Na początku parę słów o mnie. Jestem Kimś. Mieszkam w TVN-ie. Gdzie wszyscy patrzą na mnie jak w tęczę. Która to tęcza – jak powszechnie wiadomo – jest biblijnym znakiem przymierza z Bogiem* oraz, statystycznie rzecz biorąc, najczęściej podpalanym obiektem przez ludzi ze znaczkami typu „Bóg, Honor, Ojczyzna”, krzyżem na piersi i brauningiem w kieszeni. Ponieważ nawet nie podejrzewamy wyżej wymienionych osobników o nieznajomość pisma, którym tak często wycierają sobie te szlachetne i pełnie miłości bliźniego oblicza, odczytujemy to jako jasną prośbę o następny potop. Czemu – patrząc na wyżej wzmiankowane oblicza – trudno się dziwić.
W ogóle ja się ostatnio mało dziwię. Pewnie przez tą całą czujną (acz cyniczną) obserwację rzeczywistości. Mało też świętuję, ale to pewnie z wrodzonego wstrętu do bicia słabszych oraz głębokiego przekonania, że prawdziwą przyjemność daje wyłącznie demolowanie własnych samochodów. No ale ja zawsze byłem jakiś dziwny.
Dlatego pilnie muszę pogadać z Prokopem. Podobno ma na zbyciu jednego „Świra”.
* Żeby nie było że zmyślam: „Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią. A gdy rozciągnę obłoki nad ziemią i gdy ukaże się ten łuk na obłokach, wtedy wspomnę na moje przymierze, które zawarłem z wami i z wszelką istotą żywą, z każdym człowiekiem; i nie będzie już nigdy wód potopu na zniszczenie żadnego jestestwa. Gdy zatem będzie ten łuk na obłokach, patrząc na niego, wspomnę na przymierze wieczne między mną a wszelką istotą żyjącą w każdym ciele, które jest na ziemi.” (Księga Rodzaju, rozdział 8, wersety od 9, tłumaczenie za Biblią Tysiąclecia)