O przemijaniu, czyli poważnie

Na początek parę słów o mnie. Jestem Kimś. Mieszkam w TVN-ie, gdzie wszyscy patrzą na mnie jak w tęczę albo coś w tym stylu. Ale ja się temu nie dziwię, albowiem po pierwsze też lubię widoki a po drugie ja już się w ogóle rzadko dziwię. Widać stary już jestem.

Oczywiście w granicach rozsądku. Na przykład tak stary żeby – statystycznie rzecz biorąc – być w operze dwa razy w życiu, to ja jeszcze nie jestem. Gdyż fakt ten jak uczy nas statystyka oraz odnośne raporty w życiu przeciętnego rodaka następuje co lat siedemdziesiąt, czyli niby częściej niż odwiedziny okolic Ziemi przez kometę Halleya ale naprawdę niedużo.

Z drugiej strony jeżeli weźmiemy pod uwagę że taka na przykład Walewska bezczelnie statystyki zawyża chodząc do opery regularnie, to przewaga wzmiankowanego ciała niebieskiego wcale nie jest już taka oczywista.

Trudno, co robić. Tak już ten świat jest urządzony, że to co nowe i fajne zmienia się w stare i nudne, a potem przemija jak nie przymierzając bal Pana Prezydenta. Inna rzecz że stare zwykle wraca jako szpanerskie retro i znowu jest cool. Co oczywiście w wypadku wspomnianego balu jest raczej trudne do wyobrażenia.

Niektóre rzeczy jednak trwają z uporem godnym maniaka.

Co z kolei nasuwa dwa wnioski:Po pierwsze: że oglądalność to jednak nie wszystko.A po drugie: świat to duże miejsce i każdy może znaleźć swój kącik – i Bizet i Muniek Staszczyk i prezydent ze swoim balem a nawet Bubu, Doda i Jolanta Rutowicz. Co jest – w jakiś sposób – piękne.

Autor: K.T.O.Ś / Źródło: TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości