Ale poza tymi rzadkimi momentami to patrzą. I z wrodzoną sobie skromnością powiem, nawet, że słusznie czynią. Albowiem mi się należy. To i jeszcze jakiś pomnik.
Nie, żeby od razu kolumna, ale pomnik. Nieduży, brązowy (w sensie, że z brązu) i ustawiony w jakimś sympatycznym widocznym i osłoniętym od gołębi miejscu.
Za co, pytacie?
Za bohaterskie, nieugięte i niezłomne czujne (acz cyniczne) obserwowanie rzeczywistości. Co jak łatwo zauważyć jest pracą, trudną, niewdzięczną i zagrażającą zdrowiu. Głównie psychicznemu. I w dodatku źle mi robi na nastrój, albowiem ostatnio pod względem cynizmu zaczynam się czuć jak amator.
A nie lubię.
Dlatego w najbliższym czasie zamierzam zwrócić się o znaczną podwyżkę i dodatek za pracę w warunkach skrajnie szkodliwych, wrednych i ogólnie nieprzychylnych człowiekowi w ogóle, a człowiekowi myślącemu w szczególności.
A najbliższy urlop zamierzam spędzić w zakładzie dla psychicznie i nerwowo chorych. W miarę możliwości w zamkniętym.
W końcu każdy potrzebuje odpoczynku w miarę normalnym otoczeniu.
Prawda?