Na Wspólnej - rozmowa z Robertem Kudelskiem

Sesja
Sesja
Michałowi potrzeba silnej baby? Z Robertem Kudelskim rozmawiała Ania Świątkowska.

Jak doszło do tego, że masz agenta aktorskiego we Francji?Kiedyś, jeszcze jako student, uczestniczyłem w castingu do filmu w kooprodukcji polsko-francuskiej. Po jakimś czasie zadzwoniła do mnie pani z Francji mówiąc, że szukają aktorów do nowego filmu. Na początku pomyślałem, że ktoś robi sobie ze mnie żarty, ale pojechałem na casting do Francji. Sprawy potoczyły się bardzo szybko i po dwóch tygodniach dowiedziałem się, że zagram w tym filmie. Po polsku tytuł brzmiał „Powiedz, że mnie kochasz”. Była to kooprodukcja francusko-kanadyjska. Jedna z kierowniczek produkcji równocześnie pracowała w agencji „Escalier” w Paryżu. Zaproponowała mi współpracę. Dzięki temu zagrałem jeszcze dwie role epizodyczne we Francji.Rozumiem, że bariera językowa nie jest Twoim problemem?Nie.A skąd to zamiłowanie do języka francuskiego?Francuskiego zacząłem się uczyć jeszcze w liceum, zdawałem z tego języka maturę. Po liceum zacząłem język szlifować, zacząłem odczuwać frajdę z tego, że coraz więcej umiem . A że miałem okazję kilka razy wyjechać do Francji, to mnie jeszcze bardziej zmobilizowało do nauki. Do tego doszły te propozycje filmowe, poznałem wielu ludzi, mam przyjaciół w Paryżu, do których jeżdżę w odwiedziny. Przez cztery lata z rzędu trzy miesiące wakacji spędzałem we Francji na intensywnych kursach językowych. W Warszawie nadal chodzę na konwersacje.Czy fakt, że grasz w serialu i jesteś coraz bardziej popularny wpłynął na frekwencje na Twoich recitalach w teatrze?Absolutnie tak! Popularność, którą dał mi ten serial bardzo pomaga mi również w innych moich projektach. „Brela” w Teatrze Syrena graliśmy przedtem przy 70% frekwencji – a ostatnio mieliśmy 107% (śmiech). Dzieje się tak, ponieważ dla widzów jest istotne nie tylko „co” jest grane, ale i „kto” występuje. Przychodzą do teatru, żeby się spotkać z osobą, która jest im w jakiś sposób znana.Ponieważ grasz w serialu postać, która bywa nieprzyjemna, spotykasz się czasami na ulicy z oburzeniem widzów. Z drugiej strony ci, którzy widzieli Cię gdzieś poza serialem są zaskoczeni, że potrafisz być taki miły, uśmiechnięty itd. Widać, że bardzo utożsamiają Cię z Michałem Brzozowskim. To chyba aktorski sukces?Myślę, że to jest też sygnał, że ludzie bardzo emocjonalnie zaczynają odbierać serial, a to oznacza, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Uważam, że rola Michała jest bardzo dobrze skonstruowana. Facet ma swoje zasady, ale ma również i serce.Czy to prawda, że jesteś pracoholikiem? Bo to akurat byłaby cecha wspólna z Michałem Brzozowskim...To prawda! Ale jest to dużo bardziej skomplikowane niż nam się wydaje. Bo z jednej strony uwielbiam pracować, a z drugiej ...jestem strasznie leniwy. Potrafię mieć taki nastrój, że nic mi się nie chce robić, mogę przesiedzieć w domu przez trzy, cztery dni.Teraz to już chyba nie możesz sobie pozwolić na tyle wolnego?!No tak, teraz już nie. Więc chyba jestem pracoholikiem. Oprócz tego, że jest i serial, i teatr, i jakieś programy TV, to jeszcze sobie wziąłem dwa języki obce. W soboty i niedziele, kiedy mógłbym posiedzieć z rodziną, to ja zasuwam do szkoły!Skoro jesteś tak zajętą osobą, to dlaczego kupiłeś sobie psa?Wiesz, zajęci rodzice też często decydują się na dziecko. (śmiech)A czy kupiłeś go pod wpływem uroku serialowego psa, Korka?Nie, ja od dziecka wychowywałem się ze zwierzętami. U mnie w domu zawsze był pies, a teraz nawet są jeszcze rybki i kot! Myślę, że nawet osoba zajęta może dobrze opiekować się psem. Mieszkam niedaleko wytwórni [gdzie realizowany jest serial- przyp. aut.]. Tutaj wszyscy się zaoferowali, że w czasie kiedy będę na zdjęciach, to Fiodor –bo tak nazywa się mój czarny labrador- będzie miał opiekę. W sytuacjach kryzysowych pomoże mi moja niepracująca mama.Jak wspominasz czasy swoich aktorskich studiów?Z Akademii Teatralnej w Warszawie wyleciałem na pierwszym roku.!?Oblałem sesję ze względu na kompletny brak predyspozycji.Czyli w Warszawie stwierdzono, że nie nadajesz się do zawodu, po czym przyjęto Cię do łódzkiej Filmówki...W Łodzi przez pierwszy rok byłem wolnym słuchaczem, ponieważ komisja egzaminacyjna jednogłośnie orzekła, że mam... warszawską manierę. Ale na szczęście – i tu ukłon w stronę dziekana Jana Machulskiego - po roku mnie przyjęli.A jak student po takich perypetiach trafił pod skrzydła Mistrza Hanuszkiewicza?Ja zawsze miałem dużo szczęścia. Hanuszkiewicz wypatrzył mnie na jakimś wyjazdowym koncercie, gdzie śpiewałem bodajże trzy piosenki Brela. Podszedł do mnie i powiedział, że szuka od pół roku odtwórcy roli Romea – i że to jestem ja. Będąc na trzecim roku studiów w Filmówce zagrałem w Teatrze Nowym. Spektakl „Romeo i Julia” stał się moim przedstawieniem dyplomowym.Na koniec rozmowy chciałabym wrócić do serialu: niektórzy widzowie sugerują na naszym Forum, że Michał powiniem być z Weroniką. Co Ty na to?Kurczę, Michał z Weroniką??? (zamyśla się) Wiesz, może widać, że między nami prywatnie jest duże porozumienie i nić sympatii. Jeżeli występujemy razem w scenie, to te role są poprowadzone bardzo dowcipnie, widać, że postaci mają do siebie słabość. Może to się widzom podoba. A może dlatego, że są to dwie silne osobowości i ludzie uważają, że Michałowi potrzeba takiej silnej baby...

podziel się:

Pozostałe wiadomości