W ogóle zjawiska atmosferyczne to rzecz piękna.Taki na przykład piorun to jest nawet lepszy niż najlepsze efekty specjalne.A co najzabawniejsze nikt nie wie po co. Dlatego ja zafascynowany naturą, wolnym popołudniem oraz majaczącą w oddali perspektywą Nagrody Nobla (która jak wiadomo jest jeszcze fajniejsza niż Wiktor) zdecydowałem się zgłębić naturę wszechrzeczy jako takiej.
W tym celu zdecydowałem się posłużyć prasłowiańskimi metodami poszerzania percepcji do granic przyzwoitości a nawet daleko poza nią. Zająwszy więc strategiczną pozycję w okolicach barku, rozpocząłem bolesny proces przechodzenia w boski stan zen oraz rozumienia rzeczy, których wcześnie nie rozumiałem.
A kiedy już poczułem, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych a grawitacja to wyłącznie rodzaj wskazówki, zebrałem wszystkie siły, wytężyłem umysł i rozpocząłem podróż poprzez otchłanie Czasu. I oto w końcu brawurowo minąwszy te wszystkie wojny rewolucje, renesanse, średniowiecza, antyki i inne epoki lodowcowe, ery geologiczne i okres formowania się Galaktyk dotarłem w końcu do Wielkiego Wybuchu. A potem ruszyłem dalej. I dotarłem w czasy, w których formowanie się Wszechświata było jeszcze pieśnią odległej przyszłości. I wtedy - pośrodku pradawnej pustki ujrzałem kartkę. A na kartce napis: "Tu byłam. Maria Czubaszek"
Autor: K.T.O.Ś / Źródło: TVN