- Od czego zaczyna się pracę nad takim przedsięwzięciem jak serial?- Pierwsza sprawa to myślenie ramówką i potrzebami stacji. Te potrzeby są określane przez ludzi pracujących pod wodzą prezesa, Piotra Waltera i nadzorem dyrektora programowego, Edwarda Miszczaka. Konsekwentnie chcemy budować stację, która ma logicznie poukładane pasma programowe. Wiedzieliśmy - zanim na antenie pojawił się gatunek reality show - że będzie przedmiotem intensywnej eksploatacji i w pewnym momencie trzeba będzie pomyśleć o kolejnym paśmie, opartym na innym pomyśle. To było dawno temu, bo działania dotyczące produkcji, zakupu programu, prowadzone są z kilkuletnim wyprzedzeniem. Później zaczęliśmy przyglądać się kwestiom czysto biznesowym: czy przymierzać się do produkcji własnej, od podstaw, czy znaleźć sprzymierzeńca, czy nas na taką produkcję w ogóle stać, ile możemy zainwestować, żeby miała ona jakość, której widzowie się spodziewają? Najwięcej czasu zajęło nam podjęcie decyzji, czy robimy rzecz od podstaw, czy skorzystamy z pomocy ludzi, którzy mają w tej mierze międzynarodowe doświadczenie. Zdecydowaliśmy się na ten drugi wybór, bo w czasie, kiedy jeszcze emitowaliśmy "Big Brothera" i nie mogliśmy wystartować z codziennym serialem, pojawiło się dużo przedsięwzięć konkurencyjnych. Musieliśmy więc skrócić dystans. Po drugie - "Na Wspólnej" to pierwszy serial w Polsce, który wchodzi do ścisłego prime time'u, 5 razy w tygodniu, wyzwanie produkcyjne jest zatem duże. Nie stosujemy metody, że zaczynamy działać przy niskim budżecie, a jak się dana rzecz "przyjmie", dołożymy pieniędzy i może się uda. My od razu inwestujemy bardzo dużo. Właśnie te powody zdecydowały, że zaczęliśmy się skłaniać do poszukiwania formatu za granicą.- Jak należy rozumieć format?- Format stanowią trzy rzeczy: scenariusz - to fundament całej historii. Ale oczywiście "Na Wspólnej" jest polskim serialem. Patrzymy na scenariusz, jako zasób do wykorzystania, a nie do skopiowania, niektóre historie są adaptowane, niektóre wyrzucane. Format to także sposób produkcji, czyli wyprodukowanie w sposób efektywny serialu emitowanego 5 razy w tygodniu. Trzecia sprawa to działania wokół serialu. Jeśli program zostanie dobrze przyjęty, wówczas zaczyna żyć własnym życiem poza anteną.- Fremantle to u nas firma znana z formatów rozrywkowych...-... a na wiecie ma markę producenta gatunku soap opera, codziennych seriali obyczajowych. Firma robi to od wielu lat w Niemczech, Holandii i robią to w kraju Europy Środkowej, który był dla nas ważny ze względu na stan rozwoju rynku, czyli na Węgrzech. Tam jest emitowany serial, który stanowi pierwowzór naszego przedsięwzięcia. Mogliśmy się przyjrzeć trendom oglądalności - uznaliśmy, że to właściwa decyzja.- Negocjacje TVN i Fremantle trwały długo. Jakie kwestie stanowiły największy problem podczas rozmów?- Zastanawialiśmy się nad tym, na ile możemy zaadaptować w Polsce istniejący gdzie indziej system produkcyjny. Drugą sprawą było potwierdzenie bądź rozwianie obaw, że adaptowanie historii, która nie powstała na tym rynku od podstaw, jest możliwe. Należało także ustalić, kto i za co odpowiada, i jaka jest wartość doświadczenia i kompetencji obu stron.- Kolejną kwestią były zapewne finanse?- Tak. Musieliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, jak dojść do sytuacji, że możemy sobie na taką produkcję pozwolić. Żaden program w naszej ramówce nie może być deficytowy. Jak jednoczenie osiągnąć jakość, na której nam zależy? Tu nie było przeciwstawnych stanowisk co do poziomu budżetu, ale duża trudność - jak nasze przedsięwzięcie miałoby się udać, kiedy rynek reklamowy od dłuższego czasu jest w zastoju.- Jeśli byłby to pomysł polski od zera, czy duża byłaby różnica w kosztach przedsięwzięcia?- Byłaby to różnica na niekorzyść lokalnego pomysłu. Nasi rozmówcy z polskiego rynku twierdzili, że za pieniądze, które byliśmy gotowi przeznaczyć, nie byliby w stanie wyprodukować takiego serialu.- Znani są Państwo jednak z tego, że przeważnie wybierają sprawdzone formaty zagraniczne.Chodzi o technologię, tempo, określony stopień ryzyka. Nie zaczynamy od ostrożnej emisji 2-3 razy w tygodniu, ale od razu decydujemy się na skok na głęboką wodę. Podejmując takie ryzyko sensownie jest odwołać się do jakiego wzoru. To jest właśnie wartość formatu. Inwestujemy duże pieniądze i traktujemy produkcję jako docelową, jeśli chodzi o formę, emisję. Nie rozkręcamy produkcji powoli, tylko od razu chcemy wykorzystać efekt skali. To jest bardzo duża produkcja, globalnie kosztuje bardzo dużo, ale możemy osiągnąć taki poziom kontroli kosztów, który powoduje, że jesteśmy z nich zadowoleni.- Z czym można porównać koszty tej produkcji?- To jest jedna z najdroższych produkcji TVN, ale mamy koszty pod kontrolą. Cele też są określone bardzo precyzyjnie. Nie podam liczb, "Na Wspólnej" ma być po prostu lokomotywą prime time'u.- Od kiedy serial ma szansę stać się taką lokomotywą?- To są przedsięwzięcia, których inkubacja, cykl życia wygląda nieco inaczej od projektów o mniej intensywnej eksploatacji. Tego rodzaju seriale dochodzą do swojego dojrzałego stanu kilka miesięcy lub dłużej. Wymagana jest duża doza cierpliwości po stronie nadawcy i reklamodawców. Obserwowaliśmy, ile to trwało u konkurentów. Nie był to miesiąc. Trudno myśleć, że my nagle zminimalizujemy ten czas, choć oczywiście będziemy się starać...- Na czym polega rola Pana i zespołu, którym Pan kieruje?- Dużą częścią produkcji zajmuje się TVN pod wodzą Jarosława Potasza, Doroty Chamczyk i Marzeny Bober. Bardzo ważną sprawą jest dla nas kwestia decydowania o zespole aktorskim, poświęciliśmy temu dużo czasu. Jak pojmuję naszą rolę? Musimy działać bez szwanku, żeby twórcy odpowiedzialni za wyraz artystyczny, mieli tę produkcję zorganizowaną w sposób perfekcyjny. Aby to było możliwe, wszyscy pracujący nad projektem muszą tworzyć zgraną grupę. Sprawą o pierwszorzędnym znaczeniu jest scenariusz...- Ile osób zajmuje się scenariuszem?Po stronie Fremantle pracuje kilkanaście osób w zespole Scotta Taylora. Efekty są przedmiotem wspólnych rozmów. W TVN-ie nad tekstami pracuje kilka osób.- Na ile odcinków jest przygotowany TVN?- Serial jest na antenie do końca tej ramówki, czyli do końca czerwca. Mamy nadzieję na kontynuację. "Na Wspólnej" powinno trwać "do końca świata i o jeden dzień dłużej". Czy jest zapas materiałów? Od razu powiem, że jest.- Jakie jest zainteresowanie sponsorów?- Znaleźliśmy sponsorów, którzy uwierzyli w nasz serial już na starcie, zainwestowali, zanim "Na Wspólnej" pojawił się na antenie. Wierzymy, że serial przyciągnie kolejnych.- Jakie wydarzenia wokół serialu są w planach?- Za wcześnie o tym mówić. Najpierw musimy zbudować brand, świadomość widowni i reklamodawców - uświadomić, czym jest "Na Wspólnej", jaką ma temperaturę, jakie wywołuje emocje. Jeśli to zrobimy, zaczniemy inwestować i wyciągać korzyści z innych nośników. Będziemy działali w dziedzinie nowych technologii, fonografii, merchandisingu. Ruszyła już strona internetowa.- To ma być nasz okręt flagowy, ale nie Titanic - powiedział o nowym projekcie TVN, serialu "Na Wspólnej", rzecznik TVN, Andrzej Sołtysik.Projekt, realizowany we współpracy z firmą Fremantle, emitowany jest 5 razy w tygodniu. - Rynek TV musi się zmieniać, a my nie chcemy podejmować ryzyka porażki, dlatego zdecydowaliśmy się wyprodukować serial we współpracy z zagranicznym producentem. Ten produkt zawojował już inne kraje. Teraz czekamy na najważniejszy werdykt: jak przyjmie go widownia? - powiedział podczas konferencji (na której prezentowano pierwsze odcinki nowej opery mydlanej) Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN. Rozmowy na temat tego przedsięwzięcia TVN rozpoczęła już ponad 2 lata temu, obserwując trendy światowe i ewolucję programmingu na innych rynkach. Sue Green, producent wykonawczy z ramienia Fremantle, podkreliła, że choć rozmowy zaczęty się kilka lat temu, to ostatecznie w lipcu ubiegłego roku zdecydowano o realizacji filmu i ostatnie 6-7 miesięcy to był czas naprawdę wytężonej pracy. - Jest to jeden z "najsilniejszych" seriali, przy których pracowałem. To, co jest dla mnie istotne, to fakt, że dało się w tak krótkim czasie przełożyć to, co było w scenariuszu, na tętniącą życiem historię. Obsada jest znakomita - stwierdził z kolei Henry Wayne, producent (również reprezentujący Fremantle). Natomiast przedstawiciele TVN podkreślili, że serial pokaże szarą rzeczywistość, ostre konflikty i "to, co TVN robi najlepiej - emocje". Istotnym "elementem mapy fonograficznej" ma się stać piosenka filmowa w wykonaniu Krzysztofa Krawczyka. Emisja pierwszych odcinków serialu nie wzbudziła wród dziennikarzy silnych emocji, ale stacja ma trochę czasu, żeby poruszyć serca widzów i reklamodawców.