Mani jest przykro, że w dniu maratonu musi zostać w szpitalu. Martwi się, co będzie, jeśli nie uda się zebrać pieniędzy na operację. Wojtek zapewnia córkę, że tak się nie stanie. Jest przecież jej tatą i zrobiłby dla niej wszystko!
Mania i Żaneta słuchają w radio relacji z biegu. Przed startem Wojtek na antenie zapewnia córkę, że wszyscy dobrze jej życzą i zrobią co w ich mocy, żeby jej pomóc.
Podczas biegu Monika cały czas strofuje męża i udziela mu rad. Kiedy Damiana łapie skurcz, złości się na niego, że nie dość dobrze się przygotował i znowu zostawił wszystko na jej barkach. Nieco później podbiega do niej jakiś mężczyzna i przypomina się jako jej dawny kolega z gimnazjum. Przyznaje, że mogła go nie poznać, bo znacznie schudł od tamtego czasu. Proponuje Monice, żeby spotkali się kiedyś i pogadali o starych czasach. Kiedy dowiaduje się, że Mania jest jej bratanicą, postanawia zrobić jeszcze kilka kółek i obiecuje wpłacić coś na konto. Zmieszany oddala się, gdy Cieślikowa przedstawia mu swojego męża. Damian jest ledwie żywy po przebiegnięciu paru okrążeń. Za to Wojtek daje z siebie wszystko. Po przebiegnięciu kilkudziesięciu okrążeń zatrzymuje się na chwilę przed mikrofonem i zdyszany zaprasza słuchaczy, by wzięli udział w biegu na rzecz jego ukochanej córki. Zapewnia, że to wspaniała dziewczynka. Mania i Żaneta wzruszone słuchają przez radio jego słów. Kiedy po biegu Szulc zjawia się w szpitalu, dziewczynka przytula się do niego i dziękuje za wszystko. Po chwili Żaneta dostaje telefon od byłego męża. Tłumaczy mu, że zdecydowali się z Wojtkiem na operację. Grzegorz ma jej za złe, że naraża ich córkę na niebezpieczeństwo. Oznajmia, że jest ojcem Mani i bardzo się o nią martwi. Żaneta uświadamia mu, że gdyby naprawdę zależało mu na córce, byłby teraz przy niej, tak jak Wojtek, który pokazał dzisiaj, że jest gotów zrobić dla niej wszystko...
Agnieszce śni się, że jest na izbie wytrzeźwień przypięta pasami do łóżka. Budzi się przerażona i natychmiast chwyta za kieliszek. Zaraz jednak odrzuca go z wściekłością. Kiedy Darek przynosi jej butelkę koniaku, każe mu ją zabrać. Po chwili oznajmia Żbikowi, że ma się od niej wyprowadzić. Tłumaczy, że sama musi się uporać ze swoim problemem. . Weronika dostaje telefon od Agnieszki. Olszewska oznajmia, że musi wziąć się za siebie i przez kilka dni nie będzie przychodziła do pracy. Przeprasza Weronikę za swoje zachowanie w ostatnim czasie i prosi ją, żeby zajęła się kancelarią.
Sławek mówi Weronice, że śledztwo w sprawie śmierci Aleksa zostało zamknięte. Sekcja potwierdziła, że zgon nastąpił z przedawkowania narkotyków, a policja wykluczyła udział osób trzecich. Weronika zwraca uwagę na fakt, że Aleks był jedyną osobą, która mogła potwierdzić niewinność Roberta. Wydaje jej się dziwne, że ktoś umawia się na ważną rozmowę, a tuż przed nią zażywa narkotyki, choć od dawna nie jest w ciągu. Dziedzic stwierdza, że to wszystko za mało, żeby postawić tezę o zabójstwie. Tłumaczy, że nie mają nawet żadnego nagrania z okolicznego monitoringu, gdyż kamera w sąsiednim sklepie była akurat wyłączona. Weronika i Sławek udają się do sklepu w sąsiedztwie studia tatuażu. Od właściciela dowiadują się, że monitoring był włączony w dniu śmierci Aleksa. Mężczyzna mówi im, że razem z funkcjonariuszami oglądał nagranie, a później policja zabrała je na komendę. Roztocka udaje się do studia tatuażu, żeby porozmawiać ze współpracownicą Matwieja. Od nowego pracownika dowiaduje się, że była ona dziewczyną Aleksa i po jego śmierci zwolniła się. Mężczyzna nie chce powiedzieć, gdzie teraz przebywa. Tłumaczy, że obiecał jej zachować milczenie. Sto złotych wręczone przez Sławka rozwiązuje mu jednak język.
Dziewczyna Aleksa pakuje właśnie walizki, gdy zjawiają się Dziedzic z Roztocką. Obawia się o swoje bezpieczeństwo. Weronika próbuje wybadać, czego dowiedziała się od swojego chłopaka przed jego śmiercią. Uświadamia jej, że mordercy Aleksa nie odpuszczą jej, chyba że wcześniej sami trafią za kratki. Kobieta decyduje się powiedzieć im, co wie.
Robert z trudem opanowuje wzburzenie, gdy dowiaduje się od Weroniki, że Denirowski okazał się kretem Uświadamia ukochanej, że z taką wiedzą nie jest bezpieczna.
Kinga martwi się, że nie zdąży porozmawiać z Romą przed podpisaniem kontraktu. Michał uważa, że żona nie powinna się tak przejmować. Powiedziała przecież o wszystkim dyrektorowi i to na nim spoczywa odpowiedzialność załatwienia sprawy tak, aby pomysłodawczyni projektu nie poczuła się oszukana. Brzozowska widzi to jednak inaczej.
Domagała zdaje się nie dostrzegać problemu z prawami autorskimi. Według niego Kinga ma całkowite prawo korzystać z sugestii i pomysłów członków swojego zespołu, a Roma pracowała przecież dla niej. Na protesty Brzozowskiej odpowiada, że klient nie powinien się dowiedzieć, że zwykła stażystka okazała się bardziej pomysłowa niż cały zespół kreatywny włącznie z jego szefową. Uświadamia Kindze, o co toczy się stawka. Jeśli teraz z powodu głupich skrupułów stracą Różalskiego, agencja upadnie, na czym ucierpi sporo osób. Dlatego nikt nie może się dowiedzieć, kto jest autorem projektu. Brzozowska uważa jednak, że byłoby to nieuczciwe. Na pełne irytacji pytanie, czemu w takim razie przedstawiła Różalskiemu nie swój projekt, tłumaczy, że była zdesperowana. Uświadamia Domagale, że to przez niego agencja znalazła się na skraju bankructwa.
Jakiś czas później wbrew wcześniejszym zapowiedziom Kinga zjawia się na spotkaniu z Różalskim i wręcza mu umowy do podpisania. Nie wspomina ani słowem o prawdziwej autorce projektu.
Współpracownicy Kingi gratulują jej i dziękują za to, co zrobiła dla firmy. Nie mogą się nachwalić jej pomysłowości i wyobraźni. Dla Brzozowskiej jednak ten sukces ma gorzki smak. Po powrocie do domu upija się na smutno. Z ironią oznajmia mężowi, że znowu udało jej się uratować agencję...