Na początku kilka słów o mnie. Jestem Kimś. Mieszkam w TVN-ie, gdzie wszyscy patrzą na mnie ja w tęczę. Co jest zasadniczo czynnością słuszną i rozumną, albowiem, gdyby nie patrzyli na mnie, mogliby patrzeć na coś innego, a zaręczam, że jest dużo gorszych rzeczy do patrzenia niż ja.
Tymczasem na zewnątrz robi się coraz zabawniej i zabawniej. Ludzie (to znaczy nie wszyscy, tylko niektórzy) zagłosowali jak chcieli na skutek czego (przynajmniej chwilowo) nie wybrali kogo trzeba. Czego efektem jest – oprócz nieco komicznego szoku – odkrycie że wszyscy od samego początku są zwolennikami JOW-ów, zawsze nimi byli, i pozostaną takimi do samego końca. Wyborów oczywiście.
W ogóle przez najbliższe dwa tygodnie mogą okazać się takie rzeczy, że głowa mała. A jaki z tego morał.
Że głosować można, a nawet trzeba. Bo nawet jeżeli po wyborach nie jest lepiej, to z całą pewnością jest dużo zabawniej. Co przecież też nie jest bez znaczenia…