Olaf nie może przestać myśleć o swojej wczorajszej porażce na rozmowie kwalifikacyjnej. Jakby tego było mało dostaje telefon od Aldony Piotrowskiej, która w obcesowy sposób przypomina mu, żeby przyszedł punktualnie na trening.
Aldona przeprasza pracownicę siłowni, że oskarżyła ją o kradzież. W ramach zadośćuczynienia wręcza jej bukiet kwiatów i pudełko czekoladek. Przeprasza także Olafa, że była dla niego taka niemiła. Kubicki przyjmuje przeprosiny, ale stawia warunek – żadnych telefonów podczas treningu. Kobieta posłusznie wyłącza aparat.
Po wyjściu z treningu Aldona spostrzega, że w jednym z kół jej auta zeszło powietrze. Wkurzona dzwoni do firmy, że spóźni się na spotkanie. Kiedy Olaf proponuje pomoc, kobieta dumnie dziękuje. Usiłuje zamówić taksówkę, ale okazuje się, że musi na nią długo czekać. W końcu, zgadza się, żeby Kubicki podwiózł ją do pracy. W drodze natrafiają na korek spowodowany przez jakiś wypadek. Aldona zaczyna się coraz bardziej niecierpliwić – chce wysiąść z auta i dalej iść pieszo. Olaf każe jej zamknąć drzwi i nie zważając na ryzyko, omija stojące auta przejeżdżając kilkanaście metrów chodnikiem i sprawnie dowozi kobietę na miejsce. Aldona z uznaniem dziękuje mu za to, co dla niej zrobił…
Malwina obawia się, że tata nigdy nie przebaczy jej, że go oszukała. Bruno zapewnia ukochaną, że w końcu przejdzie mu złość – jest przecież jej ojcem i bardzo ją kocha. Jak na ironię, chwilę po tych słowach Seba przynosi Malwinie kartony z jej rzeczami. Dziewczyna jest załamana. Bruno postanawia osobiście rozmówić się z Heblewskim.
Chłopak z duszą na ramieniu dzwoni do domofonu Heblewskiego. Po chwili przy furtce zjawia się Seba. Daje Brunowi do zrozumienia, że wiele ryzykuje upierając się na rozmowę z ojcem Malwiny. Chłopak nie daje się jednak spławić. Nie bacząc na grożące mu niebezpieczeństwo wygarnia Ryszardowi, że sam sprowokował córkę do kłamstwa i uświadamia mu, że kiedy się kogoś naprawdę kocha, to daje mu się wybór, a on tego nie zrobił.
Malwina jest pełna podziwu dla odwagi Bruna. Stwierdza, że żaden z jej poprzednich chłopaków nie odważył się na coś takiego. Przyznaje, że zawiniła wciągając Bruna w swoją intrygę, zamiast już dawno postawić się tacie. Po chwili stwierdza rozżalona, że nie ma już rodziny. Chłopak stara się uspokoić ukochaną. Jakiś czas później nieoczekiwanie zjawia się jej ojciec. Na wstępie dziękuje Brunowi, lecz później ignoruje go zwracając się wyłącznie do córki. Zapewnia, że bardzo ją kocha i nie chce ograniczać jej wolności. Ojciec i córka padają sobie w objęcia. Heblewski oznajmia Malwinie, że zabiera ją do domu. Na nieśmiałe pytanie Bruna, czy pozwoli córce się z nim widywać, odpowiada, że zgodzi się, jeśli on pójdzie na prawo. Chłopak gwałtownie się temu sprzeciwia. Ryszard zyskuje pewność, że Bruno jest odpowiednim partnerem dla córki – odważnym i niezależnym. Podoba mu się, że chłopak potrafi się postawić. Oznajmia Malwinie, że jutro będzie mogła zobaczyć się z narzeczonym…
Miśka namawia Maksa, żeby wybrali się za kilka dni na festiwal do Berlina. Proponuje, żeby zabrali Wiktorka ze sobą, albo zostawili go Ilonie. Brzozowski uświadamia sobie, że nie wie nawet, gdzie dokładnie przebywa Zdybicka. Miśka nalega, żeby Maks w końcu postawił się matce Wiktorka i kazał jej zaopiekować się małym na czas ich wyjazdu.
Brzozowski przyjeżdża do firmy Ilony, lecz asystentka nie potrafi udzielić mu informacji na temat miejsca jej pobytu. Stwierdza jedynie, że Zdybicka na pewno nie wyjechała w celach służbowych. Po chwili Maks ze zdumieniem spostrzega wchodzącego do gabinetu Michała. Ten zmieszany zaczyna się tłumaczyć. Maks domyśla się, że stryj coś przed nim ukrywa. Jednak Michał za nic nie chce wyjawić mu prawdy. Zapewnia jedynie, że Ilona nie uciekła i, że niedługo wróci. Maks jest rozczarowany jego postawą. Wychodząc stwierdza, że miał go za przyjaciela.
Michał czuje, że powinien wyjawić bratankowi prawdę. Kinga przypomina mu, że obiecał Ilonie dochować tajemnicy. Prosi, żeby poczekał choć kilka dni. Dodaje, że Zdybicka bardzo źle znosi chemioterapię. Brzozowski tym bardziej utwierdza się w przekonaniu, że nie ma na co czekać...