W oczekiwaniu na nią, niech sobie przynajmniej popatrzy na coś zadowolonego.
W końcu nie ubędzie mi. Tym bardziej, że ostatnio w ogóle jakoś tak energia mnie rozpiera. Pewnie udzieliła mi się od Dawida Podsiadło, który, jak wiadomo*, jest promieniującą zwierzęcym magnetyzmem, podrywającą chórzystki i tarzającą się po siedemdziesięciometrowej sali prób, bestią. Trudno, co robić.
Jak w jego wieku też taki byłem…. To jest też taki będę. A nawet jeszcze bardziej. O!
Tymczasem z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że nieuchronnością Ewy Farnej zdążającej z Trzyńca do Wędryni, zbliżają się wakacje, które – w określonych kręgach zbliżonych do Bubu – zaczną się już za tydzień.
No chyba że spotkanie z Tysonem, nie pójdzie tak, jak zaplanowano.
Co, oczywiście, wykluczone nie jest….
*Nie wiem gdzie, ale gdzieś na pewno.