Uciekam z miasta

Szable w dłoń!
Szable w dłoń!
Wywiad z Kazikiem Mazurem - najbardziej tajemniczym z młodych aktorów grających w "Na Wspólnej". O castingach, polskim kinie i ucieczce z miasta oraz... przed wojskiem. Rozmawiała Anna Świątkowska.

Jesteś chyba najbardziej tajemniczą postacią z całej grupy młodzieży, która gra w „Na Wspólnej”, rzadko udzielasz wywiadów, nie opowiadasz o swoim życiu prywatnym……bo nikt mnie o to nie pyta.Ale kiedyś powiedziałeś, że specjalnie chodzisz po ulicy w kapturze, żeby nikt Cię nie rozpoznał.To był oczywiście żart! Nie zachowuję się tak.Wykonujesz zawód, który wiąże się z popularnością……to wszystko wina castingu.No to wróćmy do castingu – jak to wszystko się zaczęło w Twoim przypadku?Na castingi chodziłem od 12. roku życia. Aż tutaj pomylili się i mnie wybrali. (śmiech)Nie kokietuj – naprawdę byłeś tak zaskoczony?Wiesz, kiedy chodziłem na różne castingi tak długo, to już przestawałem wierzyć, że coś się uda. Jak idziesz na casting pierwszy czy drugi raz myślisz sobie: ale będzie fajnie, na pewno coś zagram. A później jest najczęściej spotkanie z brutalną rzeczywistością, czyli nic z tego nie wychodzi. W końcu zacząłem mieć do castingów duży dystans i nie myślałem, że coś jeszcze z tego wyjdzie.A jak już wyszło, to od razu na dwóch dużych frontach: bo najpierw zagrałeś w „Pornografii” a potem dostałeś rolę w „Na Wspólnej” (przy czym film Kolskiego pojawił się w kinach kiedy serial był już w emisji). Jak jako debiutant czułeś się na planie „Pornografii”?Tak jak „normalny człowiek”, który spotyka wielkie nazwiska i jest po raz pierwszy na planie filmowym. Czyli wielki stres, po prostu nie wiedziałem, co się dzieje. W dodatku wtedy byłem strasznym „drewnem”, jeśli chodzi o grę aktorską (nie mówię, że teraz jestem już niesamowity). Pamiętam, że podczas mojej pierwszej sceny tak trząsłem się ze strachu, że aż mi latał kołnierzyk. I tutaj wielki ukłon w stronę Jana Jakuba Kolskiego, który powiedział do ekipy: kto jest niepotrzebny, proszę wyjść.Dostawaliście z Sandrą Samos na planie lekcje aktorstwa od starszych kolegów po fachu?Jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć mieliśmy miesiąc prób, podczas których analizowaliśmy tekst. Zastanawialiśmy się jak najlepiej podejść do różnych scen. Doświadczeni aktorzy torowali nam drogę, pokazywali „z czym to się je”. Ale nie mieliśmy prób stricte aktorskich – założenie tego filmu było takie, żeby pokazać nas takimi, jakimi jesteśmy, naszą prawdziwość. Byliśmy dobrani typami. Nie chodziło o to, żebyśmy grali, ale żebyśmy byli tylko i wyłącznie sobą.Jaki wpływ na Ciebie ma to, że Twój tata jest aktorem? Kiedy zakiełkowała w Tobie myśl, żeby pójść w jego ślady?To przyniosło najpierw odwrotny skutek – nie chciałem być aktorem, chciałem od tego uciec. Na aktorstwo patrzę dziś w ten sposób, że to nie jest „moje”, nie ja to sobie stworzyłem, tylko… świat mi to stworzył. Przez to, że mój tata był aktorem w szkole spotykały mnie docinki i oczywiście każdy mówił, że wybiorę ten zawód. Jako młody człowiek, 12 czy 13-letni odpowiadałem: „Ja nie chcę być aktorem, dlaczego mówisz mi, że mam być aktorem?!”. Ale jakoś chciałem chodzić na castingi – może to chodziło o taką adrenalinę jak przy skoku na bungee?...Dlaczego wybrałeś studia politologiczne?Z bardzo prostego powodu: uciekam z wojska! (śmiech) Politologia mnie nie interesuje. „Nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem”.Mam nadzieję, że Twoi profesorowie tego nie przeczytają! – A ja natomiast gdzieś wyczytałam, że chciałbyś zagrać psychopatę, to prawda? Nieee…Kaziku, czy Ty lubisz rozpowszechniać nieprawdziwe informacje na swój temat?!Nie, tylko po prostu czasem, jak ktoś mi zadaje jakieś pytanie, to nie wiem, co odpowiedzieć. Nie wiem, jaką chciałbym zagrać rolę, jaka jest rola mojego życia. Myślę, że to jest sprawa wielu czynników: jaki to miałby być film, gdzie i przez kogo będzie robiony itp. Uważam, że do każdej roli trzeba podchodzić tak samo: z wielkim szacunkiem i żeby zagrać najlepiej jak się potrafi.A śledzisz to, co się dzieje w polskim kinie? Masz ulubionych reżyserów? Nie chcę już powtarzać tak jak wszyscy, że polskie kino kuleje. Polski film, który ostatnio mi się spodobał to „Wesele” – i mówię to bez żadnego podlizywania się reżyserowi Wojtkowi Smarzowskiemu, który pracuje również przy naszym serialu.Chciałbym, żeby polskie kino się rozwijało i żeby nie było tego podziału, że albo robimy film artystyczny, albo tylko komercyjny. Te dwie rzeczy da się połączyć.A w serialu da się połączyć wartości artystyczne i komercyjne? Tak. Choć różni aktorzy mają do tego różne podejście. Jedni nazywają to sztuką, inni chałturą albo festynem. To zależy od Twojego podejścia. Jak będziesz podchodzić do tej pracy z najwyższym staraniem, to wtedy to się nazywa sztuka, a jak będziesz do tego podchodzić jak do chałtury, to wyjdzie chałtura.Czym żyjesz poza serialem, poza pracą?Ucieczką z miasta. Wszyscy gnają do miasta, a ja uciekam. Nie to, że nie lubię tego miasta – urodziłem się w Warszawie, połowa mojej rodziny pochodzi stąd od dziada-pradziada. Tylko, że tu jest jakiś za duży przepych, łeb mi tu paruje. Dlatego uciekam. Najczęściej wyjeżdżam w góry Świętokrzyskie. Mój tata ma tam 50 kóz alpejskich. Latem wyjadę do domku w Bieszczadach. Pojadę tam sobie i posiedzę.

podziel się:

Pozostałe wiadomości