siostrą. Osłupiały Franek bez słowa wychodzi z mieszkania. Jarek idzie za nim.
Roman złości się, że łazienka od rana jest okupowana przez współlokatorów. Mikołajowi zręcznie udaje się przekonać mamę, żeby zaopiekowała się dzisiaj Stefankiem. Honorata na osobności mówi mężowi, że wprawdzie miała zamiar pójść do fryzjera, ale nie pozwoli przecież, żeby dzieci ciągały po urzędach malucha, który dopiero co gorączkował.
Młodzi Leśniewscy z radością przyjmują wiadomość, że bank udzieli im kredytu. Rzednie im jednak mina, gdy okazuje się, że pieniądze trafią do dewelopera najszybciej za dziewięć dni. Proszą pracownika banku, żeby postarał się przyśpieszyć procedurę. Tłumaczą, że na dom, który zamierzają kupić, jest wielu chętnych i deweloper może nie zechcieć czekać tyle czasu. Pracownik banku postanawia pójść im na rękę. Zapewnia, że pieniądze pojawią się na koncie sprzedawcy już jutro. Leśniewscy podpisują umowę. Są szczęśliwi, choć zdają sobie sprawę, że przez trzydzieści lat spłacania kredytu wiele się może zdarzyć w ich życiu. Postanawiają niezwłocznie udać się do dewelopera i sfinalizować zakup domu. Nikogo nie zastają jednak w biurze. Ochroniarz mówi im, że firma gdzieś się zwinęła.
Mikołaj i Nicole wracają do domu załamani. Hofferowie nie mogą uwierzyć, kiedy dowiadują się od nich, co się stało. Zdzisław przypomina, że uprzedzał, żeby najpierw dokładnie sprawdzić firmę, ale jak zwykle nikt go nie słuchał. Wieczorem Mikołaj jeszcze raz dzwoni do dewelopera, lecz bezskutecznie. Nicole uważa, że powinni jak najszybciej udać się do banku, by nie dopuścić do wysłania przelewu. Po chwili Mikołaj dostaje telefon od przedstawiciela z którym podpisywał umowę zakupu domu. Mężczyzna przeprasza go za zamieszanie. Wyjaśnia, że firma przeniosła się do innego biura. Zapewnia, że nie ma się o co martwić. Leśniewscy i Hofferowie oddychają z ulgą…
Włodek zdenerwowany wywleka wszystko z pawlacza w poszukiwaniu swoich wędek i przyborów wędkarskich. Nie znajduje ich, a w dodatku dostaje od Marii ochrzan za to, że zrobił bałagan. Jakiś czas później Zięba robi żonie w barze awanturę, że gdzieś schowała jego wędki. Zakazuje jej tykać jego rzeczy. Marii udaje się przywołać męża do porządku, ale widać po niej, że jego zachowanie bardzo ją zabolało. Po jakimś czasie Włodek znowu zaczyna nagabywać ją o swoje wędki. Żali się Tomkowi na swój ciężki los. Ostrzega go, żeby nigdy się nie żenił, bo to jakby żywcem dać się pogrzebać. Maria, dotknięta do żywego, z satysfakcją oznajmia mężowi, że wyrzuciła jego wędki. Zięba rozzłoszczony niemal rzuca się na nią i tylko dzięki interwencji Tomka nie dochodzi do rękoczynów. Ze łzami w oczach mówi żonie, że nigdy nie wybaczy jej tego co zrobiła, po czym wychodzi z baru.
Maria złości się na męża, że zniknął na cały dzień i nie pomógł jej w pracy. Włodek, popijając piwo, rozżalony mówi żonie, że zawsze myślał tylko jak jej dogodzić, dawał sobą poniewierać i zgadzał się na wszystko, co zarządziła, a tymczasem ona tak mu się odpłaciła. Zabrała mu jedyną rzecz, którą miał tylko dla siebie! Postanawia, że od dzisiaj nie da sobą pomiatać. Ścieli sobie kanapę w salonie i z satysfakcją oznajmia żonie, że przed snem wypije jeszcze jedno piwko.